UB-ikacja
2007-02-15 10:38:40Zbudziłem się, ledwie przetarłem oczy. Powieki opadłe, bez litości poddały się prawidłom grawitacji. Dwie małe, żelazne kurtyny. Powtarzam, żelazne. Zjeżdżają mi nisko, coraz niżej. A spadają w dół, jak nie wiem. I nie chcą cofnąć się wstecz, ani do przodu, ni odrobinę w żadną stronę. I zasnąłem znów, z niedomkniętymi powiekami. Śnię snem sprawiedliwego.
Popatrzcie! Chrapnąwszy donośnym barytonem, obudziłem się jednak na dobre. Gestem Rejtana rozdarłem z wielkim hukiem swą ciepłą flanelę, zupełnie na strzępy. Pidżamę. Za Ojczyznę! Huzia! To trzecia już koszula w tym tygodniu. Albowiem co drugi dzień zwykłem rozrywać w rytualnym szale swą wierzchnią odzież. Czemu akurat co drugi? Ściśle tajne. A co, Ojczyźnie będę żałował?! Kordialnie westchnąwszy, onomatopeicznie ziewnąłem w przestworza. I ruszyłem w stronę UB-ikacji, w oczekiwaniu Wielkiej Improwizacji.
Ale zaraz. Bo wpierw doszedł mnie jednak pomruk z puszki telewizora, pogłośniłem nieco. Pudło marki Rubin, wielkie jak lodówka Mińsk, ze starości odbiera tylko dwa kanały. Przystojny spikerko-spiker zaskrzypiał coś o likwidacji WSI. Że niby wieś będą likwidować? Spodziewałem się tego, odwetu Andrzeja L., który nie mógł liczyć na wiejski elektorat. Na jego poparcie. Pan Andrzej odczuwa pewne blokady, odkąd nie blokuje ulic. A pewnie, zlikwidować! Ja tak samo. Gdybym mógł, zlikwidowałbym wszystko, żeby nie było bandyctwa, żeby nie było łajdactwa, żeby nie było niczego. A może likwidacja samej ulicy Wiejskiej? Nie wiem. Przełączam kanał. A przełączać już dalej nie mogę - dwa programy tylko. Ergo zostaję. (ergo to „więc", tyle że po łacinie, ergo brzmi zdecydowanie mądrzej). Na tym drugim kanale sami ojcowie w habitach, ten ojciec jest ojcem dla drugiego, tamten ojcem ojca. Czasem też siostrzyczki, ale rzadziej ostatnio. Niemedialne, ojcowie już bardziej są fotogeniczni. Zwłaszcza dyrektorzy. Ci są już całkiem przeojcowani. Ale teraz kiwają tylko głowami, wiec (ergo) wyłączam pudło na dobre. W cholerę.
Coś wypadło z mej pancernej szafy, jakieś teczki szare, próbuję domknąć nogą, bo już zmieścić się nie mogą. Do rymu znów, tak zgrabnie mi się rzekło. Ale ta UB-ikacja, coraz bardziej muszę. Czy może lepiej do wanny, gdzie wasser płynie? Wasser wanna, najsłynniejsza ze wszystkich, znakomitego producenta wanien, niejakiego Wassermana dzieło. Nawiasem mówiąc, jest także on wytwórcą piór wiecznych, wiecznych jak wanna, pod nieco innym - Watermana - szyldem.
UB-ikacja jest zbiorowa, dla wszystkich mieszkańców piętra. Czwartego piętra. Jakoś się dogadujemy. Musimy. Właściwie to oni muszą, boją się mnie, że wiem o nich tyle. Ale wracając do UB-ikacji. Dla odprężenia przynoszę tam teczki do przeczytania sobie, z tej mojej szafy pancernej. Doskonale się sprawdzają, muszę przyznać. Niektóre dość grube, ale komu się spieszy. Czytamy. Mamy przed sobą całą wieczność. Taka niby UB-ikacja, a czytelnią trochę trąca.
Stoję przed nią. Sprawdzam listę, w porządku, moja kolej. Pukam w drzwiczki z serduszkiem, jak listonosz, dwa razy. Napis UB, w skrócie, na tych drzwiczkach widnieje. Wchodzę, nikogo nie ma. Uspokajam się, tylko tu mogę być sobą. Liczę na Improwizację. Ktoś przez drzwiczki wrzeszczy : CZWARTĄ! Dziś liczę na Improwizację. Czwartą Wielką Improwizację. Dziś pobawimy się w czwartą, czwartą, czwartą...
Śnię. Ktoś szepcze: twoje powieki stają się coraz lżejsze, teraz odliczę do trzech i zaraz się zbudzisz. Raz, dwa, trzy! Otwieram oczy na dobre, wszystko to sen był. Hipnoza. Wielki mały Hipnotyzer wrzeszczy z odbiornika. Wrzaskiem pyta: "Którą dziś mamy RP, no którą Rzeczpospolitą pytam, barany, wykształciuchy?! Mówić!"
Czwartą, czwartą, czwartą!
(Z tego szczęścia łapią mnie aż torsje, do ubikacji znów muszę. Szczęśliwy biegnę)
Grzegorz Czekański
(grzegorz.czekanski@dlastudenta.pl)
fot. Wikipedia