Polityka bez ściemy - Naszym zdaniem

"Warszawa, mamy problem..."

2008-11-21 15:20:13

 ...i małym pocieszeniem jest fakt, że nie tylko w Warszawie, a raczej, nie tylko w Polsce mamy problem. Największy problem ma bowiem Waszyngton, a w zasadzie cała Ameryka. Kłopoty zaczną się bowiem dla Obamy szybciej niż ktokolwiek się tego spodziewa.

By jednak zacząć od początku, wypada zauważyć, że - wbrew opiniom „starych Europejczyków" - Polska nie jest najbardziej zamerykanizowanym państwem Europy. Można wręcz zaryzykować tezę, ze to Ameryka jest najbardziej spolonizowanym państwem na świecie. Podobnie, jak rok temu w Polsce, zwycięzcą amerykańskich wyborów okazał się kandydat, o którym mniej wiadomo, niż o operacjach służb specjalnych. Gładki osobnik obiecujący wszystko-wszystkim.

Pomijając barwę skóry lidera amerykańskich Demokratów i polskich „liberałów", trudno dostrzec różnice między senatorem Obamą, a premierem, Tuskiem. Nawet elektorat PO i prezydenta-elekta Obamy-po uwzględnieniu różnic kulturowych-jest dość podobny. Podobny jest również amok „niezależnych" mediów gotowych-dokładnie tak samo, jak Tuska i jego rząd - zagłaskać Obamę na śmierć! Dokładnie tak, jak w Polsce na PO, tak i w Ameryce na Obamę, głosowali ludzie „światli", „otwarci", „wykształceni", „młodzi"... Zapewne zresztą nawołując się smsami? Głosowali też przedstawiciele mniejszości...wszelakich!

Problemy w polityce wewnętrznej, zaczną się dla Obamy szybciej niż ktokolwiek się tego spodziewa. Oczywiście część obietnic będzie łatwo spełnić, a koszty ich realizacji, będą niskie, bądź-żadne. Na krótką metę! Cóż bowiem prostszego, niż legalizacja „małżeństw" jednopłciowych na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Może się to okazać nieco trudne, ze względu na postawę poszczególnych gubernatorów i-dość konserwatywnych-sędziów Sądu Najwyższego, ale przy pewnej dozie determinacji jest to do zrobienia. Efekty odczują za 20 lat dzieci wychowane w takich „rodzinach", ale to w końcu nie będzie już problem prezydenta Obamy. Podobnie łatwo, będzie zadowolić feministki i resztę aktywistów aborcyjnych, nazywających siebie eufemistycznie ruchem „pro choice".

Problem zaczyna się w sferze gospodarki. Obama obiecał podniesienie podatków dla najlepiej zarabiających i utworzenie frontu robót publicznych, przy których znajdą zatrudnienie przedstawiciele zaniedbanych środowisk, głównie Czarni i Latynosi. Pomysł wyraźnie nawiązuje do Roosevelta, który uruchomił roboty publiczne na ogromną skalę, by dać zajęcie bezrobotnym. Niestety na tym kończą się podobieństwa. O ile w latach 30-stych, znalezienie zajęcia dla milionów bezrobotnych nie stanowiło wielkiego problemu, o tyle obecnie będzie z tym kłopot. Zatrudnieni w ramach robót interwencyjnych, w czasach Roosevelta, wykonywali wszak najprostsze prace; budowali autostrady, byli robotnikami leśnymi...Czasy jednak się zmieniły i sieć amerykańskich autostrad wydaje się na tyle rozwinięta, że nie ma mowy o zatrudnianiu setek tysięcy ludzi przy budowie kolejnych.

Trudno również sobie wyobrazić zatrudnienie bezrobotnych w leśnictwie. Drewno w wielu wypadkach zostało wyparte przez tworzywa sztuczne, a i maszyny używane do prac leśnych osiągnęły postęp, eliminując pracę ludzi. W wielu dziedzinach zatrudnienie bezrobotnych jest zaś niemożliwe, bo brak im podstawowych kwalifikacji i kultury technicznej.

Inny problem to system wartości grup, do, których miałby być skierowany taki program. Gdyby wzorcem osobowym czarnych nastolatków był Martin Luther King, Barack Hussein Obama czy nawet George Foreman wszystko byłoby w porządku. Podobnie jak w przypadku, gdyby idolkami czarnych nastolatek były Condoleeza Rice, Tina Turner czy Hale Berry. Mimo dzielących te postacie, różnic, wszystkie osiągnęły swój sukces wytrwałą, ciężką, systematyczną pracą. Na uczelni, w sali ćwiczeń, na planie filmowym, na scenach koncertowych...  Jednak dziś, dla czarnej młodzieży wzorcem jest raczej obwieszony złotymi łańcuchami „gangsta" handlujący prochami z otwartego okna „wypasionej fury"

Szczytem marzeń jest zaś kariera Ice T czy Dr. Dre, czarnych raperów lansujących konsumpcyjno-hedonistyczny styl życia. Dla przeciętnych czarnych nastolatek, wzorcem do naśladowania są, zaś najczęściej wyfiokowane panienki kręcące pośladkami w rapowych klipach i stanowiące uzupełnienie dla męskich „gangstas". Trudno wyobrazić sobie, by nagle ci młodzi-formalnie bezrobotni-ludzie zapałali miłością do ciężkiej fizycznej pracy, płatnej 15 dolarów na godzinę. Za to należy liczyć się z tym, że oczekują oni podniesienia wszelkich dotacji socjalnych! Dla bezrobotnych...dla samotnych matek...dla zaniedbanej młodzieży...dla byłych więźniów...dla „wychodzących z nałogu"...

Jeszcze ciekawiej przedstawia się sprawa zwycięstwa Baracka Husseina Obamy na arenie międzynarodowej. Co ciekawe, i tu podobieństwa z Polską sprzed roku są porażające, oczywiście przy zachowaniu proporcji obu wydarzeń. Podobnie jak rok temu, zwycięstwo PO w polskich wyborach, tak i obecnie zwycięstwo Obamy w wyborach amerykańskich, zostało z życzliwością, by nie napisać z entuzjazmem, powitane przez Unię Europejską, a przede wszystkim przez Niemcy. Polskie wyniki wyborów, tak jak i amerykańskie ze słabo ukrywaną satysfakcją przyjęła również Rosja. W podobnym tonie wypowiadają się władze w Pekinie. Jest to zresztą pierwsza różnica między Polską 2007 i Stanami Zjednoczonymi 2008, ale trudno było oczekiwać, że Chiny z zapartym tchem śledzić będą wybory w Polsce.

„Państwo godne tego miana, nie ma przyjaciół", mawiał generał de Gaulle. Pomstowanie więc amerykańskich intelektualistów na Busha i jego politykę zagraniczną jest, co najmniej, dziwne, choć jakże bliskie pomstowaniu polskich „elit intelektualnych" na politykę zagraniczną rządu Kaczyńskiego. Oczywiście warto zadawać sobie pytania o sens kolejnych wojen toczonych przez Amerykę, ale martwić się brakiem sympatii lewicowych mediów w Europie czy podstarzałych rewolucjonistów z maja'68, okupujących uniwersyteckie katedry to prosta droga do samozagłady.

Jeśli Barack Hussein Obama zdecyduje się wsłuchać w te głosy, Ameryka w szybkim tempie przestanie być światowym mocarstwem, a powrót na tę pozycję będzie trudny, o ile w ogóle możliwy? O ile za rządów PiS, Polska stanowiła dyżurnego „czarnego luda", o tyle Kreml musiał się liczyć ze zdaniem Polski sabotującej rosyjsko-unijne porozumienia. Obecnie Rosja załatwia swoje interesy ponad naszymi głowami, wprost w Berlinie. Miękka polityka zagraniczna Obamy, tylko pogłębi ten stan, a ewentualne podpisanie traktatu reformującego sprowadzi Polskę do roli półkolonii... Być może już na zawsze?

Trudno więc się dziwić, że zarówno Rosja, jak i Niemcy z niekłamaną radością witają nowego prezydenta USA. Po drugie, może się okazać, że Rosja postanowi „sprawdzić" nowego lokatora Białego Domu, bezceremonialnie  odbudowując swoją strefę wpływów na dawny obszar sowiecki, a być może również na Europę Środkową? I o żadnym partnerstwie z Ukrainą, państwami bałtyckimi czy Polską, nie będzie tu raczej mowy.

Zdecydowanie na wyrost, jest również radość wszelkich „pacyfistów", „zielonych" czy „alterglobalistów", którzy w wyborze Obamy pokładają nadzieję na upadek „światowego żandarma". Oczywiście taki scenariusz jest, jak najbardziej możliwy, ale... życie nie znosi próżni, więc zapewne szybko okaże się, iż kandydatów na to miejsce jest, aż zanadto. Dwóch oczywistych, to Rosja i Chiny.

W pierwszym wypadku „we've got a problem", bo pretendując do roli światowego mocarstwa, Rosja raczej skieruje swą uwagę na naszą część świata, niż na „zapyziałą" Azję Środkową, w której zresztą i tak rozdaje karty. Rosja zresztą w zgodzie ze swoją „świecką tradycją", niemal natychmiast przystąpiła do „testowania" prezydenta-elekta, ogłaszając plany zagłuszania amerykańskich radarów, będących częścią tarczy antyrakietowej i rozmieszczenia rakiet w obwodzie kaliningradzkim. Czy Obama okaże się tu równie nieustępliwy, jak JFK, z którym zresztą bywa porównywany?

W drugim wypadku... mamy problem, albo go nie mamy! Jeśli bowiem Chiny zdecydują się zagrać o stawkę supermocarstwa, pozostaje im dwa kierunki ekspansji: Tajwan lub Syberia. Oczywiście łatwiejszą zdobyczą jest Tajwan, o ile...Ameryka nie włączy się do gry! A tego władze w Pekinie nie mogą być pewne. W drugim przypadku, mimo ogromnych odległości dzielących Polskę od Syberii, wojna będzie się toczyła w państwie, z którym państwo polskie ma bezpośrednią granicę i w pewnym momencie może okazać się, że działania wojenne toczą się bardzo blisko.

Może się zresztą okazać, że podobnie jak polski premier, z którym właśnie przeszedł na „ty", Barack Hussein Obama (BHO), nie tylko nie zrealizuje żadnych obietnic dotyczących sfery socjalnej, ale i na arenie międzynarodowej okaże się równie (albo i bardziej?) wojowniczy jak prezydent Bush. Nie byłoby to, zresztą, wielkim zaskoczeniem, gdyż demokratyczni prezydenci bardzo często okazywali się większymi „brutalami", niż Republikanie, a różnica polegała jedynie na tym, że zarówno europejskie, jak i amerykańskie media z dużo większym zrozumieniem podchodziły do wojen toczonych przez demokratyczne administracje. Realnym zagrożeniem dla Polski, może być natomiast chęć wycofania wojsk amerykańskich z Europy, a konkretnie z Niemiec. Wydaje się, że ostatnim hamulcem, który powstrzymuje Niemcy przed „obaleniem Poczdamu" jest postawa Ameryki i obecność tychże wojsk.

Przez kilka lat, Polska miała niewspółmiernie silną pozycję na arenie międzynarodowej. Co więcej, umiejętne wykorzystanie zaangażowania militarnego na Środkowym Wschodzie i strategicznego położenia geopolitycznego, mogło uczynić z Polski silnego gracza, nawet ponadregionalnego formatu... Zabrakło wizji... wyobraźni...odważnych przywódców. Zabrakło instynktu samozachowawczego samych obywateli. Teraz trzeba liczyć na to, że wykorzystamy szansę, którą niesie światowy kryzys finansowy, oraz na to, że „w razie czego" Stany Zjednoczone z prezydentem Obamą, nie zostawią swojego lojalnego sojusznika, osamotnionym...

Bogdan Pliszka

fot. sxc.hu


Artykuł opublikowany dzięki współpracy z Portalem Spraw Zagranicznych (psz.pl)

Słowa kluczowe: polityka USA Barack Obama Donald Tusk PO polityka zagraniczna Polski
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Re: Polska mamy problem. [0]
    Odpowiedź na: Polska mamy problem.
    autor
    2010-07-04 13:19:46
    miło mi,że się podobało...wnioski, Pani wyciągnęła oczywiste...oby więcej takich ludzi się znalazło!
  • Polska mamy problem. [1]
    Aleksandra Nowak
    2010-06-21 20:42:44
    Przeczytalam artykuł z zapartym tchem i podziwiam, ze sa jeszcze w Polsce ludzie takimi lotnymi umysłami. Zgadzam się w zupełnosci ze wszystkim. Dlatego w tych wyborach głosuje na J. Kaczyńskiego.
Zobacz także
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]
W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]

„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatni przedwyborczy sondaż. Jak się okazuje, faworytami w wyścigu o tytuł prezydenta miasta są dotychczasowi gospodarze.

Ostatnio dodane
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?