Rosja i Estonia - gorący konflikt o pamięć
2007-05-07 18:44:15Noc z 26 na 27 kwietnia 2007 roku w stolicy Estonii, Tallinie, nie należała do spokojnych. W czasie usuwania z centrum miasta pomnika żołnierzy radzieckich doszło do starć między policją a radziecką mniejszością, mieszkającą na stałe w Estonii. W wyniku tych zamieszek życie straciła jedna osoba, a 44 osób zostało rannych. W areszcie znalazło się 300 uczestników zajścia.
W tym niewielkim nadbałtyckim państwie demontowanie pomnika oraz przeniesienie grobów żołnierzy radzieckich na cmentarz wojskowy zostało uregulowane ustawą o likwidacji „zakazanych budowli" (czyli tych upamiętniających czasy radzieckiej okupacji Estonii). Rosji oraz rosyjskiej mniejszości mieszkającej w Estonii od początku nie podobały się tego typu działania rządu. Usuwanie pomnika Brązowego Żołnierza oraz nocne zamieszki, w czasie których stracił życie jeden człowiek, doprowadziły do bardzo szybkiego i niekontrolowanego pogorszenia stosunków między dwoma państwami. Rosja z całym impetem wielkiego mocarstwa rozpoczęła akcję straszenia niewielkiej Estonię zerwaniem kontaktów dyplomatycznych oraz nałożeniem na nią sankcji gospodarczych. Obie izby parlamentu Rosji - Rada federacji i Duma, rosyjski MSZ - wszystkie te instytucje chórem wyraziły swoje oburzenie i sprzeciw wobec działań rządu estońskiego.
Oburzenie Rosjan
Przewodniczący Rady Federacji Siergiej Mironow stwierdził, że skończyć należy ze swobodą „szydzenia z martwych i naigrywania się ze zwycięstwa w II wojnie światowej". Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow ocenił postępowanie władz Estonii jako „barbarzyństwo" i „bluźnierstwo". Aktywiści sterowanych z Kremla organizacji młodzieżowych (głównie proputinowskiej organizacji Nasi) przez pięć dni oblegali ambasadę Estonii w Moskwie, we wtorek zaś wtargnęli na jej teren i zerwali z masztu przed budynkiem estońską flagę państwową. Zostały zatrzymane cztery osoby. Rosyjscy politycy wezwali społeczeństwo do bojkotu estońskich produktów (mimo że Rosjanie nie mają za bardzo czego bojkotować, gdyż estońskie produkty na półkach rosyjskich sklepów to prawdziwa rzadkość).
To jednak nie koniec skutków demontażu pomnika. Rosja wstrzymała kolejowy transport ropy naftowej i węgla energetycznego do Estonii. Według oficjalnej wersji, koleje rosyjskie rozpoczęły planowy remont linii, ale nieoficjalnie odczytuje się to jako zamierzone posunięcie Kremla w zimnej wojnie z Estonią.
W obronie Estonii stanęła Unia Europejska. Rosja została upomniana przez Komisję Europejską do przestrzegania zasad międzynarodowych zwłaszcza tych gwarantujących bezpieczeństwo placówkom dyplomatycznym. Rzeczniczka Komisji, Christianne Hohmann, oznajmiła: - W związku z atakami i utrudnieniami w funkcjonowaniu estońskiej ambasady, Unia solidarnie zaprotestowała. Wraz z niemiecką prezydencją przygotowaliśmy oficjalne oświadczenie w tej sprawie i planujemy wysłanie delegacji, by wyrazić nasze zaniepokojenie podczas spotkania z przedstawicielami rosyjskiego rządu.
Unia Europejska wezwała Rosję do prowadzenia dialogu z Estonią. Komisja Europejska nie wyklucza również, że spór Estonia-Rosja zostanie poruszony na szczycie unijno-rosyjskim, który odbędzie się 18 maja w Samarze.
Estonia, Rosja i pomniki a sprawa polska
Wydarzenia ostatnich dni nie napawają optymizmem. Jak widać, nie trzeba żadnego wielkiego powodu, by Rosja pokazał swe agresywne, niecierpliwe, władcze oblicze. Problem pomników radzieckich to nie tylko problem Estonii. Również w Polsce znajdziemy sporo tego typu „relikwii" po dawnym systemie. Na razie polskim rządom udawało się w sposób łagodny, bez większych konfliktów likwidować niektóre z nich. Pozostało jednak jeszcze kilka pomników. Z perspektywy wydarzeń estońskich wydaje się, że nie jest to problem, przez który warto wchodzić w ostre konflikty z bardzo nieprzyjemną Rosją. Trzeba niepokojące zachowania potężnego wschodniego sąsiada mocno krytykować i wyrażać wobec nich sprzeciw i oburzenie. Nie należy jednak niepotrzebnie drażnić Rosji, bo jest to kraj wielki, nieprzewidywalny, w którym słowa "wolność" i "demokracja" mają zupełnie inne definicje niż w większości krajów europejskich. Z Rosją należy prowadzić politykę zdrowego rozsądku, dyplomacji, umiejętności przewidywania przyszłości. Co nie znaczy wszakże, że ma to być polityka pobłażliwa.
Pomniki upamiętniające, gloryfikujące czasy sowieckie z pewnością zostaną usunięte z przyczyn różnorodnych. Są symbolami zbrodniczego ustroju, stanowią bolesne wspomnienie systemu komunistycznego, są stare, nieprzystające do otoczenia, a przede wszystkim ich demontowanie jest jednym z elementów programu partii rządzącej. Warto jednak być w tej kwestii cierpliwym i zająć się usuwaniem monumentów rosyjskich w chwili, gdy emocje estońskie przygasną, a Rosja będzie zajęta innymi sprawami. Równie dobrze byłoby, gdyby polski rząd kwestię sowieckich symboli pozostawił w rękach samorządów. Wtedy to usuwanie pomników i innych tego typu relikwii przebiegałoby w sposób naturalny, bez zbędnego rozgłosu i przykrych konsekwencji.
Projekt ustawy pomnikowej, którego celem byłaby likwidacja symboli władz komunistycznych, zgłoszony w kilka dni po zamieszkach w Tallinie przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, wydaje się niezręczny i nieprzemyślany. Nie trzeba być przecież wróżbitą, by przewidzieć, że Rosja - rozłoszczona Estonią - taką propozycję ze strony rządu polskiego odbierze jako bezpośredni atak. „Polska przystępuje do wojny z pomnikami" - takimi oto słowami pomysł Ujazdowskiego skomentował rosyjski dziennik „Kommiersant". Wygląda na to, że niektórzy zapominają, iż Rosja to nie jest kraj, którego można bezkarnie lekceważyć i drażnić.
Polityka rozsądku
Na szczęście jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a Rosja ma świadomośc tego, że będąc w konflikcie dyplomatycznym i gospodarczym z krajem Unii, wcześniej czy później będzie również w konflikcie ze zjednoczoną Europą. Tego rodzaju spór mocno zachwiałby glinianymi nogami kolosa. Niestety, trzeba pamiętać również o tym, że takie konflikty nie tylko osłabiają Rosję, ale także i Unię - gospodarka bowiem nie lubi niepewności, nieprzewidywalności partnerów handlowych. Ostre konflikty i zimne wojny to ostateczność. Dopóki się tylko da, trzeba z tego typu krajami prowadzić politykę zdrowego rozsądku, spokoju i rozsądnej dyplomacji.
Monika Stefańska
(monika.stefanska@dlastudenta.pl)
Źródła:
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34174,4103938.html
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34180,4103078.html
http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34180,4094069.html