Obama: trzecia kadencja Busha?
2008-11-12 15:28:17Barack Obama zwija sztandary z wpisanymi hasłami zmian. Co więcej, na najwyższych stanowiskach planuje pozostawić kilku wysokich urzędników republikańskiej administracji. Czy nie oszukuje w ten sposób wyborców głosujących natychmiastowym zerwaniem z dziedzictwem Busha?
Euforia po historycznym zwycięstwie Baracka Obamy jeszcze nie opadła. Wygrał po pięknej kampanii, w której dużo obiecał. Jego największą obietnicą była zmiana. Po ogłoszeniu wyników wyborów, owa zmiana była na ustach wszystkich komentatorów, którzy prześcigali się w tworzeniu coraz zmyślniejszych metafor. Obama miał być nowym mesjaszem, który wyprowadzi udręczony naród z ciemnych wieków bushyzmu. Ma on uosabiać "Nową Deklarację Niepodległości".
Tymczasem prezydent Obama nie może być kandydatem Obamą. Mesjasz nie może być królem. "Stara" Deklaracja Niepodległości - choć głosiła piękne hasła równości, przegrała z pragmatyczną konsytucją, która była daleko bardziej ostrożna w znoszeniu społecznych podziałów.
Barack Obama postępuje rozsądnie. Wie, że zmiana o 180 stopni nie jest możliwa. Prezydentura rządzi się innymi prawami niż kampania wyborcza, wymaga kompromisów. Obama musi ustąpić miejsca w centrum zainteresowania interesom narodowym. Wybrano go bowiem na prezydenta wszystkich Amerykanów, a nie tylko Demokratów. Sam zresztą wielokrotnie podkreślał, że "nie ma Ameryki niebieskiej [Demokratów] ani czerwonej [Republikanów], są Stany Zjednoczone". Polityczny pragmatyzm skłania więc Baracka Obamę, by sformułował raczej rząd jedności narodowej, niż ekipę reformatorów.
Pytanie tylko, jak przyjmą to wyborcy. Zwłaszcza ci, którzy wezwania Obamy do zmiany, do zerwania z tym, co było, wzięli dosłownie. Czy nie poczują się oszukani?
Czy Colin Powell, główny architekt tak zdyskredytowanej w USA wojny w Iraku, w nowej administracji - chociaż na niezbyt eksponowanym stanowisku - nie wyda się wyborcom Obamy koszmarem sennym?
Czy pozostawienie na stanowisku sekretarza obrony, Roberta Gatesa, któremu wprawdzie daleko do Donalda Rumsfelda, ale szefującego departamentem, w którym polityka Busha budziła największe kontrowersje, nie zakrawa na kpinę z wyborców?
Czy powierzenie kierowania skarbem (nawet tymczasowo) dalej Henry'emu Paulsonowi, jest tym cudownym sposobem rozwiązania kryzysu finansowego, który obiecał Barack Obama?
Sztab Obamy przez ostatnie miesiące kampanii skupiał się na powtarzaniu, że wybór Johna McCaina to de facto "trzecia kadencja Busha". Tymczasem wygląda na to, że trzecia kadencja Busha może być dziełem Baracka Obamy! McCain bowiem nie ryzykowałby otaczania się ludźmi administracji George'a Busha. Obama może sobie na to pozwolić - nikt przy zdrowych zmysłach nie zarzuciłby mu przecież wsparcia dla bushyzmu!
To zwodnicza strategia. Podobnie, jak podczas kampanii wyborczej, takim punktem newralgicznym była kwestia rasowa.
McCain nie mógł zaatakować Obamy z tej strony. Sam Obama do swojej rasy odwoływał się raczej pośrednio i między wierszami - inaczej przypiętoby mu bowiem łatkę czarnego radykała. W odpowiednich momentach umiał jednak puścić oko do afroamerykańskich wyborców, by ci z kolei nie przyszywali mu łatki zdrajcy rasy - "wuja Toma".
Teraz Barack Obama wyciąga rękę do Republikanów. Do wyborców centrum. To zupełnie oczywiste. Ale nie może zapominać, że znaczna część jego elektoratu to wyborcy radykalni. Nie tyle w konkretnych poglądach, co radykalni w antybushyzmie. I to oni, a nie stateczni Republikanie, zapewnili mu fotel w Gabinecie Owalnym.
Zwycięzcy można dużo wybaczyć. Zwłaszcza, że zwycięzca jest politykiem charyzmatycznym. Dużo - nie znaczy jednak, że można wybaczyć wszystko. A już na pewno nie sprzeniewierzenia się obietnicy zmiany - hasła, wokół którego zbudowano całą kampanię Demokraty! Na którym oparto cały program wyborczy. Który miał być fundamentem jego prezydentury.
Wygląda na to, że prawdziwego Baracka Obamę będzie można dopiero osądzić w wyborach za cztery lata, kiedy przestanie ścigać się z własną legendą.
Magdalena Górnicka
Artykuł opublikowany dzięki uprzejmości Portalu Spraw Zagranicznych (psz.pl)