My, społeczeństwo - Naszym zdaniem

Kultura czy cooltura?

2006-01-12 00:00:00

fot. D. Lenartowicz

Kultura wg Europejskiej klasyfikacji działalności należy do sfery usług dodatkowych, w rozumieniu potrzeb człowieka. Czy szeroko pojmowana kultura jest w naszym życiu rzeczywiście jedynie „usługą dodatkową”? Weryfikacji słuszności europejskiej klasyfikacji dokonam prześwietlając „kulturalny Wrocław” i Wrocławian.

Nie chce przytaczać różnych definicji kultury, gdyż z racji ich mnogośći nie ma to najmniejszego sensu. Trudno powiedzieć gdzie kultura się zaczyna, a gdzie kończy – jest to kwesta bardzo subiektywna. Można jedynie spróbować wyliczyć cechy jakimi się charakteryzuje. Z pewnością rozwija duchowo, dla niektórych stanowi rozrywkę, wywołuje pewne przemyślenia, uwrażliwia, wzbogaca wewnętrznie, wyzwala coraz to większe potrzeby chłonięcia sztuki, powoduje, że człowiek w inny sposób postrzega świat i zaczyna widzieć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegał. Kultura to także pewna forma spędzania wolnego czasu.

Jak widać skojarzeń jest dużo i każdy może dopisać do nich swoje własne.

 Poziomu „ukulturowienia” nie można jednoznacznie określić. Istnieje wiele czynników, które mogą nań wpływać. Można przyjmować wiele kryteriów oceniania i trudno byłoby wyliczyć taki współczynnik np. na podstawie wzoru. Oczywiście, łatwo można by określić ilość osób, które korzystają z usług danej placówki. Jednak w skali całego społeczeństwa nie było by to miarodajne. Nie chodzi tu o suche dane, tylko wskazanie pewnych, trwałych bądź chwilowych, trendów. Postaram się je jakoś usystematyzować.

Kino, czyli Krzychu poznaje Kasię.

Rzecz ma miejsce na zabawie z elementami cyklicznie ruchowymi, oprawionej dźwiękami, których nie powstydziłaby się Huta Sędzimira, zwanej dalej dyskoteką. A więc udało się, zapłonął ogień. Następnego dnia dwa elementy naszej populacji: ona z roślinką marki Plac Solny w dłoni, on  trzymając ją za drugą, wolną dłoń - udają się do Multikina.

W ten sposób wkraczają w krąg kultury czy też cooltury. Nic nie uduchawia i nobilituje bardziej, niż wizyta w spermarkecie. Zresztą o dość ograniczonym asotymencie, w istocie zredukowanym do popcornu i coli, gdzie na jednej ze ścian przy okazji coś wyświetlają.

Jak już Krzychu pozna wszystkie super okazje otrzymania telefonu wraz z milionem darmowych minut (gwiazdka: w godzinach od 24 do 6 rano) a Kacha zachwyci się namiastką osiągnięć innych wielkich twórców popkulturowych, np. zajawką nowego albumu jakiejś Anody Katody, zaczynają chłonąć promieniującą wręcz kulturę wysoką. W oparach oddechu kukurydziano-chmielowego pozwalają wniknąć sztuce w ich organizmy, serca wręcz. Seans dobiega końca. Krzychu z Kasią wychodzą. Są wniebowzięci. Tak, jak 150 tys innych osób tego wieczora.  Przeżyli dziś kulturalną transfuzję...

Tak zaczyna się dyskusja o kondycji dzisiejszej kinematografii.

Nie trudno się domyślić, że chciałem zwrócić uwagę, że ta skomercjalizowana, multikinowo-popkornowa forma sztuki, przeżywa dziś swój rozkwit. Jak halucynacje po grzybach powstają nowe Multipleksy itp. przybytki. Wyświetlają różne filmy. Może to być każdy obraz, byleby się dobrze sprzedawał. Nie znaczy to jednak, iż należy żałować ich powstania.

Nie chcąc generalizować, trzeba zauważyć, że dla jednych są one spełnieniem, bo akurat ktoś ma potrzeby tego rzędu, dla innych jest to uduchowienie, jeszcze inni po prostu sa maniakami kinowymi, nie zważającymi na całą otoczkę. Są też tacy, którzy widzą w tym wszystkim tandetę.

Ale dla każdego coś miłego. Dla bardziej wymagających są organizowane specjalne festiwale, pokazy, wieczorki tematyczne. Od momentu powstania multipleksów zwykłe kina, króre na rzecz tych pierwszych utraciły widzów zajmują się projekcjami ambitniejszymi. Można więc powiedzieć, że role się podzieliły. Helios wyświetla Spidermena, „Lalka” przegląd filmów niezależnych.

Kino, nie ważne w jakiej postaci, bije na głowę pozostałe muzy. Jest to najbardziej znana forma rozrywki (taka była od początku swego umasowienia, kiedy - w przeciwieństwie do teatru - mogły z niej korzystać niższe warstwy społeczeństwa). Dziś  w dodatku większość produkcji jest stworzona z myślą o odbiorcy młodym, co ma swoje przełożenie na kinową rzeczywistość.

A więc wielka wygrana kin. Zobaczmy jednak jak się maja inne gatunki sztuki.

Teatry, czyli „dama z jednorożcem”.

Jest to dla mnie symbol czasów licealnych. Wieczorne sztuki, organizowane przez szkołę, były okazją do zasmakowania nocnego życia. Po pierwszym akcie opuszczaliśmy teatr, by udać się na podbój miasta. Dziś z pewnym rozrzewnieniem wspominam te szalone czasy. Teatr odwiedzam nadal. Tyle, że tym razem w celu obejrzenia sztuki.

 Teatr ostatnio przeżywa renesans, w niektórych przypadkach nawet komercyjny sukces. Podobnie jest z Operą Dolnośląska czy Operetką – dziś teatrem muzycznym Capitol. Te dziedziny sztuki były zawsze mocną stroną Wrocławia.

Są jednak teatry, które nie mogą liczyć na dotacje i rozgłos. I nie tylko teatry. Szereg galerii, klubów, jest praktycznie nieznanych. Zajmują się one twórczością już bardziej wyszukaną, o węższym gronie odbiorców, czy też alternatywną, która trafia w gusta koneserów. Mam na myśli przedsięwzięcia takie jak Teatr Pieśni Kozła, Ad Spectatores, czy kluby poetyckie np. Pod Kolumnami lub elitarny, skupiony wokół środowiska akademickiego Salon Śląski.

Teatr sam sobie może być niezbyt ambitny, grany w celu ściągnięcia jak największej liczby widzów. Mam tu na myśli sztuki typu „Mayday”, które wyraźnie ustępują na przykład dokonaniom Ośrodka Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Tetralno-Kulturowych będącego dla wielu zjawiskiem niezrozumiałym.  Tę sytuację można przez analogię odnieść do pozostałych gatunków sztuki.

Generalnie zauważalna jest tendencja, że największym zainteresowaniem cieszy się kino, nastepnie teatr, później muzea (własność miasta), na końcu galerie i związane z nimi działania.

Komu jestem potrzebna?

Jak widać, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy, kultura jest wszechobecna.
 Dla tych, którym zależy na jej propagowaniu najlepszym rozwiązaniem byłoby przede wszystkim „otwarcie oczu” tym, którzy nie wiele widzą. By zastanowili się nad sobą. Nie jak dotąd, w kategoriach swojej cielesności, w myśl zasady „czuję, więc jestem”, ale po to żeby „móc siebie samemu widzieć”, doceniać rzeczy wokół. Sztuką może być przecież np. osiedlowy śmietnik, za którym młodociani obywatele (ci z ubraniem a’la spadochron) palą blanty. Trzeba tylko wyobraźni i specyficznego ujęcia, by proza życia zyskała nowy wymiar. Sztuką może być zwykły zeschły krzak żywopłotu.

Tu znów wracamy do definicji kultury – widać jak niewiele trzeba by powstała. Jednak przy udziale zmysłów dodatkowych. Z czasem te „dodatkowe”, podobnie jak pragnienie posiadania treści żołądkowej, będą konieczne – będziemy ich głodni.

Zatem do czego, czy też komu, potrzebna jest kultura?

Jak wspomniałem, ważne jest żeby „siebie widzieć”. Szeroko rozumiana kultura buduje w człowieku pewną wrażliwośc na otoczenie, pozwala postrzegać siebie jako jego część. Możemy określić dokładnie swoje miejsce w mentalnym ekosystemie – a to jest właśnie domena ludzi myślących.

Oprócz możliwości rozbudowania zakątków swej duszy, kultura generuje bardziej prozaiczne profity. Mówię tu o umiejętności swobodnego wypowiadania się, wyrażania swoich myśli, większej wyobraźni, wzbogaconym słownictwie i zachowaniu „na salonach”.

Jednak jak kraj szeroki wiadomo, że większość naszego społeczeństwa żyje w pełnej nieświadomości duchowej. Dzieje się tak, gdyż z powodu takich, a nie innych uwarunkowań socjlogicznych powstały jednostki zatwardziałe, o zakrzepłych poglądach, broń Boże reformowalne. Szczytem ich wysiłku umysłowego jest zrozumienie prognozy pogody  oraz głęboka analiza wartości i przesłania zawartego w progamie telewizyjnym w piątkowym Superexpresie. Tutaj niestety są nikłe szanse na jakąkowliek zmianę. Próbowała TVP1 poniedziałkowymi emisjami teatru tv,  próbowała TVP2 w niedzielę, lecz niestety wymyślono piloty do telewizora i program resocjalizacji społeczeństwa spalił na panewce. Wchodzimy niebezpiecznie w kręgi polityczne więc porzucę je, na rzecz tych szczęśliwców, których można jeszcze „urobić”.

Przyjęło się, że są to ludzie o wyższym statusie społecznym, choć ja osobiście unikałbym generalizowania. Nie chcę tego robić nie mając podstaw merytorycznych w postaci badań socjlogicznych. Można by się raczej zastanowić, jak powiększać tą świadomość kulturalną. Moim zdaniem mogłaby to być swoista praca u podstaw, czyli większy nacisk kładziony na rozwój tego obszaru w szkołach (np. warsztaty teatralne), aby człowiek mógł wykształcić w sobie wrażliwość. Można również poszerzyć wachlarz  kontaktów ucznia z kulturą. To oczywiście tylko sugestie i temat na większą dyskusję. Więc pozostawiam tę kwestię na tym etapie.

Na koniec spróbuję odpowiedzieć na pytanie postawione w tym rozdziale – czy kultura jest potrzebna. Odpowiem jednoznacznie TAK. Sztuka mniej ambitna istnieje po pierwsze dlatego, by zaspokoić gusta mniej wymagających, po wtóre by mogła powstać w stosunku do niej alternatywa odskocznia dla bardziej wymagających. Po to, żeby twórcy lub znawcy tej drugiej mieli co krytykować. Żeby powstawało coś w opozycji. Jest swoistym punktem odniesienia. Wreszcie po to, żeby „pokolenie radia Eska” mogło się naśmiewać ze sztywniaków z opery a ci drudzy ubolewać nad upadkiem moralności i dobrego smaku, co staje się później przyczynkiem do powstawania publikacji, felietonów czy programów radiowych i telewizyjnych na ten temat.

A więc kultura jest potrzebna pod każdą postacią, byle by była zachowana równowaga. Obywatele! Ktożyw niechaj słowa me ma w pamięci – zażywajcie kultury rutynowo.

Mariusz Ziółkowski
mariusz.ziolkowski@dlastudenta.pl

06.01.2006

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • polska kultura [0]
    Kaaasia
    2006-01-17 09:50:00
    Trafiłeś w samo sedno... Boli polskie "dekulturowienie"
Zobacz także
Zanieczyszczone powietrze nie mniej groźne niż papierosy[WIDEO]
Zanieczyszczone powietrze nie mniej groźne niż papierosy[WIDEO]

Pyły obecne w powietrzu są drugim po paleniu tytoniu czynnikiem, który powoduje występowanie chorób układu oddechowego.

Kontrowersyjny film straszy Hitlerem [WIDEO]
Kontrowersyjny film straszy Hitlerem [WIDEO]

Kontrowersyjny film sprawił, że temat nienawiści został w końcu nagłośniony.

Prasa o zdrowiu, kuchni i histori podbija polski rynek![WIDEO]
Prasa o zdrowiu, kuchni i histori podbija polski rynek![WIDEO]

Dużym zainteresowaniem czytelników cieszą się gazety o kuchni i gotowaniu.

Ostatnio dodane
Zanieczyszczone powietrze nie mniej groźne niż papierosy[WIDEO]
Zanieczyszczone powietrze nie mniej groźne niż papierosy[WIDEO]

Pyły obecne w powietrzu są drugim po paleniu tytoniu czynnikiem, który powoduje występowanie chorób układu oddechowego.

Kontrowersyjny film straszy Hitlerem [WIDEO]
Kontrowersyjny film straszy Hitlerem [WIDEO]

Kontrowersyjny film sprawił, że temat nienawiści został w końcu nagłośniony.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?