Polityka bez ściemy - Naszym zdaniem

Kaczyński poszedł na całość

2007-02-09 15:11:40

 48 godzin - tyle minęło czasu pomiędzy dymisjami ministra obrony narodowej, Radka Sikorskiego i szefa resortu spraw wewnętrznych i administracji, Ludwika Dorna. Jeden szybki ruch premiera Kaczyńskiego i scena polityczna zachwiała się niczym statek podczas sztormu. Tylko o co w tym chodzi?


Najpierw mieliśmy dymisję Sikorskiego. Oficjalnie z  powodu sporu z wiceministrem Antonim Macierewiczem. W resorcie obrony zastąpił go dotychczasowy szef Kancelarii Prezydenta, Aleksander Szczygło. Ta dymisja wywołała spore zamieszanie na polskiej scenie politycznej. Publicyści, dziennikarze i sami politycy na rozmaite sposoby usiłowali wytłumaczyć tę dymisję.

A to był dopiero przedsmak tego, co miało nastąpić kilkanaście godzin później. Bo oto w czwartkowy poranek gruchnęła informacja o dymisji ministra spraw wewnętrznych i administracji, Ludwika Dorna. Poinformowano, że Dorn odszedł z powodu sporu z premierem o pewne forsowane przez Kaczyńskiego rozwiązanie.

To było oficjalne wytłumaczenie. W mediach pojawiło się za to mnóstwo spekulacji i domysłów. Mówiono o sporze kompetencyjnym (i jednocześnie ambicjonalnym) z ministrem sprawiedliwości, Zbigniewem Ziobro, na tle obsady stanowiska szefa Centralnego Biura Śledczego i o porażce Dorna z ciemną materią rozmaitych przywilejów w strukturach siłowych państwa (Straż Graniczna, Straż Pożarna etc.). Mówiono też, że Kaczyński zdymisjonował Dorna, bo ten jest szanowanym politykiem, cieszącym się dużym poparciem społecznym i sprawnym ministrem. Tego zaś Kaczyński, nie tolerujacy choćby minimalnie niezależnych od niego ośrodków władzy, miał nie ścierpieć i dlatego zdymisjonował ministra.

Poważnie rozpatrywano też wariant, jakoby premier - utrącając Dorna - szykował miejsce w rządzie dla Jana Rokity. W ten sposób chciał ostatecznie zachęcić polityka PO do opuszczenia partii i wyciągnięcia z niej tylu posłów, by umocnić sejmowe zaplecze rządu. Potencjalne przeciągnięcie Rokity na swoją stronę miało ostatecznie pognębić i tak już niemrawą, skłóconą Platformę.

Ciekawą tezę postawił też dziennikarz Bogusław Chrabota. Na swoim blogu pisał: - Premier dokonuje roszady na rzecz centrum. Uderza w Polskę resortową [a zatem Polskę sterowaną przez indywidualistów typu Dorn, czy Sikorski], by ciężar dyspozycji strategicznej przenieść w okolice swojej kancelarii (http://boguslawchrabota.salon24.pl/5726,index.html; wpis z 8.02.2007). Innymi słowy, Kaczyńskiemu chodziło o przywrócenie normalnej demokratycznej zasady, kiedy to instytucje, a nie ludzie nimi zarządzający bardziej się liczą oraz o zwiększenie władzy premiera nad całością rządu.

Rząd miernych, ale wiernych

Tyle można napisać o potencjalnych przyczynach dymisji Dorna. Osobiście sądzę, że tezy o braku zaufania Kaczyńskiego do Dorna nie można brać na poważnie. Były minister, zwany też "Trzecim bliźniakiem", pozostał przecież w rządzie jako wicepremier bez teki. Nie zrezygnował też z partyjnych funkcji. To oznacza jednoznacznie, że Dorn popiera linię polityczną premiera Kaczyńskiego.

Mało wiarygodne są też domniemania o akcji "Rokita w rządzie". Polityk PO niedawno - w kontekście tzw. sprawy szafy Lesiaka - został oskarżony przez Jarosława Kaczyńskiego o "zbrodnię, od której w demokracji gorsze jest tylko morderstwo". Rokita byłby politycznym głupcem, gdyby mimo takich słów - za które premier nie przeprosił - przyjął rządową propozycję. Poza tym, Rokita jest typem państwowca. Łapanie posad, jak leci, nie leży w jego politycznym charakterze.

Ale skoro tezy o zbyt rozbuchanych ambicjach Dorna czy planach wciągnięcia do rządu Jana Rokity można odrzucić, to co stało za dymisją Dorna?

Trochę racji w swoich domniemaniach ma Chrabota. Natomiast moim zdaniem za wszystkim stoi pogłębiająca się nieufność Kaczyńskiego wobec rzeczywistości i świadomość wypalenia ideologicznego projektu IV RP. To stąd wynika jego potrzeba mocnego ściągnięcia cugli władzy.

Od objęcia władzy przez PiS, media i większość inteligencji krytykuje rząd. Niekiedy bardzo ostro. Kaczyński zaś, który w drodze do władzy zebrał tyle razów, co chyba żaden inny polityk, z jednej strony sprawiał wrażenie uodpornionego, z drugiej zdeterminowanego do realizacji własnych projektów politycznych. Teraz wydaje się jednak, że osławiona nieufność i podejrzliwość premiera to nie tylko czcze spekulacje, ale rzetelny opis. Kaczyński sprawia wrażenie człowieka coraz bardziej podejrzliwego i nieufnego. 
Ten wątek łączy się z chęcią skupienia jak największej władzy w swoich rękach. Wobec oporu rzeczywistości, Kaczyński usuwa ludzi choćby odrobinę niezależnych i otacza się politykami miernymi, lecz wiernymi. Bo przecież tacy ludzie, jak nowy szef MON Aleksander Szczygło, zastępca Dorna Janusz Kaczmarek (były prokurator generalny), szefowa dyplomacji Anna Fotyga czy koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann, są ludźmi pozbawionymi własnej wizji. To urzędnicy bez charyzmy, posłuszni wykonawcy poleceń.

Pełna władza potrzebna jest też Kaczyńskiemu, bo ma on świadomość kruszenia się jego politycznego marzenia - IV RP. Lider PiS wielokrotnie głosił, że po Okrągłym Stole Polską rządził "układ", "szara sieć", a wszelkie istotne decyzje zapadały "przy stoliku". W III RP na wszystkim łapę miały trzymać korupcyjne pająki, złożone ze skorumpowanych polityków i członków PRL-owskich służb specjalnych (ze szczególnym uwzględnieniem WSI). To był leitmotiv wizji politycznej Kaczyńskiego.

I choć miał on trochę racji w jednostkowych przypadkach (vide sprawa szafy Lesiaka), to jednak summa summarum się mylił. Pokazuje to choćby tak głośno zapowiadany - niemal jako czarna księga korpucyjno-agenturalnych harców III RP - raport z likwidacji WSI. Trzeba powiedzieć sobie wprost: niczego w nim nie będzie. Na początku mówiono o 115 agentach, których wojskowe służby miały skierować do opanowania telewizji. Później spasowano do 20... A sami szefowie komisji likwidacyjnej - Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski - jeszcze w toku prac wspominali, że na ślady najcenniejszych agentów nie trafiono, bo tacy nie byli ewidencjonowani... Czyli skoro ich nie ma, to i tak są, i my ich znajdziemy... Czyli obraz groteski i absurdu.

Widać więc, że wizja przeżartej agenturą i korupcją III RP nijak ma się do rzeczywistości. Polityczny projekt PiS i Kaczyńskiego kruszy się z każdym dniem. I właśnie po to potrzebuje on pełnej kontroli nad władzą i miernych, posłusznych wykonawców swoich poleceń - by mieć pieczę nad wszystkim i nie wypaść z z siodła władzy. Taka jest filozofia obecnej władzy: skoro nie ma dowodów na istnienie układu, to znaczy, że zostały zniszczone. A zatem trzeba zewrzeć szeregi, usunąć niepokornych i szukać dalej.

Obywatele muszą wiedzieć

Kaczyński jest jednak tylko człowiekiem. Zwyczajnie, po ludzku, nie będzie w stanie mieć pieczy nad wszystkim. Poza tym, otaczanie się ludźmi, którzy nie podejmą jakiejkolwiek decyzji bez jego wyraźnej akceptacji, może być bardzo szkodliwe. Polityka potrzebuje niezależnych, kreatywnych polityków, który są w stanie wykazać się inicjatywą. Którzy będą w stanie indywidualnie ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje. Inaczej pojawia się poważne ryzyko decyzyjnego paraliżu.
Nowoczesna demokracja potrzebuje też umiejętnie regulowanej sieci współzależności między instytucjami. Bo złożoność materii każdej ze spraw, za które odpowiadają poszczególne resorty, jest tak ogromna, że jeden człowiek - nawet Jarosław Kaczyński - nie będzie w stanie jej ogarnąć. Premier powinien otaczać się politykami kompetentnymi, a nie "fachowymi" wyłącznie z racji swojego oddania i wierności.

To wszystko bardzo martwi. Niepokojące jest też inne zjawisko. Dymisje Sikorskiego i Dorna pokazały, że obecna władza nie traktuje Polaków jak świadomych obywateli. Za to bardziej jak potulnych ludzi, dla których demokracja to jedynie dzień wyborczy raz na cztery lata. Te wszystkie przetasowania na szczeblu rządowym... Nikt nic nie wiedział, nawet wytrawni komentatorzy polityczni mieli problem z opisaniem sytuacji. Cóż więc mieli powiedzieć zwykli ludzie?

Tymczasem premier zachował się tak, jakby traktował państwo jako swoje własne puzzle. Które może rozrzucać i układać wedle uznania. Żeby wyrażać się jasno, nie postuluję teraz, by każdą zmianę w rządzie poprzedzało referendum. Ale obywatele mają święte prawo wiedzieć, co też robią opłacani przez nich politycy w opłacanym przez nich państwie. Bo, jak pisze w "Dzienniku" Tomasz Lis - obywatele to nie podwładni, lecz PRZEŁOŻENI polityków.


Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)



Słowa kluczowe: polityka Polska Jarosław Kaczyński Ludwik Dorn dymisja
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]
W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]

„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatni przedwyborczy sondaż. Jak się okazuje, faworytami w wyścigu o tytuł prezydenta miasta są dotychczasowi gospodarze.

Ostatnio dodane
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?