Dziennikarz i dżentelmen - ks. Adam Boniecki
2007-12-11 23:55:14W poniedziałkowy wieczór, 10 grudnia, w sali głównej "Klubu pod Jaszczurami" po raz kolejny zgromadziła się liczna publika. Wyczekiwano bowiem na spotkanie z ks. Adamem Bonieckim, duszpasterzem, dziennikarzem, redaktorem naczelnym „Tygodnika Powszechnego", dawnym przyjacielem Karola Wojtyły, twarzą liberalnego duchowieństwa, nie bojącym się poruszać trudne tematy. Czy i tym razem o nich mówił?
Rozmowa ta była 10 imprezą z cyklu PRESSentacje - spotkań ze znanymi z telewizji i gazet dziennikarzami, podczas których dyskutowano o ich zawodzie, ale także otaczającej nas codzienności. Główny powód zaproszenia księdza to zmiana formatu przez redagowane przez niego pismo. Lecz kwestii poruszano wiele więcej! Tym razem, podobnie jak zazwyczaj w Klubie pod Jaszczurami, było bardzo ciekawie.
Deszczowa noc za oknem wyraźnie kontrastowała z ciepłą atmosferą w sali, gdy zbliżała się godzina 19, moment rozpoczęcia spotkania. Większość miejsc siedzących zajęta, nieszczęśliwi stoją pod ścianą - słowem, frekwencja ogromna! Jeszcze tylko chwilka rozmów, i...
Gromkie oklaski, uśmiech na twarzy, najnowszy numer "Tygodnika..." pod ręką - do sali wkracza ksiądz Adam. Od razu też prowadzący rozmowę Bartek Borowicz wita go pytaniem: „Czy zdarzyło się księdzu kiedyś zaspać na odprawianą mszę?"
Ksiądz Boniecki odpowiada z rozbrajającą szczerością: „Dwa razy. Raz na poranną mszę, inny ksiądz ją odprawił. Gorzej było drugim razem, gdy moi znajomi przyjechali do mnie specjalnie z Francji na chrzest, który miałem udzielić. Była godzinka czasu, chciałem się zdrzemnąć - i gdy się budzę, patrzę że od godziny miałem być w kościele! Czekali bez słowa, spokojnie. Tylko dwadzieścia lat potem, gdy dziewczyna którą wtedy chrzciłem wiozła mnie samochodem, nagle się obróciła i zapytała: wujek, dlaczego Ty wtedy zaspałeś na mój chrzest (śmiech)?" Tą anegdotą przeszliśmy do właściwej kwestii rozmowy.
Co nowego?
Bartek Borowicz: - Dużo uwagi poświęca się nowemu obliczu „Tygodnika". Czy mógłby nam ksiądz napisać co tak naprawdę się zmieniło?
Ks. Adam Boniecki: - Oj, wiele nowego. Przede wszystkim mamy nowy format, składany, tak by wygodnie go było złożyć i mieć w tramwaju, czy wziąć do łóżka do poczytania. Dodano także dział „Zmysły", gdzie opisywać będziemy wszystko co daje nam Bóg za pomocą zmysłów. O, wkrótce ukaże się wspaniały artykuł o różnych rodzajach wina. Zamieściliśmy też dział historii, który dotychczas ukazywał się w osobnych dodatkach.
B.B.: - A który numer był dla księdza najlepszy?
Ks. B.: - Numerem mojego życia był z pewnością ten po wyborze Wojtyły na papieża. Jak to mówię, został wybrany w dobrym dniu tygodnia, bo inaczej byłoby po ptokach (śmiech). Mieliśmy tylko dwa dni. Wszyscy zebraliśmy się jak impulsem w jednym mieszkaniu, nie było wtedy komórek. Turewicz relacjonował nam wszystko telefonicznie z Rzymu, my zaś pisaliśmy. Bo to coś niezwykłego, że biskup Wojtyła, taki zwyczajny duchowny z którym można było porozmawiać, zostaje Ojcem Świętym.
B.B.: - Częstym zwyczajem w redakcjach jest przygotowanie materiałów na wypadek śmierci znanej osoby. Czy „Tygodnik" robił tak też w przypadku papieża?
Ks. B: - Tak, to tak zwany „numer krokodyla". Wszystko jednak poszło na jubileusz pontyfikatu, był to numer wydany z wielką miłością. Czy takie metody są w porządku? Nie. Ale ponure jest zajęcie dziennikarza, bo inaczej artykuł byłby kiepski. Chyba też muszę przygotować zawczasu w redakcji swój nekrolog, bo straszne bzdury o mnie napiszą później (śmiech).
Ksiądz
Adam Boniecki jest też księdzem, duszpasterzem. Tę część jego osoby zajęła druga część spotkania.
B.B.: - Wielu wiernych męczy taki paradoks: jak to jest, że księża jeżdżą mercedesami, gdy pod kościołami żebrują bezdomni. Czy to właściwe proporcje?
Ks. B.: - To jest ogromnie skomplikowany problem. Czy bowiem powinienem sprzedać mojego Opla Astrę i rozdać to tym bezdomnym? Ale może dlatego właśnie pomagam, że mam tego Opla Astrę i mogę wszędzie na czas zdążyć. Poza tym pamiętajmy, że Kościół to nie tylko księża, w instytucji wiele razi. Jak to napisano: „Święty Kościół grzesznych ludzi".
Poza tym nie wszyscy ci żebracy naprawdę potrzebują pieniędzy. Niektórzy, starsi, chcą po prostu na starość przebywać z ludźmi, wolą więc słowo, bym porozmawiał z nimi 10 minut, niż bym dał im te 15 złotych. Ten problem dostrzegł też Jan Paweł II. Zaraz na początku swojego pontyfikatu wybudował w Watykanie ośrodek dla bezdomnych sióstr klarysek, gdzie gotowano te same potrawy co na stół papieski. To prawda, że wybudował także hotel kardynalski, bo kardynałowie przybywający na konklawe mieszkali w strasznych warunkach. Może jednak tego drugiego nie powinien budować? Nie wiem.
B.B.: - A Radio Maryja, tak palący obecnie problem. Co ksiądz o nim?
Ks. B.: - To rzeczywiście trudna kwestia, te animozje między nami. Uważają bowiem nas za najgorszych wrogów. Dwa razy pisałem do ojca Rydzyka o spotkanie, ten ponoć powiedział jednak, że „nie ma sensu z nimi rozmawiać, oni i tak wszystko sfałszują".
***
Tak oto przebiegało spotkanie, w ciepłej atmosferze i przy gorącym przyjęciu księdza przez audytorium. Jakie kwestie będą prześwietlane następnym razem w sali pod Jaszczurami? Przekonajcie się sami.
Marcin Kumięga
(marcin.kumiega@dlastudenta.pl)
Fot. Wikipedia