Dlaczego rusza nas sumienie?
2006-07-18 12:22:16Przechodziłam, jak co dzień, przez Rynek. Moją uwagę zaczęli przykuwać ludzie zbierający na ulicy. Kiedyś się nad tym nie zastanawiałam, czasami dałam, czasami nie i szłam dalej. Nie przyglądałam się, nie zwracałam uwagi, byli dla mnie anonimowi. Byli, ale równie dobrze mogło ich nie być, i tak postępowali też inni przechodnie. Tym razem coś mnie tknęło i zaczęłam obserwować „zbierających" i „dających". Od czasu do czasu podchodziłam do „dającego" i pytałam, co skłoniło go, by to zrobić. Teraz chciałabym przedstawić Wam spostrzeżenia z moich obserwacji.
Skąd się wzięło żebractwo?
Na ulicach - szczególnie dużych miast - ludzie zbierający pieniądze nie są zjawiskiem rzadkim, a tym bardziej nowym. Tradycja tzw. żebractwa narodziła się wraz z powstaniem stosunków materialnych miedzy ludźmi. Zawsze ktoś potrzebował pomocy i prosił o nią tych, którzy mogliby mu jej udzielić. Także uliczni artyści nie pojawili się wczoraj i już od wieków, czasem z braku innych możliwości, a czasem po prostu z wyboru takiego właśnie stylu życia, próbują zarobić na życie, prezentując swoje talenty. Zbierając pieniądze na ulicy, zarówno „żebrak" jak i uliczny artysta musi przyjąć na siebie specyficzną rolę, którą odgrywa przed społeczeństwem.
Przykłady osób zbierających na ulicy - czyli co zrobić, żeby dostać
„Ofiara losu"
Osoby wykorzystujące tę strategię odznaczają się skromnym, wręcz biednym ubiorem. Przyjmują pozycję bardziej „otwartą" - przodem do przechodniów; najczęściej klęczą lub siedzą bezpośrednio na chodniku, czasem na jakimś krzesełku, skrzynce lub na parapecie witryny sklepowej. Są jednak skulone, z pochyloną głową, unikają kontaktu wzrokowego. Proszący posiadają kartkę (najczęściej szarą tekturę), na której przedstawiają część swojej biografii. Jest to życiorys niezwykły, w którym zostają wyartykułowane głównie nieszczęścia, które na nich spadły, np.: "Jestem nieuleczalnie chory, nie mam domu, ani rodziny. Proszę o pomoc!!!" Pieniądze zbierają do skrzynki postawionej przed sobą. Wyglądają na pogodzonych z własnym losem. Być może ich godność nie pozwala im spojrzeć ludziom w oczy, może nie chcą się narzucać i liczą tylko na litościwy gest ze strony przechodzących.
„Bliźni"
W tym przypadku bardzo istotne jest otoczenie, którym staje się tutaj wejście do Kościoła. Osoba przyjmująca tę rolę klęczy na gołej ziemi - ręce ma złożone jak do modlitwy, głowę skuloną w dół. Charakterystyczne jest posiadanie różnego rodzaju atrybutów związanych bezpośrednio z liturgią kościelną, np. różańca, świętych obrazków, książeczki do nabożeństwa, krzyża. Oczywiste staje się odwołanie do wartości chrześcijańskich, w które wpisana jest pomoc bliźniemu.
„Kaleka"
Elementem, który niewątpliwie musi zwracać uwagę przechodniów, jest kalectwo: brak nóg, rąk, ślepota itp. Kalectwo jest na tyle mocno wyeksponowane, że osoba ta nie potrzebuje już właściwie żadnych dodatkowych atrybutów, kartek z opisem nieszczęścia, czy specjalnego pojemnika na pieniądze itp. Sytuacja jest jednoznaczna w swojej wymowie, wręcz jaskrawa na tle rzeczywistości i nie potrzeba jej dodatkowych uzasadnień. Kaleka widzi swoja inność i chce, aby inni też ją zauważyli, w żadnym razie nie próbuje się stopić z otoczeniem. Próbuje zwrócić na siebie uwagę, wykorzystując kontrast, jaki jego osoba wywołuje w zderzeniu z resztą społeczeństwa. Charakterystyczne jest też to, że kaleka nie ucieka od kontaktu wzrokowego, nie spuszcza oczu, a wręcz przeciwnie - stara się bacznie obserwować przechodniów, wyłapując wśród nich potencjalnych ofiarodawców i próbuje w ten sposób nawiązać z nimi bezpośredni kontakt. Próbuje tym samym doprowadzić do powstania pewnego rodzaju psychicznego zobowiązania, które zmusi przechodnia do głębszej refleksji i do złożenia datku.
„Na psa"
Elementem, który ma w większym stopniu przemówić do przechodnia i wzbudzić w nim większą litość, jest posiadanie zwierzęcia (przeważnie psa). Zwierzęta są zaniedbane, leżą albo biegają obok zbierającego. Można powiedzieć, że są bardziej bezbronne niż ich „właściciele", dlatego to właśnie one są często powodem złożenia datku.
„Muzyk"
Ważnym elementem są tutaj zdolności artystyczne osoby proszącej (śpiew bądź gra na jakimś instrumencie). Taka działalność często traktowana jest jako rodzaj pracy zarobkowej - grająca osoba dostarcza przechodniom przeżyć estetycznych, umilając czas spędzany na zakupach czy na spacerze, za co otrzymuje datki. Osoba ta zwykle zaangażowana jest w to co robi i sprawia jej to przyjemność. Szuka też kontaktu z przechodniami obserwując ich, próbując zwrócić na siebie większą uwagę. Można ją spotkać w najczęściej uczęszczanych miejscach (główne ulice, rynki, deptaki itp.).
„Mim"
W tym przypadku zbierający wykorzystuje swoje uzdolnienia aktorskie. Strategia ta zwraca uwagę ze względu na swoją zamierzoną „prostotę". Aktor nie wykonuje żadnych ruchów, co jest swego rodzaju prowokacją, która ma wzbudzić ciekawość. Właśnie złożenie datku ma ją zaspokoić, ponieważ dopiero wtedy mim zaczyna się poruszać. Ważnym elementem jego „przedstawienia" jest jego strój (postaci z bajek, „biała dama", „Statua Wolności", „Stalin"), który w dużym stopniu kontrastuje z rzeczywistością, sprawiając wrażenie wyjątkowości sytuacji.
Śpiew, muzyka, ubiór...
Wyniki obserwacji wskazują na największą skuteczność zbierania pieniędzy poprzez granie i śpiewanie. Sposób ten wykorzystały dziewczyny w wieku około 15-20 lat zbierające pieniądze „na wino". Zaskakujące były niektóre powody uzyskania przez nie datków: " - Bo nas zaczepiły..."
" - Dałam, bo były trzeźwe i szczere"- mówi ok. 20 - letnia dziewczyna. „ - Bo stanęły mi na drodze i musiałem dać" (chłopak, ok. 20 lat). Obydwie wypowiedzi wskazują na to, jak istotny staje się bezpośredni zwrot do konkretnej, wybranej z tłumu innych, osoby - prośba okazuje się wtedy bardziej zobowiązująca. „ - Jestem punkiem i daję wszystkim punkom" - mówi inny ofiarodawca, ok. 25 - letni mężczyzna. Ważny okazuje się zatem także strój, wskazujący na przynależność do tej subkultury. Czasem istotny staje się podstawowy element strategii, a więc gra i śpiew jednej z dziewczyn, tak jak w przypadku innego młodego mężczyzny (lat ok. 25): „Też gram na gitarze i doceniam grę tej dziewczyny", ale również może w ogóle nie mieć wpływu na motywację datku: „ - Zwykle nie daję. Po prostu miałam ochotę, poza tym podoba mi się, że dziewczyna, która nas prosiła, była szczera" - mówi schludna dziewczyna (lat ok. 25). Mimo, że cel jest raczej prozaiczny, w tym wypadku ważniejsze okazują się zaangażowanie i szczerość.
Dużym powodzeniem cieszył się też mim i muzyk śpiewający arie. Złożenie datku ofiarodawcy uzasadniali tak: " - On zasłużył na te pieniądze tym bardziej, że przecież coś próbuje robić, że tak zarabia na życie i przynajmniej nie wygląda jak lump" czy np. „On jest artystą i to jest jakby jego zawód, więc skoro pracuje, to ja to doceniam". Granie jest rodzajem pracy, nie stoją bezczynnie, dlatego zasługują na nagrodę.Ludzie są wrażliwi na ludzkie kalectwo, dlatego takie osoby również często wspomagają datkiem: - „Wzruszył mnie sam widok, którego przecież nie sposób nie zauważyć. Dałem, bo poczułem jego słabość i bezradność"- wypowiedzi mężczyzn w wieku 40 i 25 lat .
Z potrzeby serca. Bo też mam dzieci...
Czasem cel zbiórki schodzi na drugi plan, ważne stają się indywidualne, wewnętrzne odczucia dających, które są skierowane właśnie na drugiego człowieka: " - Chcę być po prostu dobrym człowiekiem, zostałem wychowany w duchu salezjańskim" - mówi 15 - letni chłopak. Inny mężczyzna dodaje: " - Tu liczy się nie cel, ale po prostu ludzkie miłosierdzie... Chcę być lepszy każdego dnia, bo świat ciągle staje się gorszy." Niektórzy dający zauważają, jak bardzo los zbierających jest bliski ich losowi i jak niewiele potrzeba, by ich też mogło to spotkać: „ - Trzeba pomagać, może kiedyś nam też przyda się pomoc" - mówi 70-letnia kobieta, a cytowana już 40 - latka zauważa: " - Ja też mam dzieci i przecież nie mogę być pewna, że im nie przytrafi się jakieś nieszczęście."
Zdarza się, że dający wolą wesprzeć zbierających w sposób inny niż poprzez wręczanie gotówki, np. poprzez kupienie żywności. " - Kupiłam jedzenie, bo stwierdziłam, że tak pomogę mu bardziej bezpośrednio i przynajmniej mogę być pewna, że nie wyda tych pieniędzy na coś innego" - powiedziała mi pewna 30 - letnia kobieta.
Nie jesteśmy jednak społeczeństwem tak do końca bez serca i wartości. Wielu z nas z różnych, często indywidualnych względów wspiera potrzebujących na ulicy, kupuje potrzebującym jedzenie lub wspiera ich choćby dobrym słowem. Zdarza się też tak, że dajemy, by zagłuszyć własne sumienie. Nieważne, w jaki sposób pomagamy, jakie mamy intencje. Ważne, że to robimy i że nie zostawiamy tych ludzi samych sobie.
Katarzyna Dal (katarzyna.dal@dlastudenta.pl)