Benjamin Barber: Kapitalizm skończy jak komunizm?
2008-10-08 15:00:42- Komunizm upadł z powodu braku demokracji i wewnętrznych sprzeczności. Byłoby ponurą ironią, gdyby kapitalizm upadł z tego samego powodu, przez brak prawdziwej demokracji - opowiadał prof. Benjamin Barber, analizując przyczyny obecnego kryzysu finansowego na świecie. Sławny amerykański politolog wyłożył swoje poglądy podczas wykładu na Dolnośląskiej Szkole Wyższej.
Barber zaczął swoje wystąpienie od żartu.
- Dziękuję organizatorom, że specjalnie na czas mojej wizyty wystarali się o kryzys gospodarczy na świecie. Dzięki temu moje poglądy zabrzmią o wiele mocniej - śmiał się.
Później już tak wesoło nie było. Amerykański politolog ze swadą opowiadał o źródłach obecnego kryzysu finansowego. Na ławie oskarżonych chciałby posadzić ideologię neoliberalną, mamiącą ludzi mirażem nieskrępowanej konsumpcji oraz "nowy kapitalizm", wraz ze swoim ogłupiającym etosem infantylizmu. Te dwa czynniki - zdaniem Barbera - odpowiadają za krach zaufania w kapitalizmie, a w efekcie za groźne załamanie gospodarcze.
- Po upadku komunizmu, gospodarka wolnorynkowa została uznana źródłem powszechnego szczęścia. Tymczasem była to mitologia, podobnie ślepa jak wiara w komunizm - krytykował Barber.
Zdaniem Barbera, dzisiejsza sytuacja kapitalizmu jest niemal identyczna, jak latach 80. XIX wieku i później w latach 20. Opowiadał, jak po wojnie secesyjnej w USA powstało mnóstwo monopoli i trustów. Przez to kapitalizm pozbawił się swojej podstawy, czyli wolnej konkurencji. Dopiero interwencja prezydenta Theodore'a Roosevelta ujarzmiła rozbestwionych przedsiębiorców.
Podobnie stało się w latach 20., kiedy też konsumpcja stała się nieograniczona, a finansiści zupełnie beztroscy. Jak to się wówczas skończyło, wiadomo - gigantycznym kryzysem na Wall Street, ruiną gospodarki USA, kryzysem na świecie. Także wtedy kapitalizm postawiła na nogi interwencja państwa. Wprowadzony przez prezydenta Franklina Roosevelta New Deal dał systemowi nowy zastrzyk energii i usprawnił go.
Stan optymalnego działania kapitalizmu trwał zdaniem Barbera do lat 70. Wtedy i w USA, i w Wielkiej Brytanii wprowadzono szeroko zakrojone reformy liberalne. Kontrolne funkcje państwa zostały wtedy zredukowane do minimum. Rynki zaczęły działać bez kontroli. Profesor przypomniał maksymę prezydenta USA, Ronalda Reagana, z tamtego czasu: "Jeśli gdzieś są kłopoty, to na pewno problemem musi być rząd".
Te reformy i "zaczadzenie" neoliberalizmem, zdaniem Barbera doprowadził do dzisiejszych problemów.
- Jaki z tego wniosek? Że kapitalizm pozbawiony kontroli zjada własny ogon. Niszczy nie tylko państwo, ale i sam siebie - puentował Barber.
Drugie miejsce na liście oskarżonych o wywołanie kryzysu zajął "nowy kapitalizm" i ideologia konsumpcji. Barber przypomniał, że kiedyś głównymi cnotami kapitalizmu było oszczędzanie, ciężka praca, inwestowanie, a przede wszystkim umiar.
- Kiedyś kapitalizm odpowiadał realnym potrzebom. Ale gdy już je zaspokoił, musiał jakoś funkcjonować. Dlatego zaczął sprzedawać potrzeby, a nie produkty - analizował Barber.
Kapitalizm w oczach Barbera stał się motorem konsumpcji, a nie produkcji. Jego clou to teraz wydawanie, a nie oszczędzanie. Jego etyka to już nie etyka umiaru, opisana przez Maxa Webera, lecz etyka infantylizmu.
- Przez to dorośli zachowują się jak dzieci. "Chcę tego, chcę tego!", krzyczą, nawet jeśli towar jest im niepotrzebny - szydził Amerykanin.
Profesor wytoczył przeciwko tej nieskrępowanej konsumpcji najcięższe działa. Stwierdził, że ideologia konsumpcjonizmu niczym się nie różni od komunizmu.
- Konsumpcjonizm też jest wszędzie, podobnie jak partyjna propaganda komunistów. Próbuje zawłaszczyć wszystkie dziedziny życia. Reklamy atakują zewsząd. I my nazywamy to wolnością! - grzmiał Benjamin Barber. Zastrzegł przy tym, że oczywiście wie, iż obecnie nikt nie wsadza ludzi bez powodu do gułagów. Ale rynek, choć pozornie nie winny, jest równie groźny. Z prostego powodu: bo ogłupia ludzi.
Barber śmiał się, że czasem też trudno mu się oprzeć zakupom i niekiedy sprawia sobie modne gadżety. Jego zdaniem problem nie tkwi jednak w samym kupowaniu, lecz w nieskrępowanej i obłędnej konsumpcji. Przytaczał statystyki mówiące, że w USA prawie 20 milionów osób deklaruje się jako zakupoholicy, kupujący, "bo tak" i bez wyraźnej potrzeby.
To nie kryzys strice ekonomiczny. To nie problem ze śmieciowymi kredytami, które są jak swego rodzaju trądzik systemu finansowego - do szybkiego wyleczenia. Obecne zawirowania gospodarcze to to już kryzys polityczny. Jego korzeni należy upatrywać w załamaniu kapitału społecznego i totalnym braku zaufania na rynkach. Barber wskazywał, że banki nie wierzą już nawet w pomoc od rządów, tak dalece przeżarł je strach i nieufność.
- Kapitalizm to jedyny wydolny system ekonomiczny, jaki znamy. Należy go bezwzględnie wspierać. Ale kapitalizm bez regulacji, bez społeczeństwa obywatelskiego i solidnych ram prawnych niszczy wszystko wokół - przekonywał Barber.
Amerykański politolog nie wystawił jednoznacznej recepty na obecną chorobę. Ale wynika to z jego wiary w różnorodność demokracji. I tak, jak system demokratyczny niejedno ma oblicze, tak i wolny rynek jest zależny od ram kulturowych czy społecznych.
Jedno rozwiązanie da się jednak z myśli Barbera wydestylować - nie wolno dać się już omamić neoliberalnym szamanom. Państwo powinno aktywniej regulować funkcjonowanie gospodarki. Przede wszystkim przez wymuszanie na kapitalistach większej odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Nie może być tak, że w czasach prosperity kapitaliści chcą działać bez kontroli, a w czasie kryzysu - oczekują pomocy od państwa i podatników. Barber wyszydził taką postawę, mówiąc, że gdy przychodzi kryzys - kapitaliści nagle nie mają nic przeciw państwu i jego ingerencji.
To nie program socjalistyczny. To kwestia rozsądku.
Łukasz Maślanka
(lukasz@dlastudenta.pl)