Smutny koniec „rzeźnika Bałkanów”
2008-08-04 12:41:48Dla jednych barbarzyńca, zbrodniarz wojenny, rzeźnik Bałkanów. Dla innych bohater, idol, ikona serbskiego patriotyzmu. Kim jest Radovan Karad¾ić? Dlaczego się ukrywał? Czemu go zatrzymano? Co się mu zarzuca?
Radovan Karadżić urodził się 19 czerwca 1945 r. w Czarnogórze. Mąż. Ojciec dwójki dzieci. Z wykształcenia psychiatra. Z zamiłowania poeta. Ale nade wszystko polityk. Skrajny nacjonalista. Śnił o potędze swojej ukochanej Serbii. W latach 1992-1995 prezydent Republiki Serbskiej w Bośni. W trakcie wojny bałkańskiej (czytaj: wojny w Bośni) najwyższy zwierzchnik serbskich sił zbrojnych. Głównodowodzący.
Wtedy też pokazał swoje prawdziwe oblicze. Te okrutne, zbrodnicze. Rękami czetników wymordował tysiące ludzi. Nie oszczędzano wówczas nikogo. Masakrowano bezbronnych cywili. W tym kobiety, dzieci, starców. To miała być zemsta na bośniackich muzułmanach. Za to, że wypowiedzieli posłuszeństwo władzy w Belgradzie. Bo chcieli utworzenia własnego, niezależnego, niepodległego państwa. Przyszło im za to zapłacić wyjątkowo krwawą cenę. Statystyki są porażające: 12 tysięcy zabitych w Sarajewie, 8 tysięcy zabitych w Srebrenicy...
To wszystkie zbrodnie obciążają Radovana Karadżicia.
21 lipca 2008 roku. Późny wieczór. Świat obiega sensacyjna wiadomość. Mają go! Wreszcie wpadł. Już się nie wywinie. Odpowie za to, co zrobił.
Bujna, siwa broda szczelnie przykrywająca facjatę, dżungla niedbale zaczesanych włosów na głowie, gigantyczne, zajmujące prawie połowę twarzy okulary, a w dowodzie: Dragan Dabić. Oto najnowszy - wielce prawdopodobne, że ostatni - wizerunek wykreowany przez Radovana Karad¾icia na wolności.
Pierwsze listy gończe rozesłano za nim 13 lat temu. Rozpoczęto poszukiwania. Służby specjalne przeczesywały miasto po mieście, wioskę po wiosce. Deptały mu po piętach w dzień i w nocy. Bez ustanku. Wszystko na nic. Zbieg był nieuchwytny. Zawsze dwa kroki przed tropicielami. Zwodził, wymykał się, pokazywał plecy.
Widziano go w wielu miejscach. Schronienia szukał w klasztorach i gospodach. Głównie na górzystym serbskim pustkowiu. Często zmieniał miejsce pobytu.
Rozzuchwalony sprzyjającą mu fortuną oraz indolencją swoich „prześladowców", postanawia zagrać va banque. Dzięki pomocy wysoko postawionych przyjaciół (domysły autora), zmienia tożsamość. Idzie za ciosem. Dokonuje „korekty" wyglądu. Po niej sam siebie nie rozpozna w lustrze. Ale to jeszcze nic! Pod ekscentryczny image dobiera sobie nowy fach. Zostaje...uzdrowicielem. Przenosi się do Belgradu, gdzie oferuje swoje usługi w jednej z tamtejszych klinik. Jest aktywny zawodowo. Uczestniczy w sympozjach, pisze artykuły do gazet. Prowadzi bujne życie towarzyskie. Wszędzie go pełno. Jest stałym bywalcem stołecznych kawiarenek. Ma nawet kochankę! Fotografuje się często i chętnie. Bez krępacji zakłada własną stronę internetową, na której się reklamuje. Wszystko idzie jak z płatka.
Do czasu! Nadchodzi feralny 21 lipca. Niczego nieświadomy, niepomny niebezpieczeństwa udaje się na wypoczynek. Wsiada do autobusu. Do kurortu jednak nie dotrze. Zostanie obezwładniony, wyprowadzony z pojazdu, a następnie odtransportowany do najbliższego aresztu. Tak zakończy się ta wielka mistyfikacja.
Konflikt etniczny w byłej Jugosławii po dziś dzień skrywa wiele tajemnic. Wciąż nie znamy wielu istotnych faktów. Do tej pory nie rozliczono wszystkich winowajców tego zbiorowego aktu nienawiści. Niewinnych było niewielu. Winnych zaś cała masa. Po każdej ze stron. Nie tylko tej serbskiej.
Sam Karad¾ić wydaje się być w sytuacji beznadziejnej. Dowody są niepodważalne. Wszystko świadczy na jego niekorzyść. Jeśli haski trybunał potwierdzi choć część stawianych mu zarzutów, resztę życia spędzi w celi.
Mariusz Duszyński
(nazymzdaniem@dlastudenta.pl)