Pogrzebana za życia
2009-03-26 13:56:18Fenomen Jade Goody to jedno z ciekawszych medialnych zjawisk ostatnich lat. Dziewczyna ze społecznego marginesu zrobiła oszałamiającą karierę dzięki udziałowi w brytyjskiej wersji Big Brothera. Od tego momentu media były nieustannie obecne w jej życiu. Były przy niej również w momencie śmierci, gdy nie udało jej się wygrać walki z rakiem.
Goody teoretycznie nie miała niczego, co pozwoliłoby jej odnieść życiowy sukces. Pochodziła z rozbitej rodziny, nie miała wykształcenia, do tego dochodziły jeszcze problemy z alkoholem. Wchodząc do domu Wielkiego Brata, od początku stała się pożywką dla mediów. Rozkoszowała widzów swoją ignorancją, mówiąc m.in. że Cambridge jest dzielnicą Londynu. Okazało się jednak, że to właśnie takiej bohaterki potrzebowali ludzie. Zabójcza mieszanka otwartości, wrażliwości, bezpruderyjności i głupoty urzekła miliony telewidzów. Odchodząc z Big Brothera, była już archetypem celebrity: nie była znana z niczego poza faktem, że jest znana. Później wielokrotnie zwracała na siebie uwagę, jak wtedy, gdy obraziła hinduską aktorkę rasistowskimi inwektywami.
Prawdziwy wybuch popularności Jade nastąpił jednak, gdy zachorowała na raka. Ten okazał się nieuleczalny. Magazyn OK! zapłacił Goody 700 000 funtów za wyłączność na przeprowadzenie relacji z jej ślubu z narzeczonym, drobnym przestępcą odbywającym wyrok za pobicie. Całość dochodów została przeznaczona na jej dwóch małych synów. Kolejne pieniądze otrzymała za możliwość nakręcenia dokumentu o walce z chorobą. Spirala nakręcała się dalej - filmowcy już zabijają się o prawa do sfilmowania życia Jade. Nie powinno to nikogo dziwić – wytarty slogan mówiący, że życie pisze najlepsze scenariusze w tym wypadku sprawdza się doskonale. Tym samym na konto rodziny celebrytki wpłyną kolejne setki tysięcy funtów. Naturalnie, w mediach oficjalnie obowiązuje szlachetna wersja głosząca, aby wśród ludzi wzrósł poziom wiedzy o chorobach nowotworowych. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że od momentu nagłośnienia choroby Jade profilaktyka raka szyjki macicy wzrosła w Anglii o 25%.
Goody najbardziej jednak zadziwiła na 3 dni przed swoją śmiercią. OK! wydał specjalny numer żałobny poświęcony jej życiu z nekrologiem na okładce. Szokujący precedens musiał się odbić szerokim echem. Znamy co prawda przypadki, gdy media mają przygotowane podobne wydawnictwa na śmierć sławnych osób – nigdy nie jednak nie doszło do złamania tej reguły z premedytacją i świadomym uśmierceniem kogoś za życia.
Postawa gwiazdeczki stanowi pole do popisu dla wszystkich etyków. Z cynicznego punktu widzenia nie sposób przecież oprzeć się wrażeniu, że Goody zawdzięczała swój najlepszy czas w życiu właśnie mediom i być może poczuła, że musi im ten dług spłacić. Te bez skrupułów wykorzystały sytuacje, bo nic nie sprzedaje się lepiej niż życie i śmierć zwyczajnego-niezwyczajnego człowieka, zwłaszcza jeżeli wszystko dzieje się za jego zgodą. Nie można jednak w żadnym wypadku jednoznacznie potępiać Jade za jej wybór. Czy jako matka nie miała prawa chwytać się wszelkich możliwych sposobów, żeby zapewnić swoim przedwcześnie osieroconym dzieciom jak najlepszego startu życiowego? Nie mając przed sobą nic poza śmiercią trudno jest bać się czegokolwiek innego.
Zastanawiając się nad przypadkiem Goody, warto chyba przypomnieć sobie podobną sytuację, która miała miejsce całkiem niedawno i to w naszym kraju. Dobro dziecka było również głównym motywem działań Agaty Mróz, a jednak jej walką z białaczką skłaniała do refleksji i do zadania sobie podstawowych pytań o istotę życia. Pomimo całej sympatii i współczucia dla Jade, trudno wierzyć, że po jej śmierci zostanie coś więcej niż wspomnienie medialnego show.
Ciszej nad tą trumną? Na pewno nie nad tą sprawą. Pytań w niej będzie zawsze więcej niż jasnych odpowiedzi.
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)