Socjalistyczna prawica i inne polskie dziwy
2007-08-22 16:15:35W obecnej sytuacji konkluzja, iż PiS tworzy dobry dla Polski rząd, byłaby samobójstwem dziennikarskim. Chaos rozlał się po kraju kiejby mleko. Nie chodzi tu nawet o ciągłe rotacje, kupczenie stanowiskami, nepotyzm (także w platformerskiej Warszawie!). Nie chodzi o fakt, że rządzi(ł?) nami warchoł, drobny wiejski cwaniaczek jak również polityk, którego ojciec głośno wołał, że należy utrzymać PRL. Nie!
Chaos A.D. 2007
Chodzi o rzecz zgoła poważniejszą, głębszą, o pewne zmiany niemalże kulturowe - trwalsze i bardziej ekspansywne w swym oddziaływaniu. O (nieodwracalne w skutkach?) zmiany typologiczne. Oto bowiem partia rządząca, najbardziej obecnie wdzięczny temat do obśmiania, zszargania i wyszydzenia (kto się śmieje, jest w porządku, hej! hej!), z podniesioną przyłbicą dumnie i majestatycznie uważa się za bastion prawicy. Podobnież LPR - prawica jak ta lala. I to nawet skrajna, bo narodowa. Kto patrzy na programy polityczne rzeczonych partii, widzi zaś dobrze: czerwono tam aż razi w oczy. Becikowe, rozrośnięta biurokracja, niechęć do obniżania podatków i cięć socjalnych. Kochana postkomunistyczna lewica, SLD (znana głównie z afer i najbrzydszego człowieka świata, Ryszarda K.), ustami Leszka Millera (jeszcze w poprzedniej kadencji) zaś domaga się podatku liniowego! Konserwatywno - liberalna PO chce utrzymywać największą studnię bez dna w naszym kraju, jaką jest ZUS (p. Grzegorz Schetyna, p. senator Gowin w programie „Młodzież Kontra") oraz łożyć więcej, niż koalicja na becikowe (JMR i jego pomysł 1000 euro na wsparcie rodziny). Andrzej Palikot, platformerski nadworny błazen nr 1, obnosi się ze swym homoseksualizmem i miłością do LSD. Że taki niby wyzwolony ze stereotypów i tolerancyjny gość. Nie wspominając już jego performance z bronią i wibratorami. Konserwatysta pełną gębą. Za podobne deklaracje (tak, wiem, to tylko próba manifestu przeciw faszyzmowi w naszym faszystowskim państwie) kilka lat temu na pysk z Unii Pracy wylatuje, skądinąd przyjemny w obyciu, Tomasz Nałęcz. Przypominam: UP choć plankton i nikt na nich nie głosuje, to partia uznawana za zdecydowanie lewicową!
Chaos w kraju panuje również dlatego, że zrewidowały się pewne wartości. I to tak radykalnie, o 180 stopni. Ongiś istniał jasny podział na lewicę i prawicę. Teraz za sprawą PO lewica jest nadal be, bo komuna, syf i afery - ale prawica PiSowa jest jeszcze gorsza, bo faszyści, ciemnogrodzianie i homofoby ohydne. Prawicowy elektorat podzielił się jak jeszcze bodaj nigdy w historii najnowszej. Narodowcy spod egidy LPR bardziej chyba nienawidzą euroentuzjastów i umiarkowanych kapitalistów z PO, niż reliktu PZPR - SLD!
Mamy zatem groch z kapustą, mydło i powidło, a idealistycznych formacji jak na lekarstwo (może poza prawicową konserwatywno-libertariańską UPR, nacjonalistycznym NOP i ONR czy lewacką PPS pana Piotrka Ikonowicza). Wszyscy do żłobu lecą jak stado baranów, bez pomyślunku i rzadko kiedy z głową pełną marzeń o Polsce wolnej, bogatej i niepodległej. Dochodzą tu do głosu bardziej partykularne potrzeby: gruby portfel i ewentualna reelekcja na kadencję następną.
Że mamy nieład w Polsce, ustaliliśmy. Nieład ideowy i metodologiczny.
Poza rzeczonym chaosem, w pewnym momencie w kraju nad Wisłą zapanował również szok, który wielu jeszcze po dziś dzień odbija się czkawką. Chodzi mi o ten nagły i niespodziewany rozłam, o tę przepaść, która stała się udziałem dwu partii będących przed wyborami bliżej siebie, niż Pat i Kot. PiS i PO miały dać Polsce popisową koalicję na długie, tłuste lata. Byliśmy pewni, że Polska w UE zasiądzie do rozmów z Niemcami, Francją czy Wielką Brytanią jako godny i równy partner. Wierzyliśmy, iż gospodarka ożywi się przez wolnorynkowe reformy proponowane przez platformersów, a przeszłość zostanie raz na zawsze rozliczona i zamknięta. Mieliśmy nadzieję, że w Polsce wreszcie zapanują idylliczne warunki po temu, byśmy rozwinęli swój potencjał, a sarmackie marzenia stały się rzeczywistością.
Stało się inaczej: PiS wygrał wybory, choć nie miał! PO szlag trafił. Prezydent też okazał się nie liberalny, a solidarnościowy. Państwo szlachta poobrażali się jak francuskie czworonogi na Kaczorów i s-kę i powiedzieli: figa! My z wami koalicji nie robimy. No chyba że to my rozdawać będziemy tu karty...
Zachłysnąwszy się pewno niespodzianym przejęciem władzy, słynny strateg Jarosław (i jego świta) na taki stan rzeczy w żadnym wypadku zgodzić się nie miał prawa. Porządził chwilkę w odosobnieniu, bezproduktywnie, bo rząd mniejszościowy forsować sam ustaw nie był w stanie. SLD, PO i cała reszta bawili się setnie grając panom Kaczyńskim (często dla zasady) na nosie. Taką, proszę Państwa, mamy opozycję. Widząc swą polityczną indolencję, PiS postanowił wyciągnąć rękę po narodowców z LPR i populistów z Samoobrony. Dalszy ciąg jest Państwu dobrze znany...
Zapanował zatem marazm. Prawo i Sprawiedliwość wraz z sojusznikami rządzili (i nadal rządzą) dość ślamazarnie, potykają się co rusz o mikrofony nieuważnie pozostawione przez dziennikarzy czy inną Renatę Beger. Układ sprzeniewierzył się przeciwko dzielnym braciom.
Opozycja jednak, miast szafować alternatywami, rzucać co i rusz nowym pomysłem ocalenia kraju, biernie przygląda się poczynaniom bliźniaków i czeka tylko, by wbić szpilkę w kuper panom K., gdy kryzys (częściej jednak - kryzysik) zmierza ku swemu apogeum. Nie konstruuje, lecz pognębia. Lawina inwektyw, pomyj, jadu ze strony światłej opozycji (bywa, że uzasadnionych!) to jej sposób na sondażowy sukces. Najsmutniejszy, niestety, wydaje się fakt, iż bezsprzecznie prym we wrzucaniu kamyczków do pisuaru Kaczorów wiedzie niedawny kum - Platforma. Jak na złość: co powiedzą bracia, PO skrytykuje. Jeżeli Kaczor powie, że świeci słońce, Donald i cała jego trupa - że noc głucha. Zalatuje hipokryzją. Zwłaszcza krytyka IV RP (pomysł m.in. prof. Śpiewaka i Jana Marii), lustracji (popieranej przed wyborami przez liberałów) i ogólnie biorąc - pomysłów, które swego czasu były inicjatywami niemalże wspólnymi. Dwie twarze państwa platformersów wyłaniają się także w innych miejscach- chociażby kiedy nadeszła opcja przyspieszonych wyborów... głosowali przeciw takiemu scenariuszowi, wijąc się niczym piskorz w meandrach wykształciuszej sofistyki i tłumacząc, że tak jest lepiej dla kraju (czytaj: sondaże nie dają jeszcze pewnego samodzielnego rządzenia dla PO).
PR PO RP
Trzeba jednak przyznać PO, iż dzierży niesamowicie dobry, skuteczny PR . Oto bowiem okazuje się, iż głosowanie/niepopieranie PO jest niczym papierek lakmusowy weryfikujący naszą inteligencję, wykształcenie, „europejskość" etc. To PO, wzorem swych protoplastów z Unii Demokratycznej, mianowało się ex cathedra moralnymi autorytetami, uzurpując sobie monopol na prawdę, rację, mądrość, fajność, dowcip i sznyt. Wspierani w swym antyPiSowym nastawieniu przez takie tuzy medialnego światka, jak Kuba Wojewódzki czy Szymon Majewski, zbijali polityczny kapitał na każdym najdrobniejszym potknięciu rządzących. A ludzie kupują PO z całym jej inwentarzem za dobrą monetę, przyjemnie łechcząc swe ego i odcinając się samym tylko aktem głosowania od PiSowskiego motłochu i ciemnogrodu. Medialny oręż jawi się jako najmocniejszy w stajni pana Tuska i jego rycerzy. Merytorycznie bowiem ich platforma kuleje.
I choć oddaję cesarzowi, co cesarskim jest, to jednak - przyznam bez bicia - męczą mnie już nibyśmieszne antykaczyśnkie dowcipasy rodem z III...b. Ziewam, gdy czytam o kolejnej hucpie rozmiarów niewyobrażalnych - potem przeważnie okazuje się, że błahostka li to ledwie była, tyle że znów panu Niesiołowskiemu (Komorowskiemu) wezbrała się ochota na kolejne nudne jak flaki z olejem bon moty*. Nuży mię ta niekończąca się nagonka na rząd. Mierzi, gdy jedynymi antyrządowymi argumentami są te o niereprezentacyjnej aparycji prezydenta czy gafach jego żonki. Zalatuje mi faszyzmem, gdy media ramię w ramię z politykami opozycji szydzą z kalectwa posła Gosiewskiego. Choć faszystowską łatkę przyczepiamy koalicjantom - bo wierzą w Boga, a przecież w UE Go nie lubimy. Tytułem dygresji: w Wielkiej Brytanii laburzyści ostatnio zaczynają walczyć o odzyskanie brytyjskości. Mówią ustami torysów o konieczności odzyskiwania tego, co powoli zatraciło się w multikulturowym społeczeństwie. Torysi zaś sięgają po hasła socjalne. Morał? Gdyby to torysi mówili o walce w celu odzyskania tożsamości, oskarżeni zostaliby pewnikiem o rasizm. Podobnie rzecz ma się u nas. Wniosek drugi: Europa (a w zasadzie UE) ogólnie przejawia niechęć wobec prawdziwej prawicy i także przeżywa metodologiczny mętlik, jak Polska. Ale to już temat na osobną historię...
Wrzuć na luz, człeku!
Jaki jest sam rząd? Zapewne nieidealny. Jak każdy. Od czasu do czasu panowie w średnio schludnie skrojonych garniakach walną faux pass, czasem nieco mocniejsze, niż moglibyśmy się spodziewać (vide przyznanie gen. Jaruzelskiemu Krzyża Zesłańców Sybiru). Oczywiście, realizują chłopaki z wielkiej triady Kaczor - Lepper - Giertych swe socjalistyczne pomysły, ale czy to może być zarzut? Zwłaszcza kiedy pada z ust tych, którzy de facto ów system budowali i wspierali przez lat już ponad 17? LPR, PiS, Samoobrona to są partie socjalistyczne, nawet jeśli wycierają sobie gęby patriotycznym etosem. Podobnież jak SLD, SDPl, UP, PSL czy nawet PO. Mamy mieć za złe owe mityczne 3 miliony mieszkań? Oczywiście, to bzdura wierutna, ale jak pięknie wpisująca się w socjalizujący charakter PiS. I tyle w temacie. Natomiast nie uważam, by był to rząd najgorszy ze wszystkich dotychczasowych w poprzełomowej Polszcze, jak wmawiają nam postępowe światłe media i ich pięknie wymuskane twarze moralnych autorytetów pokroju redaktora Lisa (swoją drogą, ciekawe, jak zareagował biedny redaktorzyna na powstanie nowej formacji o dźwięcznym skrócie?). Cóż bowiem tragicznego (wyabstrahowawszy wszelkie zarzuty wspomnianej przeze mnie natury estetycznej) w skutkach uczynił?
O Kaczorach napisano już setki stron, a internetowe portale pękają w szwach od nawału kolejnych ploteczek nt. życia seksualnego premiera czy wieku pani Marii Kaczyńskiej. Są tarcia, aferki (śmiem twierdzić jednak, że nie takie, jak za czasów SLD), może niebawem - przyspieszone wybory. W Polsce jednak nie ustaje larum, histeria wręcz, że zaścianek, że sarmacja pełną gębą (to o polityce zagranicznej), że homofobia aż piszczy, że inkwizycja i takie tam brednie. Tymczasem warto zastanowić się przez sekundę: czy gdyby było aż tak źle, byłoby tak dobrze? Czy roiłoby się w naszych większych miastach od szalonych i kolorowych Brytyjczyków? Czy otrzymalibyśmy EURO, gdyby sytuacja w kraju, jak rysują niektórzy, wyglądałaby tak, jak np. w Argentynie przed jej bankructwem? Czy Wrocław byłby nadal miastem pełnym żurawi? Czy napływałyby kolejne inwestycje?
CH.W.D.P.O.?
PO balansuje sobie między młotem i kowadłem, staczając się w otchłań nijakości i populizmu, czerpiąc hasła raz z lewa, raz z prawa i nie dając żadnej rozsądnej alternatywy. A ludzie się już w tym wszystkim gubią i mają dość. Apeluję więc: myślmy samodzielnie, nie dajmy naszym szarym komórkom chwili wytchnienia i nie włączajmy się do tego owczego pędu inspirowanego przez media i fajowych modnych chłopaczków z Polsatu i TVN. Wyłączmy się spoza tego w oczywisty sposób nieprawdziwego i wygodnego schematu - że PO to klasa, wykształcenie i równowaga, zaś PiS to wywjanie szabelką, zamordyzm i wieś. Nie krytykujmy za wszystko, jak leci, rządu, patrzmy chłodno i zdroworozsądkowo, a nie w sposób utarty i mainstreamowy. Szukajmy alternatywnych rozwiązań i działajmy na własną rękę. Nie wieszajmy psów. Wszak w wieszaniu i tak nie przebijemy PiS.
Paweł Koziołek
(pawel.koziolek@dlastudenta.pl)
Autor nie popiera żadnej partii będącej obecnie w parlamencie.
* Choć przyznam, że porównanie wiceministra Orzechowskiego z LPR do nutrii rozwaliło mnie, że hej!