Złe wychowanie
2008-07-23 16:40:42Miałem jedenaście czy dwanaście lat, gdy zdarzyło mi się po raz pierwszy przekląć na forum publicznym (czytaj: w obecności rodziców). Jako ripostę otrzymałem prawy prosty w szczękę. Uświadomiłem sobie wówczas, iż popełniłem nietakt. Z perspektywy czasu uważam ową energiczną reprymendę za ozdrowieńczą.
Uchroniła mnie bowiem od członkostwa w mało chwalebnym klubie żuli i żulików, którzy już dziś stanowią patologiczny problem, by za kilka chwil stać się zmorą, kolejną komórką rakową na dogorywającym ciele społeczeństwa.
Każdy, kto ma w zwyczaju zakładać buty i opuszczać cztery ściany, musiał zaobserwować degrengoladę wychowawczą młodego pokolenia. Co gorsza, przypadłość ta zaczyna dotykać jego najmłodszych przedstawicieli. Wyzwiska, obelgi, chamskie odzywki. Wysłuchujemy ich wszyscy na klatce schodowej, na deptaku, na przystanku, po prostu wszędzie.
Z roku na rok dziatwa staje się coraz bardziej ekspansywna w swej bezczelności. Nie ma dla niej żadnych świętości, nikogo nie respektuje, wszystkich ma za nic. Krew zalewa, kiedy się słyszy, jak ośmioletnie „dziecię" daje próbkę swoich możliwości, popisując się wiedzą z zakresu seksuologii, mówiąc, co zaraz zrobi swojej koleżance. Wszystko to, rzecz jasna, przy użyciu najbardziej haniebnego języka.
Jak wiadomo, słowa z reguły stają się przyczynkiem do późniejszych czynów. Agresja już dawno przekroczyła wszelkie granice. Młodzi, spuszczeni z łańcucha sieją postrach, terroryzują najbliższe otoczenie.
Przykłady można mnożyć. Chociażby ostatnie głośne zabójstwo w Tychach, gdzie młodzieniec był łaskaw ugodzić nożem pięćdziesięciodwuletniego mężczyznę tylko dlatego, gdyż tamten ośmielił się zwrócić mu uwagę. Podobnych aktów barbarzyństwa, bo bandytyzm to nazbyt delikatne sformułowanie, notuje się w kraju multum. Ich zdecydowana większość przechodzi jednak bez echa. Wszak nie takie rzeczy się widziało w telewizornii! Krew kolejnych ofiar zdaje się spływać po opinii publicznej niczym lipcowy deszczyk.
Rodzice i nauczyciele rozkładają ręce, przerzucając się wzajemnie odpowiedzialnością za zaistniały stan rzeczy. Co poniektórzy nieśmiało wskazują na media, zarzucając im propagowanie postaw nihilistycznych, aspołecznych czy antykościelnych. Te ostatnie zdają się mieć szczególne zasługi w zakrojonym na szeroka skalę procesie ogłupiania oraz robienia wody z mózgu infantom. Trzeba im pogratulować, co prawda z niesmakiem, mistrzowsko prowadzonej polityki deformacji światopoglądowej, której ofiarami są osoby nieukształtowane, nieuformowane, te najbardziej niewinne.
Nie tak dawno głos w sprawie wychowania zabrali najwyżsi dostojnicy państwowi. Wśród nich sam premier III RP. Otóż ten niedoszły cudotwórca wpadł na pomysł, ażeby kategorycznie zakazać rodzicom karania swoich pociech. Gwoli ścisłości: chodzi o kary cielesne, notabene jedyne skuteczne.
Tak jak lewica domaga się rozdziału państwa od Kościoła, ja kategorycznie sprzeciwiam się ingerencji państwa w wewnętrzne sprawy rodziny. Mój dom, moje królestwo. I wara od niego! Czy ja się pcham na salony, ażeby pouczać jaśnie wielmożną władzę?! Więc niechaj i ona nie włazi z buciorami do mojej izby, mądrząc się w kwestiach, o których nie ma bladego pojęcia!
Mariusz Duszyński
(naszymzdaniem@dlastudenta.pl)
fot. sxc.hu