Zapłacimy wyższe podatki, żeby utrzymać urzędasów
2010-08-03 16:10:40Na początek dwa cytaty: "Podatki w 2010 roku nie będą podniesione. Gospodarka Polski jest w lepszej kondycji niż nasi sąsiedzi, dlatego podatki w przyszłym roku pozostaną bez zmian" - Donald Tusk, 24.07.2009
"Jeden punkt procentowy podwyżki VAT to najmniej bolesne rozwiązanie. Wybraliśmy wariant środka drogi" - Donald Tusk, 30.07.2010
Czasy, kiedy Polska jawiła się jedynym jasnym punktem na mapie pogrążonej w kryzysie Europy odeszły już do historii. Szumne przechwałki Donalda Tuska oraz Platformy Obywatelskiej o doskonałym stanie gospodarczym Polski można już włożyć między bajki. Dlaczego, skoro jest tak super. nagle zmieniamy stawkę podatku VAT, którego to podwyżka uderzy we wszystkich Polaków? Trzeba być naprawdę naiwnym, żeby myśleć że nie trąci to zwykłych obywateli po kieszeniach - podrożeje żywność i inne podstawowe artykuły. Dzielny premier zaś występuje w roli obrońcy najuboższych i strażnika finansów, próbując powstrzymać nas od wzrostu zadłużenia.
Prawda jest dla rządu bolesna - tej podwyżki można było uniknąć, bo wcale nie jest spowodowana stagnacją na światowym rynku finansowym. Spowodowana jest stale rosnącymi wydatkami z kasy państwa i próbą zamaskowania opłacenia całej armii urzędników, która została zatrudniona podczas rządów koalicji PO-PSL. Statystyka jest bezlitosna - 40 tys. nowych urzędasów (i to w czasach kiedy biurokracja potrafi odebrać chęć do załatwienia czegokolwiek!) oznacza 2-3 miliardy złotych budzetu w plecy. Biorąc do tego administrację zatrudnioną za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości, całość wynosi już mniej więcej tyle samo, ile wniosą do skarbu państwa dochody z podwyżki VAT. Kto za to zapłaci? Nie, nie rząd. On bohatersko walczy z problemami, które sam stworzył. Ja zapłacę, pan zapłaci, społeczeństwo zapłaci. Podatki, podatki - jak nie zapłacisz, pójdziesz za kratki!
Nic też nie wskazuje na to, że sytuacja zmieni się na lepsze. Proces zatrudniania urzędasów dopiero się rozpoczął, przez co wzrost wydatków w sektorze finansów publicznych utrzyma się przez jakiś czas. Następstwa tego są logiczne - więcej wydatków, mniej reform. Mniej reform, żadnych obniżek podatków. Zgodnie z cytatami na początku artykułu, jeżeli Donald Tusk mówi teraz, że podwyżka podatków jest tymczasowa, zaledwie na kilka lat, to za rok możemy spodziewać czegoś zupełnie innego. Przy wątpliwych kompetencjach tego rządu oraz jego koncentrowaniu się wyłącznie na swoim PR-ze, będzie to zapewna kolejna podwyżka podatków. Wiadomo nawet jaka - bolesna, ale niezbędna. PO zaś znowu będzie kiwać opinię publiczną, że oni chcą, żeby było lepiej i bohatersko, na miarę możliwości starają się opierać globalnemu kryzysowi. Kto zapyta wtedy, że porządek trzeba najpierw zrobić na własnym podwórku i uwolnić masę pieniędzy, likwidując niepotrzebne urzędy i wywalając z roboty najbardziej bezproduktywnych darmozjadów za biurkiem?
No właśnie, nikt nie zapyta. W Polsce bowiem nikogo nie obchodzi, że dzisiaj wejdzie w życie plan, przez który w następnych latach będziemy płacić więcej za jedzenie, gazety, odzież. Ważniejsza jest ruchawka pod krzyżem.
Jerzy Ślusarski
(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)