Wybory w USA: porażka Republikanów
2006-11-15 13:23:01Podczas niedawnych wyborów do Kongresu, Amerykanie powiedzieli wyraźne "nie" wojnie w Iraku. Zwycięstwo Demokratów najlepiej pokazuje, że naród ma już dość kolejnej bezsensownej wojny.
Wyniki wyborów w USA nie były trudne do przewidzenia. Republikanie systematycznie tracą poparcie społeczeństwa, słabnie również pozycja samego Busha. Coraz mniejszy procent obywateli ufa rządzącym. Demokraci zdobyli w Izbie Reprezentantów ponad połowę mandatów: 229 z 435. To ich pierwsze takie zwycięstwo od dwunastu lat. Przyczyn spadku popularności rządzącej partii jest zapewne wiele, co nie zmienia faktu, ale głównym jego powodem jest oczywiście klęska, jaką Amerykanie i ich sojusznicy ponieśli w Iraku. Używam tu słowa „klęska" z pełna odpowiedzialnością, nie widzę innego równie adekwatnego. O ile samo obalenie dyktatora nie było dla amerykańskiej militarnej potęgi zbyt trudne, o tyle demokratyzacja Iraku - która wedle zapowiedz amerykańskich polityków miała być tak gorliwie przez Irakijczyków oczekiwana - nie przebiega zgodnie z żadnym planem. Można powiedzieć, że w ogóle nie ma miejsca. Kraj jest w rozsypce, a poskładanie go przerasta siły nie tylko USA, ale i ONZ. Irak pogrąża się w chaosie, zdradza symptomy pełzającej wojny religijnej, wydobycie ropy naftowej do dziś nie wróciło do poziomu sprzed amerykańskiej inwazji. Nic więc dziwnego, że rząd i prezydent tracą poparcie. Dziwi raczej, że dzieje się to tak powoli.
Jedną z konsekwencji przegranej Partii Republikańskiej w wyborach była dymisja dotychczasowego sekretarza obrony USA Donalda Rumsfelda. Rumsfeld, wielki zwolennik ataku na Irak i ojciec, jak widać nieskutecznej, strategii wojskowej tam zastosowanej, krytykowany był już od dłuższego czasu, nie tylko przez społeczeństwo, lecz też przez wojskowych i kongresmanów. Zarzucano mu arogancję, pychę i nieliczenie się z jakimikolwiek głosami krytyki. Było jasne, że „Rumsfeld musi odejść", mimo zapewnień Busha, że pozostanie na stanowisku do końca jego kadencji. Deklaracja ta została zresztą zanegowana przez samego prezydenta, który z ujmującym brakiem konsekwencji stwierdził, że do zmiany na stanowisku sekretarza obrony doszłoby i tak, nawet jeśli wynik wyborów okazałby się dla republikanów korzystny.
Nominacja Roberta Gatesa na nowego szefa Pentagonu zapowiada znaczące zmiany w amerykańskiej polityce w Iraku. Komentatorzy spekulują, że ilość żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Iraku zostanie zmniejszona w ciągu najbliższych lat do 50 tysięcy. Zmianie ma również ulec cel ich misji- będzie nim wspieranie sił irackich. Jak twierdzi związany z Demokratami Lawrence Korb: - (...) Po odejściu Rumsfelda i w sytuacji kontrolowania Kongresu przez Demokratów, będzie ogromna presja na prezydenta, żeby zaakceptować zmiany. Nie ma wątpliwości, że w przyszłym roku będziemy świadkami wielkiego zwrotu w polityce w Iraku.
Czy były szef CIA poradzi sobie z zastaną sytuacją? Czy faktycznie coś się zmieni i - przede wszystkim - czy będą to zmiany na lepsze? Czas pokaże, czy pierwsza (i ostatnia?) w XXI wojna „McŚwiata" z „dżihadem" da światu cokolwiek dobrego. Jak na razie "dżihad" prowadzi.
Roger Jolly
(roger.jolly@dlastudenta.pl)
Źródła: www.wiadomości.onet.pl; www.money.pl
Fot. www.kidport.com