Wino bez winogrona, czyli o miłości bez seksu
2006-04-21 00:00:00
Łatwo o miłości potrafią wyrażać się tylko poeci i pisarze, naukowcy wciąż jeszcze nieśmiało spoglądają na papier. Dlatego zacznę słowami Johna Cardiego, dla którego „miłość to słowo używane do nazywania podniecenia seksualnego u młodych, przyzwyczajenia u ludzi w sile wieku i wzajemnego uzależnienia u starych”. Wino bez winogrona? Kiedy wyobrażam sobie miłość bez seksu, czuje totalne wariactwo, coś w rodzaju patrzenia, szeptania, myślenia, oddychania, słuchania, które same w sobie uzależniają od podniecenia. To spacer po ogrodzie pełnym kwiatów, których nie można dotknąć, to wyspy szczęśliwe, którym brak muzyki, to nie „w potoku włosów” ani „rzece ust”, to gdzieś obok, tuż obok, na pulsujących koniuszkach palców, no może troszeczkę dalej... gdzieś tam jest wino bez winogrona. Gdzieś tam jest miłość bez erotyki, gdzieś tam człowiek stoi obok miłości i tęskni. Tak maluje się przed moimi oczami błądzenie z miłością bez erotyzmu, z miłością, która smakuje jak wino bez winogrona. W sumie winko i z jabłuszek zrobić można, z malinek i wisienek powiedzą złośliwi, problem w tym tylko, że każde z pozostałych, niczym platońskie cienie, nigdy nie dosięgnie ideału. Nie daję sobie jednak prawa, by wiedzieć lepiej, to tylko prawo mojego doświadczenia i moich myśli. Zapewne w tym momencie pojawią się głosy tych, którzy wino bez winogrona pili, piją i pić będą, bo takie wino smakuje, ba smakuje jeszcze lepiej, inaczej – powiedzą. Zgodnie z „matematyką miłości”, Diffotha smakuje pod warunkiem, że jest związkiem platonicznym, bo w platonicznym spoglądaniu pożąda się niemożności spełnienia, nie zaś obiektu. Gorzej, jeśli związek dwojga ludzi opiera się na patrzeniu i nie-czuciu oszołomienia, a „kochać znaczy tworzyć, poczynać w barwie burzy”. Miłość to delektowanie się, przekraczanie granic rzeczywistości z tym, kto pochłania nas bez reszty. Chemicy powiedzieliby, ze to wydzielanie PHEA-fenyloetyloaminy, związku podobnego w swej budowie do amfetaminy, odpowiedzialnej za stany euforyczne, jakie przeżywa osoba zakochana. Uwaga – uzależnia. W swej skrajnie niebezpiecznej wersji może prowadzić do pożądania smaku samych winogron. Seks bez miłości może uzależniać, tak jak wyidealizowana platoniczność. Jedno i drugie kryje w sobie pożądanie wyobrażenia. Wyobrażenia o tej połowie, której nie znamy – być może nie chcemy poznać, bo kiedy byśmy poznali, runąłby sens tego, co robiliśmy do tej pory. A jednak, wbrew wszystkiemu, ludzie piją wino bez winogron i twierdzą, że są szczęśliwi, i choć do miłości doskonałej potrzeba wypadkowej trzech składników: intymności, namiętności i zaangażowania, to co bardziej uparci trwający w związku pustym, opartym tylko i wyłącznie na zaangażowaniu, gotowi są przysiąc, że nic piękniejszego ich nie spotkało – trwają. Mój znajomy mawia, że dopóki człowiek nie przesiądzie się z Malucha do Mercedesa, nie będzie wiedział, w jakim żył ucisku. Być może czym jest dobre wino wiedzą tylko Ci, którzy „ Sen Sołtysa” zamienili na „Terra d’Oro”? ewam (ewam@dlastudenta.pl) |