Studenci zakładają partię polityczną [WYWIAD]
2012-04-30 09:57:58Zaczęło się od protestów przeciwko ACTA. To wtedy dwójka studentów Politechniki Wrocławskiej postanowiła założyć nową partię polityczną. Taką, w której głos mieliby internauci. Obecnie są w trakcie zbierania 1000 podpisów wymaganych do wpisania partii do ewidencji partii politycznych.
Rozmawiamy z Arturem Oszendą i Mirosławem Dzikowskim, pomysłodawcami Partii WWW.
Na czym dokładnie polega Wasz pomysł?
Artur Oszenda: Mówiąc prozaicznie: chcielibyśmy oddać część władzy w ręce ludu. W skrócie wygląda to tak: pojawia się propozycja ustawy. W tym momencie na naszej platformie pokazuje się cały dokument do wglądu, a użytkownicy naszej platformy oddają swoje głosy (na przykład z oddanych głosów 60% jest za, a 40% przeciw). Następnie głosy są przeliczane oraz odpowiednio dzielone na naszych przedstawicieli w parlamencie (uprawnionych do głosowania posłów), w takim samym stosunku: 60/40.
Mirosław Dzikowski: Kiedyś to był problem, żeby zebrać kilka milionów osób, aby wypowiedzieli się na dany temat. Internet to ułatwił. Chcemy przenieść to, co ludzie myślą na to, co się dzieje w parlamencie. Teraz raz na cztery lata wybieramy posłów, oni przez ten czas praktycznie za zamkniętymi drzwiami głosują, a ludzie dowiadują się tylko o wynikach. Mam wrażenie, że obecnie bardzo wiele istotnych dla mnie decyzji jest podejmowanych poza moimi plecami.
I to jest recepta na wszystkie nasze bolączki?
AO: Chciałbym podkreślić, że my nie mamy pomysłu, jak uzdrowić Polskę. Nie mamy, ani nie chcemy mieć konkretnego programu, którym podczas kampanii będziemy mydlić ludziom oczy, a potem się z naszych pomysłów wycofywać. Naszym celem jest przede wszystkim zwiększenie wpływu opinii publicznej na bieżące decyzje polityków.
Zawsze można zgłosić swój sprzeciw, wyjść na ulice, zgłosić obywatelski projekt ustawy. Przy ACTA ludzie potrafili się zmobilizować.
AO: Protesty przeciwko podpisaniu przez rząd ACTA skłoniły nas do wymyślenia tej partii. Dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice, setki tysięcy wyrażały swój sprzeciw w serwisach społecznościowych. A rząd był na głosy internautów głuchy.
W końcu się jednak ugiął.
AO: Ale czy to są jeszcze czasy, żebyśmy wychodzili z transparentami, krzyczeli? Lepiej chyba, żebyśmy jak cywilizowani ludzie w zaciszu swojego domu przeczytać ustawę, opinie różnych ekspertów prezentujących odmienne stanowiska. A potem jednym kliknięciem oddali swój głos.
Na jakiej podstawie Wasi zwolennicy mieliby podejmować decyzję? Przeciętny człowiek nie wie zbyt wiele na temat ekonomii, prawa…
MD: Na naszej platformie będziemy zamieszczać zarówno całe teksty ustaw, jak również ich opracowanie. Do tego chcemy również udostępniać opinie wielu ekspertów, specjalistów w danej dziedzinie prezentujących odmienne opinie. I na ich podstawie wyborca będzie mógł podjąć wybór.
AO: Teraz 460 posłów otrzymuje tekst ustawy, której większość nawet nie czyta, tylko głosują tak, jak im mówi szefostwo klubu. My chcemy zwiększyć liczbę osób decydujących o tym, czy dana ustawa przejdzie czy nie. Wierzymy, że im więcej osób zaangażowanych i głosujących, tym trafniejszą decyzję podejmą.
Wasi przedstawiciele w Sejmie mieliby głosować tak, jak im każą wyborcy. A co z klauzulą sumienia? Nie sądzę, żeby konserwatywny katolik poparł nagle liberalizację ustawy aborcyjnej.
AO: Uważamy, że politycy są dla ludzi, a nie ludzie dla polityków. Jeśli dany poseł zdecydował się kandydować z naszego ramienia, od początku wiedział, na jakich zasadach będzie odbywało się głosowanie. I będzie głosował nie za siebie, ale w imieniu grupy swoich wyborców.
Żeby Wasz projekt się powiódł i miał jakikolwiek sens, musicie do niego przyciągnąć całą masę ludzi. Macie pomysł, jak to osiągnąć?
MD: Na początku na pewno ludzie będą naszego pomysłu sceptycznie nastawieni, później, gdy przekonają się do naszego rozwiązania, wierzymy, że zaczną zabierać głos. W końcu będą to robić w swoim imieniu i swoim interesie.
Nie boicie się, że przy takim rozwiązaniu trudne, ale ważne ustawy nie przejdą? Ludzie nie lubią radykalnych zmian, których wprowadzenie często jest koniecznością.
AO: A kto powiedział, że dane rozwiązanie jest koniecznością? Polityk ma często taką samą wiedzę na temat ekonomii czy rozwiązań prawnych jak przeciętny wyborca. Kiedy duża grupa ludzi będzie dysponowała stosowną wiedzą, podejmie lepszą decyzję niż kilkuset posłów.
Załóżmy, że Was pomysł się powiedzie, w wyborach zdobędzie wymagane 5 procent głosów i wejdziecie do Sejmu. Moglibyście się podpiąć pod inną dużą partię, żeby móc więcej zdziałać, zrealizować swoje pomysły?
AO: Nie, pozostaniemy niezależni. Jak Szwajcaria podczas wojny (śmiech). Dlatego też nigdy nie chcemy mieć sprecyzowanych celów, przedstawiać gotowych rozwiązań. Wierzymy, że demokracja wkracza w nowy etap, a partie musi adoptować się do zmieniającej się rzeczywistości. I mam nadzieję, że Partia WWW będzie takim projektem, będzie nowoczesną, innowacyjną partią.
Rozmawiał: Marcin Szewczyk
(marcin.szewczyk@dlastudenta.pl)