Śmierć chilijskiego dyktatora
2006-12-12 23:26:51KOMENTARZ
Augusto Pinochet, chilijski dyktator, zmarł w niedzielę 10 grudnia wieku 91 lat. Zmarł po długim okresie choroby, nigdy nie osądzony za swe zbrodnie.
Pinocheta trudno oceniać jednoznacznie. Dyskusje, które ucichły wraz z jego usunięciem się w cień po 1990 roku, odżywały co jakiś czas. Teraz, wraz z wiadomościami o pogarszającym się stanie jego zdrowia i późniejsza informacją o jego śmierci, rozgorzały na dobre. Dla jednych bohater, dla innych zbrodniarz. Zwolennicy dyktatora twierdza, że uratował on kraj od krwawej komunistycznej rewolucji. Jego wrogowie zaś mówią o trzech tysiącach śmiertelnych ofiar jego reżimu oraz kolejnych tysiącach więzionych, torturowanych oraz zmuszonych do emigracji Chilijczyków.
Generał był i jest oceniany w różnoraki sposób. Być może to, co zrobił, ustrzegło jego kraj - a może nawet cały świat - przed czymś znacznie gorszym. Być może. Dziś jest to już tylko gdybanie. Równie dobrze można by stwierdzić, że zaprzepaścił szansę wspaniałego rozwoju dla Chile.
Nie rozważania o mechanizmach historii są dla mnie ważne w tym momencie, tylko raczej wątek sprawiedliwości, lub może jej braku. Saddam Husajn za swe zbrodnie został skazany na karę śmierci. Pinochet dożył końca swych dni w spokoju i luksusie, nie niepokojony specjalnie przez wymiar sprawiedliwości (wyjątkiem są tu Hiszpanie, którzy chcieli osadzić go w Madrycie; w ojczyźnie po odebraniu mu w 2000 roku immunitetu nie mógł być już sądzony ze względu na stan zdrowia). Dlaczego tak się stało? Co pchnęło nagle „sprawiedliwych świata" akurat na Husajna? W czym tkwi różnica? Dlaczego lubimy jednych ludobójców a innych nie? I dlaczego politycy traktują swoich (i nie tylko swoich) obywateli jak idiotów, próbując ukryć wszystkie swoje brudne interesy pod płaszczykiem dobra ludzkości i sprawiedliwości?
Roger Jolly
(roger.jolly@dlastudenta.pl)
- fot. liberalismo.org/img/secciones/pinochet.jpg