| fot. D. Lenartowicz |
Dom Dziecka - nie nauczy dzieci najważniejszego: kochać. Męża, żony, Boga - nikogo. Dom Dziecka choćby najlepszy, z górami czekolady, ze wspaniałymi wychowawcami, odbarwia serca z miłości i nic się na to nie poradzi. (POLITYKA 42/2001) Wybrałam ten cytat do moich rozważań, ponieważ w tym jednym zdaniu znajduje się cała puenta i sedno tego tematu. Historia, którą chcę wam opowiedzieć urzekła mnie swoją prostotą i blaskiem. Być może stwierdzicie, ze od takich historii roi się w naszym społeczeństwie. Pewnie mielibyście rację, ale jest to tak ważny problem, że trzeba o nim przypominać. W jednym z Rodzinnych Domów Dziecka żyje sobie od 4 lat chłopiec, który ma na imię Szymek. To fantastyczny młodzieniec, bardzo bystry, świetny matematyk i informatyk.
Intelektualista, jakich mało. W jego pokoiku, który dzieli z „bratem” jest mnóstwo ciekawych książek i gier planszowych.
Szymek na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od swoich rówieśników; „żywe srebro”, wszędzie go pełno. Właśnie ubieramy choinkę, bo był to okres przedświąteczny, a jest to nie lada wyzwanie przy takiej gromadce. „Mama” w kuchni piecze ciasta, hmmm… ten cudowny zapach domowego ciasta czuć aż w pokoju. Szymek zrywa się z podłogi, zostawia sklejanie łańcucha i biegnie do mamy, obejmuje ją za szyję, przytula się bardzo mocno i dziękuję za to, ze ma normalne Święta. Bo w jego Domu Rodzinnym nigdy nie było Świąt...tak naprawdę tam nie było niczego, z wyjątkiem alkoholu. Gdy go brakowało, starsze dzieci szły zbierać puszki i gazety, by było na alkohol. Szymek niechętnie mówi o tamtych latach, niewiele pamięta, albo nie chce pamiętać. Woli nie wspominać tamtego okresu.
Więcej o jego sytuacji dowiedziałam się od pani Basi i pana Zbyszka ludzi o wielkim sercu, którzy od 8 lat prowadzą Rodzinny Dom Dziecka. Są to ludzie, którzy mają w sobie tyle miłości, serca i dobroci by obdarzyć nimi cudze dzieci. By nauczyć, je jak godnie żyć, nauczyć szacunku i miłości do Boga oraz do drugiego człowieka. Chłopiec trafił do pogotowia opiekuńczego gdy miał 6 lat. Po kolejnych skargach sąsiadów i kolejnych wizytach policji, dzieci zabrano, gdy rodzice byli już nieprzytomni z upojenia alkoholowego. Najstarszy syn, który ma teraz 17 lat i siedzi w poprawczaku, pamięta te czasy, gdy w domu pachniało ciastem i choinką. Młodsza dwójka, w tym Szymek, nie pamiętają tych czasów. Szymek, zanim trafił do Rodziny zastępczej, był w dwóch Domach Dziecka. Był biedny, wychudzony i apatyczny. Siedział w kącie skulony, bał się wszystkich.... Teraz to nie to samo dziecko. Kochający, czuły, dobrze się uczy, pomaga mamie w domu, jest wspaniały. Tylko życie go tak bardzo dotknęło... Na podstwie historii Szymka i jego rodziców zastępczych chciałam omówić instytucję jaką jest Rodzinny Dom Dziecka. Mamo, tato kocham Was W Rodzinnym Domu Dziecka te słowa można usłyszeć bardzo często. Nawet jeśli dzieci nie zwracają się mamo, tato, to mówią ciociu albo wujku. Instytucja ta rozszerzyła swoją działalność w latach 90-tych. Czym jest Rodzinny Dom Dziecka?
Rodzinny Dom Dziecka (RDD) - jest to placówka opiekuńczo – wychowawcza, zwana także placówką rodzinną. RDD jest zaliczany do tzw. rodzinnych form opieki nad dzieckiem. Podobnie jak rodziny adopcyjne, czy też rodziny zastępcze, RDD są jedną z form opieki powołaną w miejsce rodziny naturalnej, która na skutek różnych przyczyn nie jest w stanie zapewnić właściwych warunków dla rozwoju dziecka. Zgodnie z obowiązującymi przepisami liczba dzieci umieszczonych w RDD wynosi od 4 do 8. Domem kieruje dyrektor powołany przez organ prowadzący. Zapewnia on, często wraz ze swoim małżonkiem, całkowitą, całodobową opiekę i wychowanie dzieciom znajdującym się pod ich opieką. Dzieci w Rodzinnym Domu Dziecka przebywają do czasu powrotu do rodziny naturalnej, umieszczenia w rodzinie adopcyjnej lub pełnego usamodzielnienia.
Zadaniem RDD jest tworzenie warunków sprzyjających prawidłowemu rozwojowi wychowanków, wchodzeniu w kreatywne grupy społeczne oraz wprowadzaniu w świat wartości. Można powiedzieć, że środowisko RDD oddziałuje na wychowanków przez sam fakt uczestniczenia dzieci w życiu domu w toku codziennych naturalnych sytuacji, wspólnie wykonywanych zajęć domowych i wspólnego świętowania. Wieloletni pobyt dziecka w RDD sprzyja niwelowaniu zaburzeń emocjonalnych i osobowościowych oraz pozwala nawiązać więzi emocjonalne z opiekunami. Układ stosunków pomiędzy domownikami i sprzyjająca atmosfera wychowawcza, kształtują się stopniowo w miarę trwania wspólnoty RDD. Stosunki pomiędzy opiekunami i wychowankami z czasem stają się bliskie i silnie emocjonalne. Ta forma opieki nad dzieckiem umożliwia zrekonstruowanie rodzinnego środowiska zastępczego, które przygotowuje wychowanków do pełnienia ról w samodzielnym życiu.
Dom jak każdy inny
Przebywając przez pewien czas w jednym z Rodzinnych Domów Dziecka i pomagając w opiece nad dziećmi, poznałam jego strukturę i sytuację od wewnątrz. W domu było siedmioro dzieci i opiekunowie. Najmłodsze miało 1,5 roku, najstarszy chłopiec 16 lat.
Każde z tych dzieci jest inne i do każdego trzeba było podejść bardzo indywidualnie. Są to często dzieci z różnymi zaburzeniami, a przede wszystkim traumatycznie doświadczone przez życie.
Dom zapewnia wszystkie potrzeby, uczy wartości, szacunku. Uczy wrażliwości na ból i na drugiego człowieka. W większości takich placówek jest zatrudniony psycholog, a opiekunowie są pod stałą opieką specjalistów, by nie zostali z tym wielkim bagażem i z przeżyciami tych dzieci sami. Misją ludzi, którzy decydują się założyć rodzinny dom dziecka, jest danie dzieciom skrzywdzonym przez los ciepła, miłości, bezpieczeństwa, wychowanie ich na dobrych ludzi. Dać im wykształcenie i pokazać, ze nie wszyscy, są źli, że nie wszędzie jest alkoholizm, narkomania, prostytucja – to priorytety zastępczych rodzin.
Ludzie, którzy decydują się zaopiekować na czas określony dziećmi, muszą mieć w sobie dużo ciepła, miłości, wytrwałości. Czasami trudno jest wychować jedno, dwójkę, czy trójkę swoich dzieci, a co tu dopiero mówić o cudzych.
Najtrudniejsze są pierwsze tygodnie, miesiące, gdy do domu trafia „nowe dziecko”. Wtedy bardzo potrzebna jest pomoc pedagoga, psychologa. Dla dziecka, które przez wiele lat błąkało się po domach dziecka i pogotowiach opiekuńczych, okres aklimatyzacji jest bardzo długi i skomplikowany. Ważne jest by się nie poddawać.
Czy warto?
To pytanie zadaje sobie pewnie wiele osób, które oglądają różne programy interwencyjne o domach dziecka. Ale osoby, które podjęły się tego wyzwania, nie zadają sobie takich pytań. To jest ich życie, ich misja. Często są to ludzie, którzy mieli swoje biologiczne dzieci, odchowali je i postanowili pomóc innym.
Jak każdy człowiek, tak i oni mają czasami chwile zwątpienia, załamania, ale wystarczy jeden uśmiech dziecka, jeden sukces, był znów się śmiali i wierzyli, ze to co robią ma sens.
Na koniec pozwolę sobie zaapelować do wszystkich ludzi dobrego serca: pomóżmy innym; nie odwracajmy się od biedy, bezdomności i wszelkiego rodzaju patologii. Zgłaszajmy się do wolontariatów, by pomagać dzieciom, starszym i wszystkim, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują.
Katarzyna Dal katarzyna.dal@dlastudenta.pl |