Sekty czy prorocy? O odłamach chrześcijaństwa
2006-04-30 00:00:00Są wokół nas. Prawdopodobnie każdego dnia mijamy ich na ulicy i zwykle nie wzbudzają naszego zainteresowania, jako że na pierwszy rzut oka nie wyróżniają się wyglądem ani zachowaniem. Wiemy, że wiele nas z nimi łączy, lecz również wiele dzieli.
Wyznawcy różnych odłamów chrześcijaństwa, bo to o nich mowa, to, ogólnie rzecz biorąc, ludzie wierzący w tego samego Boga, lecz interpretujący słowa Pisma Świętego na przeróżne sposoby. Z jednej strony uznawani za dziwaków, fanatyków, nawet manipulatorów, a z drugiej - budzący szacunek i podziw twardymi zasadami moralnymi oraz głęboką wiarą. W gruncie rzeczy wiemy o nich niewiele. Baptyści, Adwentyści, Jehowici... Jacy naprawdę są ludzie, którzy na swój sposób „przeciwstawiają się" dominującemu na świecie, a zwłaszcza w Polsce, katolicyzmowi?
Rozwód a herezja
Na początek trochę historii. Generalnie chrześcijaństwo zaczęło się dzielić w drugim tysiącleciu po Chrystusie, co oznacza, że do średniowiecza była to religia stosunkowo spójna i - co chyba najważniejsze - bardzo surowo obchodząca się z ludźmi, którzy mieli odwagę podważać jej dogmaty. Tak zwani heretycy zostawali na ogół, w ramach inkwizycji, skazywani na śmierć, najczęściej poprzez spalenie na stosie, mające „oczyścić ich grzeszne dusze". Pomimo tego, wciąż pojawiali się nowi „odszczepieńcy", którzy nie do końca zgadzali się z niektórymi praktykami Kościoła i teoriami do tej pory uznawanymi za niepodważalne. Co ciekawe, często gromadzili wokół siebie rzesze zwolenników. W ten sposób, w ogarniętej świętą wojną z herezją Europie, narodziły się miedzy innymi dwa znane ruchy reformacyjne, mające na celu „odnowę" Kościoła - kalwinizm i luteranizm. Przetrwały one do dziś, chociaż ich założyciele, zwłaszcza Marcin Luter, byli niegdyś narażeni na prześladowania. W nieco lepszej sytuacji znalazł się inny reformator, angielski król Henryk VIII, który zerwał z papiestwem i założył własny kościół dlatego, że... będąc katolikiem, nie mógł otrzymać rozwodu. Przedsiębiorczy monarcha nie miał większych problemów z wprowadzeniem w życie swojego zamiaru - każdy, kto mu się sprzeciwił (miedzy innymi znany filozof Tomasz Morus), został po prostu skazany na śmierć.
Odkąd zaprzestano walki z „herezją", nowe wyznania zaczęły pojawiać się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Obecnie chrześcijaństwo dzieli się zasadniczo na kilka najważniejszych odłamów, które z kolei dzielą się na pomniejsze wyznania. Mamy więc kościoły katolickie (rzymskokatolickie i greckokatolickie), prawosławne, anglikańskie i episkopalne oraz protestanckie (bardzo obszerny odłam; są to np. kalwini, luteranie, baptyści). Do protestantów na ogół zalicza się również zielonoświątkowców, chociaż często wyróżniani są oni jako odrębna grupa. Istnieją również odłamy nie zawsze zaliczane do ściśle chrześcijańskich, takie jak restoracjonizm (mormoni) i kościoły nietrynitarne, czyli odrzucające wiarę w Trójcę Świętą (świadkowie Jehowy), o których mówi się często, że ich chrzest jest nieważny, gdyż nie wypowiadają w jego trakcie obowiązkowej formuły „W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego".
3,5 %
Pod względem liczebności dominują katolicy - jest ich na świecie ponad miliard. Na drugim miejscu są zielonoświątkowcy - 500 milionów, a dalej inni protestanci, prawosławni i anglikanie. Polska jest krajem zdecydowanie rzymskokatolickim. Do tego kościoła należy 90% obywateli. Niecałe 7,5 % stanowią ateiści i wyznawcy religii innych niż chrześcijaństwo. Pozostałe 3,5 % to przedstawiciele niekatolickich wyznań chrześcijańskich. Współegzystują oni z katolicką częścią kraju, czasami w przyjaźni, nieraz jednak stosunki pomiędzy kościołami są napięte. Często wynika to z dość wyraźnych różnic w wyznaniu wiary. Niektóre praktyki i zwyczaje innych kościołów chrześcijańskich wydają się katolikom kompletnie niezrozumiałe, niepotrzebne, a nawet przerażające. Pewne zachowania wzbudzają ich irytację, a czasami nawet agresję. Niektóre wyznania spotykają się ze szczególnie chłodnym przyjęciem ze strony społeczeństwa. Zarówno w Polsce, jak i na całym świecie, najwięcej kontrowersji wzbudzają świadkowie Jehowy. Wyznanie to, przez sceptyków nieuznawane w ogóle za nurt chrześcijański, zwraca na siebie uwagę wyjątkowo dużą aktywnością kaznodziejską oraz dużą ilością pomyłek w głoszonych przez siebie (rzekomych?) proroctwach.
Wigilii mówimy NIE
Moja rozmówczyni ma na imię Ania. Jest świadkiem Jehowy, tak samo jak jej rodzice, dziadkowie i starszy brat. Ania mieszka z rodziną w małym miasteczku niedaleko Łodzi. W miejscach takich jak to wszyscy się znają, a na ludzi w jakiś sposób innych zwraca się szczególną uwagę. Ania czasami czuje się tutaj jak osoba publiczna, ale, jak mówi, przywykła do tego. „Najgorsza była podstawówka" - opowiada - „Dzieci natychmiast zauważyły, że jestem trochę inna niż one. Pytały, dlaczego nie chodzę z nimi na religię. Bo religia była fajna, tylko trochę nudna. Przez pierwszy rok zapraszały mnie na urodziny, zabawy, nawet na Wigilię klasową. Zawsze odmawiałam, więc w końcu przestały mnie zapraszać. Nie potrafiłam im wytłumaczyć, że moja rodzina nie obchodzi takich świąt, więc ja też nie powinnam. Nie miałam przyjaciół. Rodzice woleli, żebym nie zadawała się z rówieśnikami, a rówieśnicy w końcu zaczęli mnie unikać." W liceum Ania trochę się zbuntowała. Uznała, że nie chce żyć w takiej izolacji. Poznała ludzi, dla których jej religia nie ma znaczenia. Zaakceptowali to, że Ania nie chodzi na dyskoteki i nie pije alkoholu. Nawet kropelki. Na to nie może sobie pozwolić. Jej wiara jest zbyt silna...
Świadkowie Jehowy budzą skrajne emocje. Przeciwnicy tego wyznania zarzucają im, że izolują dzieci od życia w społeczeństwie, uniemożliwiając im „normalny" rozwój. Wobec Jehowitów wytaczane są ciężkie zarzuty. Wiele ich proroctw uznaje się za fałszywe i niesprawdzone, oni sami nie wzbudzają sympatii odcinaniem się od „reszty świata" oraz pewnego rodzaju pychą (uważają, że mają największe szanse na zbawienie) i często nieżyczliwością w stosunku do kościoła katolickiego. Zarzuca im się nagminne łamanie rzekomo surowych zasad moralnych i niezdrowe nakłanianie wszystkich dookoła do własnej wiary. Trzeba jednak przyznać, że niektóre dogmaty głoszone przez świadków Jehowy są naprawdę mądre i sensowne. Nie rozumieją oni na przykład praktykowanego przez większość wyznań chrześcijańskich kultu krzyża, na którym zginął Jezus. Według nich, skoro uznajemy go za narzędzie śmierci człowieka, którego kochamy, nie powinniśmy oddawać mu czci i modlić się w jego kierunku. To tak, jakbyśmy czcili pistolet, z którego ktoś zabił naszego brata. Wyjaśnienie to wydaje się być całkiem logiczne. Jednak nawet tego typu teorie dziwią i gorszą przeciwników świadków Jehowy.
Jehowici są wyznaniem, które plasuje się w Polsce na jednym z dalszych miejsc pod względem liczebności (jest ich zaledwie ok. 128 tysięcy osób), a mimo to właśnie im poświęca się najwięcej uwagi. A tymczasem w naszym kraju egzystuje o wiele więcej osób należących do różnych kościołów chrześcijańskich. Na ogół nie spotykają się one z tak wyrazistą reakcją ze strony społeczeństwa, ale też nie zawsze katolicy odnoszą się do nich z życzliwością. Zresztą oni na ogół nie pozostają katolikom dłużni.
Klaszczą i śpiewają
Prawie 4 lata temu Ania poznała na forum internetowym dziewczynę, z którą ma kontakt do dziś, chociaż dzieli je odległość kilkuset kilometrów. Magda ma 24 lata i pochodzi ze Szczecina. Ania pokazuje mi jej zdjęcie - jest naprawdę ładna, zresztą ma narzeczonego, z którym zamierza spędzić resztę życia. W wieku 20 lat Magda przyjęła chrzest i „oficjalnie" stała się baptystką. Baptyści stanowią odłam pod względem wiary najbardziej zbliżony do katolicyzmu. Podobnie jak Jehowici czy zielonoświątkowcy, praktykują chrzest przez zanurzenie. Kwestionują zwyczaj chrzczenia niemowląt. Ich zdaniem, to jedno z najważniejszych w życiu wydarzeń powinno być świadomą decyzją, wynikającą z dojrzałości i pełnej gotowości do przyjęcia Boga, a nie biernym aktem, na który tak naprawdę nie mamy wpływu.
Praktycznie wszystkie kościoły chrześcijańskie mogą zaskakiwać surowymi zasadami wiary lub nietypowymi - w naszym pojęciu - praktykami. Wyjątkową surowością cechuje się kalwinizm - wszelkie zabawy, tańce, gry hazardowe są zakazane. Poza tym kalwini wyznają wiarę w predestynację. Według nich, każdy człowiek, od chwili urodzenia, jest przeznaczony przez Boga albo do zbawienia, albo do potępienia i nie da się tego w żaden sposób zmienić. Koncepcja ta kłóci się chociażby ze współczesnym pojmowaniem... praw człowieka, w związku z którymi wszyscy ludzie są sobie równi, nie ma jednostek lepszych i gorszych. No ale cóż - religia często rządzi się własnymi prawami.
Wiele wyznań chrześcijańskich, w tym kalwini i adwentyści Dnia Siódmego, odrzuca kult religijnych obrazów i figur. Czasami wywołuje to pewną konsternację ze strony katolików. Kościół rzymskokatolicki bowiem, nie da się ukryć, lubi przepych, wielkie ceremonie i uroczystości oraz bogate ozdoby. Wystarczy spojrzeć na architekturę Watykanu i wielu kościołów, stroje kapłanów oraz sztukę, jaką otacza się katolicyzm. Inne wyznania chrześcijańskie są skromniejsze i sprawiają wrażenie, jakby dbanie o dostatek nie miało dla nich tak dużego znaczenia, jak ma to miejsce w przypadku kościoła rzymskokatolickiego. Niektóre odłamy nie uznają też praktyki oddawania czci świętym. Uważają, ze byli oni tylko ludźmi, więc nie należy im się chwała równa czci oddawanej Bogu. Czasami pojawiają się nawet poglądy, że niektórzy święci nie zasłużyli na to miano. Część wyznań odrzuca też celibat kapłanów, uznając jego wprowadzenie za „błąd dawnych wieków". Stąd też mamy często spotykany „urząd" pastora - kapłana protestanckiego, który może założyć rodzinę.
Na tle innych odłamów chrześcijaństwa ciekawie prezentuje się Kościół Zielonoświątkowy, drugi pod względem liczebności kościół chrześcijański na świecie. Zielonoświątkowcy są znani głównie ze słynnych nabożeństw, podczas których często mają miejsce różne dziwne zjawiska - od spontanicznego wygłaszania proroctw, poprzez mówienie różnymi językami, uzdrawianie, aż po wypędzanie szatana. Podczas nabożeństw zielonoświątkowych ludzie są pełni życia, śpiewają i klaszczą. Wszystko to rzeczywiście może zaskakiwać katolików, przyzwyczajonych do poważnego i statecznego zachowania w kościele.
Różnorodność poglądów i zwyczajów związanych z poszczególnymi wyznaniami jest ogromna. Zasady wiary wszystkich kościołów chrześcijańskich są oparte na słowach Biblii, ale różnica między nimi polega przede wszystkim na rozbieżnościach w ich interpretacji. Niektóre niezgodności są subtelne, inne - bardzo wyraźne. Pewne wyznania, zwłaszcza te najmłodsze, utworzone w XIX-XX w., wręcz przeszkadzają „tradycyjnym" kościołom, i to do tego stopnia, że te często nie chcą uznać ich istnienia jako odłamów chrześcijaństwa. W skrajnych przypadkach, wyznania te są określane nawet mianem sekt. Jest to poważny zarzut, który stanowi dla wielu kościołów prawdziwy problem, w pewnym sensie jednak nie jest pozbawiony podstaw.
„Fałszywi prorocy"?
Słowo „sekta" nie kojarzy się dobrze. Większość ludzi wyobraża ją sobie jako jakąś bliżej niesprecyzowaną, zamkniętą wspólnotę, zmanipulowaną przez tak zwanego guru, ludzi ubranych w łachmany, odurzonych narkotykami, śpiewających dziwne pieśni i ogólnie niewzbudzających zaufania. Chociaż wyobrażenia te są często przesadzone, ludzie boją się sekt i unikają kontaktu z osobami, które ich zdaniem mogłyby mieć z nimi coś wspólnego.
Część młodszych wyznań chrześcijańskich wykazuje pewne cechy, które teoretycznie mogłyby upodabniać je do sekt - izolacja od świata, usilne propagowanie własnej wiary, „bombardowanie miłością"... Polska jest krajem dość jednolitym wyznaniowo, a do tego mało tolerancyjnym - mieszanka wybuchowa, niekorzystna dla osób szczególnie narażonych na wszelkie przejawy antypatii na tle religijnym, czyli dla wyznawców innych nurtów chrześcijaństwa, często nazywanych „pseudo-chrześcijańskimi" i nagminnie kojarzonych z sektami. Polacy zdecydowanie najmniej sympatii żywią do Jehowitów - ankieta zamieszczona w portalu http://www.katolikos.republika.pl/ wykazała, ze aż 77% głosujących uważa ich za sektę. Podobną sondę zamieszczono w innym portalu internetowym (http://www.sekty.sluzew.dominikanie.pl/). Tu dane są jeszcze bardziej niepokojące. Nawet tak radykalne subkultury, jak skini i punki, są uważani za sekty rzadziej niż Zielonoświątkowcy, a na „czarnej liście" nie zabrakło również innych wyznań protestanckich.
Maciek ma 26 lat. Absolwent socjologii. Dwa lata temu obronił pracę magisterską, poświeconą problemowi sekt. Prawie półtora roku przeznaczył na dogłębne przeanalizowanie tematu. Wciągnęło go to do tego stopnia, że teraz podróżuje po Europie, badając skalę i istotę tego zjawiska w różnych państwach. Inteligentny, wygadany. Mówi, ze zawsze stara się być obiektywny. Na moje pytanie, czy jego zdaniem niektóre wyznania chrześcijańskie to sekty, odpowiada, że nie, ale zaznacza, ze mają one wiele cech zbliżających je do tego typu wspólnot.
- To są specyficzne grupy, bardzo zaborcze. Nie jest trudno się tam dostać, wyznawcy cieszą się z każdego „nawróconego" na ich wiarę, ale o wiele ciężej jest się wycofać. Gdy ktoś chce opuścić wspólnotę, musi pokonać barierę usilnej manipulacji i zdwojonego bombardowania miłością. U katolików nie ma czegoś takiego - gdy ktoś chce opuścić Kościół, nikt nie trzyma go siłą. A gdy już to zrobi, raczej nikt się od niego nie odwraca. Tymczasem na przykład w przypadku zielonoświątkowców, jeśli ktoś opuści wspólnotę, na ogół traci przyjaciół, znajomych, a często nawet rodzinę. Dlatego ludzie boją się odejść. Kolejna „sekciarska" cecha to obecność „guru", przywódcy duchowego, który skupia wokół siebie resztę wyznania. A tymczasem już św. Marek przestrzegał w swojej Ewangelii przed „fałszywymi prorokami", stawiającymi siebie prawie na równi z Bogiem.
To ciekawe, gdyż rzeczywiście niektórzy założyciele popularnych dziś wyznań przyjęli właśnie taka strategię, na przykład Charles T. Russell, twórca odłamu Jehowitów, ogłosił sam siebie „wysłannikiem Boga".
Maciek zwraca mi tez uwagę na inne niechlubne „atrybuty" sekt, na przykład na przejmowanie przez wspólnotę całości lub części majątku wyznawców. Coś takiego ma miejsce w przypadku zielonoświątkowców, gdzie każda pracująca osoba przekazuje dla wspólnoty 10% swojego dochodu.
A więc jednak sekty?
Według znawców tematu - niekoniecznie. Nie można generalizować i upodabniać spokojnych i pokojowo nastawionych Adwentystów Dnia Siódmego do Dzieci Słońca. Społeczeństwo ma z reguły mniejsze zaufanie do wyznań o stosunkowo krótkiej tradycji. Im starszy odłam, tym większa wiarygodność, a jeśli wierzyć słowom teologa Joachima Wacha, każde wyznanie na początku istnienia miało charakter sekty. No i są też tacy, którzy twierdzą, że nie ma wyznań lepszych i gorszych, są tylko niezdecydowani ludzie, nieustannie szukający tego, co dla nich właściwe.
Chociaż w opinii wielu osób inne odłamy chrześcijaństwa wciąż jawią się jako „niebezpieczne" i „dwulicowe", trzeba pamiętać, że to normalni ludzie - czasem zagubieni, czasem błądzący, ale na ogół serdeczni i, wbrew pozorom, przychylnie nastawieni do innych. Poza tym nie można ignorować słów setek ludzi, którzy dopiero po zmianie wiary osiągnęli spokój wewnętrzny i uporządkowali swoje życie. Wybrali własną drogę i wierzą, że dla nich jest ona właściwa. Nie można też przejść obojętnie obok autentycznej, silnej wiary, nawet jeśli odbiega ona od tej wyznawanej przez nas samych. I w końcu nie można ignorować coraz bardziej wyraźnego, ekumenicznego dążenia do pojednania kościołów, wzajemnej akceptacji i skupienia się na miłości i przyjaźni, a nie tworzeniu niepotrzebnych podziałów.
W końcu w ostatecznym rozrachunku i tak wszyscy są równi w obliczu Boga.
Małgorzata Baran (malgorzata.baran@dlastudenta.pl)