| fot. Tomasz Borowski |
Mam 23 lata. Studiuję na bardzo modnym kierunku, o którym wszyscy mówią, że nic po nim nie można robić. Ciekawe więc dlaczego taki modny? Nieważne. O studiach napiszę kiedy indziej. Wchodzę więc w dorosłość. Będę pracował i cieszył się, że stać mnie na to wszystko czego mi potrzeba do cieszenia się życiem, w chwilach kiedy nie pracuję na to co pozwoli mi cieszyć się życiem. Skomplikowane? Życie też jest skomplikowane. Co więc trzeba zrobić, żeby tą dobrą pracę znaleźć? Trzeba w trakcie studiów zdobywać doświadczenie: pracować, uczestniczyć w wolontariatach, robić praktyki i udzielać się w organizacjach studenckich. Cokolwiek, żeby tylko odsunąć od siebie myśl, że czas okres studiów nieodwracalnie zmarnowaliśmy na naukę niepotrzebnych często rzeczy i imprezowanie do późnej nocy. Stosuje się do tego zalecenia i to upragnione doświadczenie zdobywam. Pracuje w sklepie, zarabiam na życie. Pracuje też w firmie turystycznej i pisze do portalu dla studentów. Staram się wydłużać moje CV. Mój przyszły hipotetyczny szef musi widzieć, że będę atrakcyjnym nabytkiem dla działalności przez niego prowadzonej. Do tego chyba często sprowadza się aktywność młodych ludzi; do punktu w CV. Nieważne co się robi, ważne, żeby można się było później tym pochwalić. Żerują na tym cwaniacy, poszukujący ludzi do ciężkiej pracy za darmo. Może ze mną też tak jest. Póki co nie widzę tego, więc czuje się dobrze.
A więc, zdobywam doświadczenie, za rok skończę studia i z impetem wkroczę na rynek pracy, gdzie wszyscy będą walczyć o to żebym zgodził się u nich pracować. O czym więc jest ten tekst? Na pewno nie o tym jaki jestem świetny. Kilka tygodni temu mój współlokator, z którym mieszkam już długo, pożyczył mi parę książek autorstwa Charlesa Bukowskiego i Pedro Juana Gutierreza. Nie będę tu opisywał ich treści. Chodzi o filozofię życia autorów. Drastycznie różną od mojej. Oni nie zbierają punktów w CV. W ogóle nic nie zbierają. Nie przywiązują najmniejszej wartości do rzeczy ponieważ te ograniczają wolność. A wszystko można powiedzieć o wymienionych autorach, ale nie to że nie są wolni. We wszystkich sferach swojego życia. Są wolni kiedy pieprzą (tak pieprzą) się z przypadkowymi kobietami. Kiedy odchodzą z pracy ponieważ ich męczy. Kiedy rozmyślają o życiu zamroczeni alkoholem. Kiedy z cynizmem odnoszą się do nieszczęść ludzi wokół nich. Nic nigdy nie krępuje ich wolności. Jak z niej korzystają to drugorzędna sprawa. Dylemat czy lepiej być wolnym i z tej wolności nie korzystać, czy korzystać ze wszystkich swobód w ramach narzuconych od zewnątrz ograniczeń pozostawię czytelnikom. Czytając książki Gutierreza i Bukowskiego pojawiają się we mnie pytania. Czy warto całe życie męczyć się, żeby zdobyć rzeczy, z których nigdy nie będzie nam dane skorzystać? Czy warto tracić energię, żeby na starość nie żałować, że zmarnowało się życie? Co to w ogóle znaczy dobrze przeżyć swoje życie. Zastanawiam się nad tym. Póki co nie zbliżyłem się do odpowiedzi. Wcale nie muszę. Cieszę się, że w ogóle takie pytania pojawiły się w mojej głowie. A wizja życia z ukochaną dziewczyną w ubogim, ciasnym, zrujnowanym mieszkaniu, z uczuciem szumu w głowie spowodowanym tanim winem i ze wspaniałym uczuciem nieznajomości jutra nie wydaje się gorsza od życia w ślicznym domku z żoną i dziećmi, stała pracą i kredytem na kino domowe. Nie wiem co jest gorsze. Martwić się za co jutro kupić chleb, czy zastanawiać się jakiego koloru powinna być podłoga w salonie.
Istnieje jednak pewna różnica między mną i wszystkimi do mnie podobnymi, a autorami, którzy zainspirowali ten wywód. Oni tworzą. Wykonują czynność, która jako jedyna pozwala nam realizować się w naszym człowieczeństwie, nadawać mu sens i sprawiać, że życie jest czymś więcej niż tylko beznadziejna walka z materią. Ja nie jestem obdarzony talentem pisarskim. Nie potrafię też malować, rysować, śpiewać, ani grac na gitarze. Czy jestem więc skazany na bezcelowy wyścig? Mam nadzieję, że nie. Muszę tylko znaleźć pole do twórczego realizowania się. Nie musi to być sztuka w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie wiem czym być to musi. Mam tylko nadzieję, że uda mi się to coś znaleźć. A wtedy nie będzie się liczyć czy mieszkam w domu z ogrodem, czy w melinie w najgorszej części miasta. Czy pije tanie wino, czy markową whisky. Czy codziennie rano idę do dobrze płatnej pracy w firmie, czy do Urzędu Pracy, szukać jakiegokolwiek zajęcia. Czy kobieta która budzi się koło mnie to poznana wczoraj w barze prostytutka, czy dziewczyna, z którą dzielę szczęśliwe życie. Liczyć się będzie tylko to, że tworzę coś co w jakikolwiek sposób wpływa na ludzi. Dlatego właśnie Ci, którzy obdarzeni są talentem, którego nie wykorzystują, zasługują na najgorsze potępienie...
Wojtek Michalak (mysli@dlastudenta.pl) |