Lustratorzy nie obchodzą świąt
2006-12-19 15:54:50KOMENTARZ
W jutrzejszym wydaniu "Gazety Polskiej" opublikowany zostanie tekst, przez który arcybiskup Stanisław Wielgus nie spędzi spokojnie Świąt Bożego Narodzenia.
Redaktor naczelny "GP" Tomasz Sakiewicz zamieścił na stronie internetowej Salon24.pl (zobacz tu) zapowiedź jutrzejszego tekstu. Z publikacji ma niezbicie wynikać, że przymierzany do godności Prymasa Polski abp Wielgus przez 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Sakiewicza widać ruszyło sumienie, skoro postanowił uzasadnić decyzję o publikacji tekstu. - Rozumiem, co może czuć biskup Wielgus, czytając ten tekst, ale proszę też zrozumieć dziennikarzy „Gazety Polskiej", kiedy widzą niemal u szczytu Kościoła - azylu dla dobra i prawdy - wieloletniego współpracownika SB - pisze naczelny "GP". Dodaje, że abp Wielgus dostał od redakcji możliwość ustosunkowania się do stawianych mu zarzutów.
Chciałoby się rzec: mamy przełom! Medialni lustratorzy pochylili się nad lustrowanym, dając mu szansę obrony dobrego imienia. Nie przypominam sobie takiego aktu łaski. Nie dostąpił go Zygmunt Solorz-Żak, ks. Michał Czajkowski, Andrzej Przewoźnik, nie dostąpiła go również Zyta Gilowska. Nawet nie warto przypominać prób dzikiej lustracji Zbigniewa Herberta czy Jacka Kuronia, bo zmarli nijak nie przemówią w swojej obronie. Ale szczerze wątpię, że to zwykła uczciwość i empatia motywowała dziennikarzy "GP" do dania abp. Wielgusowi szansy obrony własnej godności. To raczej próba udowodnienia, że lustracja nie musi być procesem równoznacznym z łamaniem praw człowieka. Moim zdaniem, próba niewiele warta.
Rodzą się dwa pytania. Dlaczego to media mają decydować o czyjejś winie? Przecież media mają INFORMOWAĆ, nie SĄDZIĆ. "Czwarta władza" to tylko metafora. Jak widać, dla wielu dziennikarzy niewygodna.
I jak to się dzieje, że w kraju, w którym z ust najwyższych urzędników płyną deklaracje o ich umiłowaniu do wartości chrześcijańskich, tuż przed najważniejszym świętem tej religii, dokonuje się aktu publicznego potępienia? Także w "Gazecie Polskiej" wielokrotnie pisano o koniecznym powrocie do zasad chrześcijaństwa w życiu publicznym. A jednak nawet zbliżające się Święta Bożego Narodzenia nie były w stanie powstrzymać "GP" od publikacji tekstu, w którym oskarży się człowieka o agenturalną przeszłość.
Przypadek abp. Wielgusa nie jest tu odosobniony. W miniony poniedziałek we wrocławskim Ratuszu odbyła się promocja książki rzeszowskich historyków Instytutu Pamięci Narodowej o donosicielskiej przeszłości hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego. Krzysztof Kaczmarski i Dariusz Iwaneczko mówili o donosach, jakie Dzieduszycki (TW Turgieniew) w okresie swojej działalności na rzecz Urzędu Bezpieczeństwa. Dokumenty dokumentami, tylko dlaczego szarga się publicznie 94-letniego człowieka? Na mój gust nie da się tego określić inaczej jak polowania z nagonką. A samego hrabiego nawet nie było na sali...
Pisałem kilkakrotnie o tym, iż uważam lustrację za proces konieczny. Mam też świadomość, że nie będzie on bezbolesny. Ale gdy obserwuję działania domorosłych lustratorów z bolszewickim błyskiem w oku i nieokiełznanymi chęciami ferowania moralnych wyroków, to mam wrażenie, że dopuszczają się oni takiej samej obrzydliwości, co tropieni przez nich donosiciele. Gwałtu na wszelkiej moralności.
Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)