| |
Ona – całkiem ładna, całkiem inteligentna, całkiem ciekawa, całkiem nieprzeciętna.. Słowem całkiem całkiem…Ciut za dużo centymetrów w biodrach, drobny cellulit gdzieniegdzie, troszkę zbyt szalona, trochę pokręcona…Ale ogólnie w porządku, choć ona sama miała inne zdanie na ten temat.
On – inteligentny, przystojny (można by rzec, że w jej typie), czuły, szarmancki, męski, silny, opiekuńczy, zazdrosny - lecz nie do przesady. Słowem ideał. Związek – ach wspaniały, ach cudny, ach jak wy razem pięknie wyglądacie, ach jak Ona do Ciebie pasuje, ach On jest wręcz idealnie dla Ciebie stworzony moja droga . A jak będą miały na imię wasze dzieci?
Dostawała kwiaty za każdym razem, gdy się spotykali. Pracował w innym mieście, ale widywali się często. Bo przecież nie mógł jej zostawić samej na tak długo, bo jeszcze coś się stanie. Dostawała prezenty. Nie-e, żadne tam odwalanie 'darów dla damy'. Wszystko przemyślane, tak dobrane by trafiać w najbardziej wysublimowane pragnienia.
Dostała nawet anioła, którego zobaczyła kiedyś w kawiarni na drugim końcu Polski (wycieczka niespodzianka w środku tygodnia, bo powiedziała, że pojechałaby nad morze..), a który jej się spodobał. W dwa tygodnie później dostała tę rzeźbę z liścikiem od szefa kawiarenki, że takiego mężczyzny to tylko zazdrościć.. Że nawet wystrój kawiarni dla niej potrafi wynegocjować i kupić..
Gdy nie było go blisko dostawała smsy i maile. Rano, na dzień dobry, do śniadania, do kawy, potem popołudniu, kiedy wracał z pracy, a później wieczorem, kiedy życzył jej przyjemnego czasu z przyjaciółmi albo na zakupach, no i na dobranoc. Oczywiście nie chciał żeby sama się nudziła. Dlatego tez ciągle namawiał ją, by nie zostawała wieczorami w domu, umawiał z przyjaciółmi. Organizował na odległość imprezy.
Kiedy wracał, to nigdy nie był zmęczony, zawsze jej pożądał, zawsze kochał, szalał, zasypywał dowodami na swe uczucia, robił kolacje, weekendy były ‘dla nich’ według niego oczywiście, choć zawsze mogła mieć inne plany. Kiedyś wspomniała, że lubi koty. Kilka dni później dostała cudne małe, futrzaste stworzonko. Powiedział, że jego alergia w zupełności temu nie przeszkadza, po prostu będzie brał silniejsze leki. Postanowili kupić psa.. On zakochany do szaleństwa był w terierach, ona cicho wspomniała, że woli labradory, ale.. nie dał jej dokończyć. Poprosił, żeby sobie wybrała któregoś ze śmietankowych szczeniaków…
Uwielbiał jej ciało. Powtarzał jej ze jest ideałem piękna, uosobieniem wszelkich bóstw, że jest jak grecka rzeźba, niezarysowana.. Prawił jej tak wyszukane komplementy, że milkła porażona wrażeniem.. Powtarzał jej to w każdej sytuacji. Kiedy wychodzili na przyjęcie (on nie lubił, ale wiedział, że ona uwielbia wieczorowe kreacje), do dyskoteki, czy jakiegoś klubu (nie lubił ale wiedział że ona uwielbia tańczyć – i tańczył z nią oczywiście, choć nie lubił za bardzo),do pubu z przyjaciółmi, kiedy zostawali w domu przy filmach na dvd, kiedy stała przy garnkach, kiedy budziła się rozczochrana, kiedy deszcz rozmazywał jej makijaż tak, że wyglądała jak upiór, kiedy miała grypę i czerwony obtarty nos, kiedy fryzjer fatalnie obciął jej włosy. Tak, że przyjaciółki powiedziały jej, ze ma stóg siana na łbie a znajomi faceci pytali, czy pogryzła jakieś kable.. Jej włosy też uwielbiał.. Właściwie to lubił brunetki. Ona kiedyś miała czarne włosy, ale wyglądała wyjątkowo koszmarnie (wg. niego pięknie), dosłownie jak podgniły trup, bo miała białą skórę, plus sine obwódki wokół oczu. Potem była kasztanowłosa, później blond, a na koniec ruda. Według niego niezmiennie piękna.
Miała kręcone włosy – cudo, miała proste - bóstwo. Niezbyt lubił kobiety z mocnym makijażem. Malowała czarne kreski na powiekach i mówił ze jest cudem natury.. Nie malowała się wcale ukazując przebarwienia cery i resztki trądziku młodzieńczego (choć ta 'młodzieńczość' już jej się skończyła według wszelkich skal) – mówił, że kocha tę naturalność, tę jej dziewczęcą niewinność.. Nienawidził różowego koloru, ale jej w różowej marynarce było przewspaniale, cudnie.
Nigdy się nie sprzeczali. Nigdy. Nigdy. O nic.
Wszystko, co robiła było idealne. Otaczała się facetami, a on cieszył się ze ma tylu znajomych. Zarzucała się nauką, a on cieszył się, że ma pasję. Nie wracała z pracy do 19, a on cieszył się, że robi to, co lubi.. Nigdy niczego jej nie zarzucił, nigdy się na nią nie obraził.. Nigdy nie zostawił dłużej niż 6 godzin bez znaku życia.
Nigdy nie pozwalał jej na zbyt długo utrzymujący się zły nastrój. Oczywiście, że miała prawo do złych dni, jak każdy, ale zawsze ja pocieszał, zawsze był z nią, zawsze, zawsze, zawsze blisko.
Im bardziej ona się wycofywała w siebie, zamykała się w swoich myślach, tym bardziej on był idealny, czuły, kochający …I dążył do poznania jej w całości..
Było tak słodko, tak wspaniale tak idealnie.. Wszyscy jej go zazdrościli, bo takiego drugiego to ze świecą szukać.. Znajomi dziwili się i pukali czoło, kiedy ośmieliła się wspomnieć, że to tak jakoś. Nie do końca chyba…
Czyś ty oszalała kobieto? Masz wszystko i jeszcze marudzisz? Masz życie słodkie jak lukier i wydziwiasz, przecież on taki idealny i daje Ci wszystko i… i… Jego miłość do niej napawała go radością, był skoncentrowany na tym by ją uszczęśliwić, by jej dać wszystko, by Ona była spełniona i Ona, Ona, Ona, Ona.. Chyba nie wiedział, co dzieje się w niej.. Pod tym uszczęśliwionym uśmiechem, bo przecież jak mogłaby być nieszczęśliwa?
Zdziwili się wszyscy, kiedy On znalazł ja po powrocie w łóżku, w tej cudnej zielonej sukience, w której wyglądała jak anioł. Zdziwili się, kiedy lekarz stwierdził ze nie żyje.. Przyczyna zgonu: utonięcie w lukrze życia. Na pogrzeb przyniósł jej herbaciane róże... Bo przecież nie lubiła innych…
Marta Mielczarek (marta.mielczarek@dlastudenta.pl)
|