|
|
Mówi się, że cierpienie uszlachetnia, a głęboki upadek często prowadzi do wielkiego szczęścia. Są to hasła, które powtarzane w ciężkich chwilach często pomagają je przetrwać. Nadają sens naszej drodze i pozwalają znowu zacząć marzyć. Bowiem, gdy człowiek nie marzy, wtedy nie czuje, że żyje.
Jednak po obejrzeniu dzisiejszych wiadomości, jeszcze bardziej zastanawia mnie to, jaki jest cel ludzkich dramatów. Mam tu na myśli wypadek, a raczej katastrofę samochodową z udziałem młodzieży i nie tylko, która wydarzyła się niedaleko Białegostoku. Zapowiadał się normalny dzień: rano licealiści wyjeżdżają w podróż, której celem jest Częstochowa – stary zwyczaj, klasy maturalne jadą na Jasną Górę modlić się m.in. o pomyślność na egzaminach. ( a teraz tak jak powinno wyglądać to w teorii: jadą, modlą się, bezpiecznie wracają, zdają maturę , dokonują dalszego wyboru o kontynuowaniu nauki lub nie i co najważniejsze żyją). Tak powinno być teoretycznie jednak czasem z praktyką nie idzie to w parze. Autobus wiozący ludzi zderzył się z Tirem, a następnie stanął w płomieniach. 12 osób zginęło a reszta jest poważnie ranna, obszerne poparzenia, złamania… I co dalej…? Czy teraz też wypadałoby powiedzieć, że nic nie dzieje się bez przyczyny? Osobiście należę do tych ludzi, którzy wierzą w porozrzucane elementy układanki, które w końcu ułożą całość pięknego obrazka. Wiele razy przekonałam się o tym, że na pozór niemające sensu wydarzenia, nieniosące za sobą praktycznie nic innego jak cierpienie, po pewnym czasie dały znać, że jednak nie były tak bezsensowne i że wszystko miało charakter przyczynowo- skutkowy. Jednak w takiej sytuacji, mimo największych chęci nie potrafię dostrzec pozytywnych stron. Za przykład podałam akurat to wydarzenie, gdyż jest najświeższe, ale na świecie nie brakuje podobnych przypadków. Zaniepokoiło mnie jeszcze coś. Usłyszałam od pewnej osoby mniej więcej takie stwierdzenie: cyt: „zauważyłaś, że takie rzeczy dosyć często przytrafiają się tym, którzy udają się właśnie na pielgrzymki. Albo jest tak, że w grupę ludzi wjeżdża rozpędzone auto, albo tak jak teraz – jeden samochód uderza w inny. Jak myślisz, nie jest to nie dziwne… Można by pomyśleć, że to szatan używa swojej mocy, aby zaprzestać ruchów religijnych?”. Hmm… czy to nie mały absurd? W takim razie, może powinniśmy stać się ateistami, a wtedy zły duch byłby spokojny i odczepiłby się od nas, a my żylibyśmy długo i szczęśliwie.
W codziennym życiu jest tak, że ciągle za czymś gonimy, stawiamy sobie kolejne poprzeczki i próbujemy je przeskoczyć, tylko po to, aby móc zbudować następne. Jest naprawdę mało czasu na głębsze refleksje dotyczące życia, świata, naszego bycia tu i teraz. Jeśli jednak już znajdziemy tę chwilę, to dopiero wtedy można się pogubić i mocno zamieszać. A przyczyna tego zamieszania jest prosta – jak tu znaleźć sens w bezsensownych wydarzeniach…
Dorota Kowalska (mysli@dlastudenta.pl)
|