Bye bye, macho
2006-01-12 00:00:00
Być mężczyzną to w dzisiejszych czasach nie lada wyzwanie. Z jednej strony ogromna konkurencja (nie tylko ze strony innych samców), z drugiej zaś oczekiwania, czasem nie do spełnienia. Wiele wskazuje na to, że silni i pewni siebie faceci przetrwali już tylko w magazynach dla mężczyzn. Czyżby naszą cywilizację, a ściślej mówiąc pokolenie 20- i 30-latków trawił kryzys męskości? I jak to możliwe w świecie, w którym kobiety wciąż zarabiają o 17% mniej od mężczyzn? Czas kobiet Kobiety wciąż spotykają się z przejawami dyskryminacji, o czym przekonują nas statystyki: przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto kobiet wynosi 1 900 zł, zaś mężczyzn - 2 400. 10% kobiet zarabia powyżej 4 500 zł, zaś 10% mężczyzn otrzymuje wynagrodzenie wyższe niż 6 300 zł miesięcznie. Kobiety zarabiają mniej, choć w wielu przypadkach nie są gorzej wykwalifikowane, ani nie posiadają mniejszego doświadczenia. Pojawia się jednak coraz więcej branż, takich jak konsulting, public relations czy też media, w których panie zatrudniane są chętniej i wynagradzane hojniej. Według wielu wskaźników w biznesie właśnie nadchodzi czas kobiet. Niemniej model nowoczesnej, przebojowej bizneswoman, świetnie wykształconej, dobrze zarabiającej, atrakcyjnej, ostrej wobec konkurencji, ekspansywnej w związku z mężczyzną, najczęściej jednak samotnej, jest w Polsce i na świecie znany co najmniej od dekady. Samotności przysporzyły im, paradoksalnie, ich idealność i perfekcjonizm. Mężczyźni, do tej pory nobilitowani samym faktem bycia mężczyzną, najzwyczajniej w świecie… wystraszyli się! Trochę konkurencji, a trochę wysokich obcasów, wysokich progów, słowem – wysokich wymagań. Ale chyba przede wszystkim odwrócenia odwiecznych ról. Męskość utracona…? W dzisiejszych sfeminizowanych czasach nie wystarczy urodzić się chłopcem – mężczyzną trzeba się stać. A wszystko, począwszy od reklam skierowanych do mężczyzn, wskazuje na to, że współczesnym facetom zdecydowanie brakuje pewności siebie. Dla przykładu, większość markowych perfum, jak mówią ich slogany, przeznaczona jest dla „mężczyzn świadomych swojej wartości”, „aktywnych i energicznych”, tudzież „zmysłowych uwodzicieli”. A receptą na dobrą reklamę jest wykreowanie produktu, który zostanie odebrany przez grupę docelową jako niezbędny do ulepszenia swojego wizerunku. Co zatem sprawia, że mężczyźni czują się zdezorientowani, zagubieni i są coraz mniej pewni swojej męskości? Według socjologów najczęstszym powodem jest fakt, że kobiety przestały już być zależne, słabe i bierne. Nie chcą spędzać czasu w domu, do którego późnym wieczorem wpada mrukliwy macho. W pracy ostro prą do przodu, a w domu zachowują się jak menedżerowie zarządzający zasobem w postaci męża. I choć mężczyźni mają dużo wad, dzisiejszym kobietom przeszkadzają drobiazgi, które urastają do rangi kryzysów. Im więcej osiągają, tym więcej wymagają od swoich partnerów. Dziś kobiety mogą przyjąć kilka ról życiowych i często wybór, jakiego dokonują, z góry narzuca ich partnerom warunki gry. Samce rozpłodowe. Wreszcie sytuacja mężczyzn nie przedstawia się najlepiej w opinii samych zainteresowanych. Co bardziej zaniepokojeni faceci twierdzą wręcz, że walka kobiet o równouprawnienie i partnerstwo zdegradowała ich do roli samca rozpłodowego, zbędnego w normalnym życiu. „Przyszła pora na bohaterki wyzute z uczuć, traktujące mężczyznę jak towar, seks – jak usługę” – mówi dr Tomasz Szlędak, socjolog, w wywiadzie dla „Elle”. Kobiety uwolniły się z kompleksu kopciuszka, który czeka na księcia i bez oporów sięgają po to, czego pragną. Są wyzwolone seksualnie i coraz częściej przejmują inicjatywę w nawiązywaniu kontaktów z mężczyznami, co trudno zaakceptować facetom, którzy chcąc niechcąc tracą dominującą rolę w rytuałach godowych. „Dla mężczyzny to stres, kiedy poznaje piękną, niezależną kobietę i ma świadomość, że takich jak on w jej życiu są dziesiątki” – mówi jeden z przedstawicieli pokolenia 30-latków. Dlatego coraz częściej dochodzi do sytuacji, gdy to panowie są niechętni do seksu, nierzadko wbrew oczekiwaniom partnerek, w obawie, że nie sprawdzą się jako superkochankowie. Wojujące hetery kontra bezwolne misie W łóżku kobiety przestały być przedmiotami, a stały się partnerkami. Dla mężczyzn to trudne, bo utracili pewność siebie w sferze, w której zawsze dominowali. Znaleźli się w sytuacji, kiedy niezadowolona partnerka zgłasza pretensje i jasno mówi, czego chce. „Skończyły się czasy udawania orgazmu i sfingowanych jęków rozkoszy. Kobiety wzięły sobie do serca, że mają prawo do rozkoszy” – pisze Dagny Kurdwanowska w „Twoim Stylu”. Mężczyźni coraz częściej czują się też jak zabawki w rękach pewnych siebie heter, odnosząc wrażenie, że są przygodnymi chłopcami na jeden raz. Dziś to panowie muszą się zastanawiać, czy kobietami kieruje wyłącznie żądza, czy głębsze uczucia. Role się odwróciły. Przykładem świecą bohaterki ulubionych kobiecych seriali – „Ally McBeal”, „Magdy M.” czy „Seksu w wielkim mieście”. Samantha, jedna z bohaterek tego ostatniego, typowa modliszka XXI wieku, stwierdza wręcz bez ogródek: „Faceci są do p…nia”. Choć jest to stwierdzenie niezwykle radykalne, to coraz więcej mężczyzn rzeczywiście czuje się w związkach z nowoczesnymi kobietami jak bezwolne misie. Nić porozumienia pilnie poszukiwana Nie dziwią zatem prognozy, według których co trzecia kobieta z wyższym wykształceniem i o dochodach powyżej przeciętnej nie znajdzie w ciągu najbliższej dekady życiowego partnera. Samotnych matek przybyło w ostatnim piętnastoleciu o 30%, a dzieci pozamałżeńskich rodzi się trzykrotnie więcej niż 20 lat temu. Zastanawiające, że liczba samotnych kobiet rośnie wprost proporcjonalnie do kobiet mających wyższe wykształcenie. To również problem głównych bohaterek wspomnianych już seriali – samotnych, lecz gorączkowo poszukujących partnerów. Również monogamia przestaje być dominującym stylem życia. Wypiera ją tzw. seryjna monogamia, czyli wierność jednemu partnerowi, ale tylko do czasu stworzenia nowego związku. Nową formą rodziny jest Dinks – „Double Income No Kids”, czyli podwójne dochody, zero dzieci. W Polsce zjawisko to nazwano już nawet „syndromem Kasi i Tomka”, na wzór kultowego serialu. Jednakże związki tego typu to pułapka, bo tylko co dziesiąty z nich trwa dłużej niż 10 lat, większość zaś nie przekracza dwóch lat. Skutkiem ubocznym jest starzenie się społeczeństwa, nie bez kozery zaliczane do zagrożeń cywilizacyjnych XXI wieku. Niewątpliwie potrzebna jest zatem nić porozumienia między płciami. Gorset supermęskości Oczywistym staje się fakt, że w nowej sytuacji mężczyźni też muszą odnaleźć się na nowo. Skoro zmieniają się kobiety, nieodłączna część ich życia, oni muszą się do tych przemian dostosować. I nie chodzi tutaj o radykalną metamorfozę, ale o… odnalezienie swej prawdziwej natury. Bo prawda jest taka, że to kobiety i sfeminizowana kultura nowożytna ukształtowały stereotyp macho! Akceptowany wzorzec męskości polegał na tym, by nie okazywać żadnych uczuć, które mogłyby być uznane za kobiece. To normy kulturowe i oczekiwania partnerek wymusiły na mężczyznach, żeby byli wojowniczy, waleczni, szorstcy, egoistyczni i nie okazywali emocji. A badania amerykańskiego psychologa Danina Gellena wykazują, że to mężczyźni, a nie kobiety, kochają częściej i mocniej oraz bardziej cierpią po rozpadzie małżeństwa. Są znacznie bardziej podatni na zranienie – głównie w sferze uczuciowej, są też delikatniejsi i wymagają więcej czułości. Według filozofa i psychoterapeuty Zbigniewa Miłuńskiego, tradycyjny męski model ustawia kobiety przeciwko mężczyznom, a mężczyzn przeciw wszystkim i wszystkiemu. Jest on wdzięczny kobietom, bo ich przemiana pomaga przekraczać sztywne tradycyjne wzorce męskości i równocześnie nie gubić tego, co jest w nich cenne („Charaktery”, nr 12/2005). Macho i przyjaciółka w jednym Jeśli zatem tradycyjny wzorzec męskości był wytworem pań, to nowoczesne typy panów są również ich dziełem. Wszystko sprowadza się bowiem do sprostania wymaganiom kobiet. Najnowszym wynalazkiem jest mężczyzna überseksualny (niemieckie „über” znaczy „nad”), czyli połączenie odchodzącego już do lamusa metroseksualisty z całą gamą cnót – siłą, szarmanckością i niekwestionowaną heteroseksualnością. Współczesny mężczyzna ma być więc zarówno odważny i odpowiedzialny, ale też czuły, wrażliwy i nie kryjący emocji. Powinien mieć trochę z macho, ale również z przyjaciółki. Lecz chyba najważniejsze, że nareszcie ma prawo nie radzić sobie, być słabym i czasem poprosić kogoś o pomoc. W wyniku odwrócenia ról w wielu sferach życia, mężczyźni coraz częściej wkraczają na tereny zarezerwowane niegdyś wyłącznie dla kobiet – nadmiernie dbają o wygląd, ale też potrafią pogodzić się z rolą ojca w pełniejszym wymiarze, niż dotychczas. Na zachodzie coraz powszechniejsze stają się urlopy macierzyńskie dla tatusiów. Faceci również coraz bardziej otwarcie mówią o swoich problemach, nawet tych najbardziej intymnych. Przyznając sobie prawo do słabości, mężczyźni odrzucili najdotkliwsze okowy – nie muszą już udawać, że wiedzą, czego chcą. Biorąc to pod uwagę, należy przyznać, że wydźwięk przemian, które zachodzą na naszych oczach, jest jak najbardziej pozytywny. Być może już wkrótce pozycję człowieka przestanie determinować płeć, a zacznie osobowość i rola społeczna? Julia Słonina |
06.01.2006