Bogatynia: krajobraz po powodzi
2010-08-11 15:26:48Do Bogatyni przylecieli prezydent i marszałek. Chyba po to, żeby polatać sobie helikopterem i najeść się popcornu. Bo jest na co patrzeć.
Bogatynia przestaje już powoli być jednym wielkim jeziorem. W sobotę o 11 ni stąd, ni zowąd przez 20 minut przybyło wody na 2 metry i zaczęło przetaczać samochody. 10 minut wcześniej BMW podjechał jakiś mężczyzna, strażacy do niego natychmiast mówili, żeby odjeżdżał. Po odpowiedzi "Nieee, to zaraz opadnie" 5 minut później woda zrobiła mu dachowanie.
Jak to jest naprawdę
Media kłamią. Słucham relacji, jakby to nie działo się w moim mieście, tylko np. na Białorusi. Nagle wszyscy są zadowoleni z pomocy, z organizacji, wszystko cacy. Brednie! Cała Bogatynia aż huczy, jak zepsuł sprawę burmistrz, jak zawaliły służby wojewódzkie, jak gdacze cała chmara urzędników. A co słyszymy w TVN24? "Och, życie wraca do normy, wszyscy są zadowoleni z organizacji i stoją murem za burmistrzem, bla bla bla gwałtowne opady spowodowały powódź, a w ogóle to nie powinno budować się na rzece". Miedzianka to tak naprawdę pseudorzeczka - istnieje tylko na mapie (normalnie wody w niej jest po kostki) i napełnia się tylko wtedy, gdy Czesi spuszczają do niej wodę z tamy. Już wiele razy to robili i były z tego problemy, a teraz ją podobno wysadzili (dało się usłyszeć huk) i nic dziwnego, że w ciągu pół godziny - plum, plum, było już po Bogatyni. Jak widzicie - żadnej informacji z telewizji nie wolno wierzyć. Po prostu. Ci ludzie nie chcą brudzić sobie bucików. Zdjęcia i wstawki reporterskie, które oglądacie, są z centrum miasta. Z tym że dalej, gdzie są tereny najbardziej poszkodowane przez powódź, nikt nie chce chodzić, a tam jest prawdziwy Sajgon jak po bombardowaniu. Nie docierała tam niemal żadna pomoc, dopiero niedawno ludzie sami zaczęli się przedzierać przez gruzy i hałdy.
Najgorsze jest to, że właśnie zlikwidowano centrum pomocowe w pobliżu zalanych ulic i trzeba przejść się aż do centrum. W normalnych warunkach idzie się tam spacerkiem w 30 minut. Teraz jest to w jedną stronę wyprawa dwugodzinna, więc nic dziwnego, że mało komu się chce. Jakby tego było mało, rozdają nie to, o co ludzie proszą, pomimo tego, że mają na stanie. Przychodzisz, prosisz o a, b i c, dostajesz ż, bo jakaś paniusia tak zadecydowała. Po co mi karton płynu do zmywania naczyń? Mam się pójść potaplać w Miedziance razem z talerzykami?
Jest prezydent, jest zabawa
W niedzielę w końcu poleciał tam śmigłowiec. Zgadnijcie, co mógł przywieźć? Co z niego wyskoczyło? Chleb? Woda? Nie! Generał straży pożarnej! Zapewne swą władczą postawą miał sprawić, że domy same się odbudują. Przeliczył się, bo do tego potrzeba minimum autorytetu marszałka! Jedyne, co mieszkańcy miasta mieli mu do powiedzenia to pytanie, gdzie są szczepionki przeciwko tężcowi. W takich warunkach zaraza może wybuchnąć w jednej chwili.
Teraz zagadka: co mogły robić władze Bogatyni przed przyjazdem prezydenta? Otóż wydelegowano kilku gości, żeby latali po mieście z workami i zbierali pety oraz trawę zwisającą z płotów. Musi przecież być ładnie, do zdjęcia! Wszystko w porządku, sytuacja opanowana!
- Pani nie sprząta tego, jutro przyjeżdża prezydent!
- No to co z tego? Nie zostawię tak tego syfu, wyjść z domu nie można, żeby nie utonąć po kolana!
- Ale pani, prezydent będzie to i burmistrz pani osobiście te chodniki językiem wyliże!
W telewizji tego nie zobaczycie, ale nastroje ludzi są dość... wesołe. Połowa Bogatyni chodzi pijana. Ludzie mają po prostu dość, czekają na rozwój wypadków, a że długo czekają, to i piją.
"Z tego domu już nic nie będzie"
Bardzo zabawnie wyglądają interwencje służb miejskich i ich wymiany zdań z mieszkańcami:
- Proszę opuścić dom, proszę wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i natychmiast opuścić ten dom!
- Panie, ale mi drugiego piętra nie zalało, ja mam tam cały dobytek, co z tym?
- Proszę pana, najważniejsze jest życie, proszę opuścić dom!
- No, ale jak to tak to zostawić? Podstawcie mi chociaż jakiś samochód, ciężarówkę!
- Proszę opuścić dom, inaczej będziemy musieli państwa zabrać siłą!
- A spierdalaj gnoju, nie jesteś inżynierem - to wynoś się stąd!
I tak to wygląda. Do faceta, któremu dom osiada, pęka i na pewno zaraz wyląduje w rzece, podjeżdżają i mówią: "My pana zabieramy, z tego domu już nic nie będzie". Taka to jest pomoc, że czekają aż się wszystko rozwali. Zamiast samemu wpaść na pomysł, by dom ratować za wszelką cenę, to nie! Ze wszystkim, z dobytkiem, z majątkiem ma to runąć! Co to byłby za problem, gdyby gmina zagwarantowała płatności, przelała pieniądze na konta Budimeksu tego samego dnia, a oni niech stemplują i ratują co się da?
Kto za to beknie?
W maju w Bogatyni zorganizowano Karbonalia, wydając jakieś 3 miliony złotych na koncert Dody i inne atrakcje, zamiast sensownie spożytkować te pieniądze. Na pytanie, dlaczego miasto nie ufundowało domów powodzianom z Polski za tyle forsy, burmistrz Grzmielewicz odpowiedział: "Bo tyle smutku nas ostatnio spotkało, że niech się chociaż ludzie pobawią". Teraz w Bogatyni rzeczywiście jest niezła zabawa. Zabytkowe poniemieckie domy łużyckie się zawaliły, pozrywało mosty, ktoś zginął. Ekstra. Za marną pomoc 100 tysięcy złotych nie odbuduje się nic. Nawet normalnego domu się nie postawi.
Ostateczny dowód na to, że władze miejskie do niczego się nie nadają: Frydlant (miasto na granicy polsko-czeskiej, 11 km od Bogatyni) już od piątku był zalany. Niektórzy Polacy jeździli tam szabrować i zostali zatrzymani przez czeską policję. Ni mniej, ni więcej znaczy to, że byle bandzior i menel spod budki wiedział, że będzie powódź, a burmistrz nie! To może menela na burmistrza? i jeden, i drugi kradnie, ale przynajmniej menel jest lepiej poinformowany. Wyszlibyśmy, jak widać, na plus, bo obaj byliby poza tym tak samo beznadziejni.
Bogatynianin