Polskie bagienko polityczne wciąga coraz głębiej...
2007-08-07 14:09:15FELIETON
Andrzej Lepper grozi premierowi Kaczyńskiemu, że ujawni taśmy, które mogą go skompromitować. Na dawnym przybocznym Leppera, Stanisławie Łyżwińskim, zacieśnia się pętla prokuratorskiego śledztwa w sprawie molestowania seksualnego. Sam lider Samoobrony niedawno stracił posadę wicepremiera i ministra rolnictwa po domniemaniach o jego udziale w korupcji. Przez tę dymisję koalicja rządowa trzeszczy w szwach. To obraz polskiej polityki w ostatnich dniach.
Obserwowanie naszej rodzimej polityki już od dawna jest zadaniem tylko dla ludzi o mocnych nerwach i/lub obniżonym poczuciu estetyki. Ewentualnie dla tych, którzy żyją z analizowania zdarzeń na scenie politycznej. Powiedzmy sobie szczerze - od 1989 roku polska kultura polityczna stoi na bardzo niskim - żeby użyć eufemizmu - poziomie. Ma się do zachodnich demokracji jak nasze wino "z rocznika wczorajszego" do wykwintych francuskich trunków. Ale w ostatnich w 2 latach nasza scena polityczna stała się targiem obrzydliwości. Ostatnie tygodnie przyniosły tylko eskalację najgorszych zjawisk.
Pamiętamy słowa Tadeusza Rydzyka o "szambie, a nie perfumerii", potem taśmy z wypowiedziami dyrektora Radia Maryja o tym, że Maria Kaczyńska powinna poddać się eutanazji, a prezydent Kaczyński ulega żydowskim manipulacjom. Wynurzeniami Rydzyka nie było nam jednak dane długo się zajmować, bo potem wybuchła tzw. afera "LepperGrunt". Na byłego już wiceministra rolnictwa padł cień oskarżeń o korupcję. Po akcji CBA i odwołaniu Leppera z rządu powstał potężny kryzys koalicyjny. Lider Samoobrony słał gromy pod adresem Kaczyńskiego, w niesmaczny sposób naśmiewał się z jego życia prywatnego... Dodajmy do tego koalicję-widmo, której niby nie ma, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć to wprost. Ot, rząd sobie spokojnie gnije. I nie zanosi się, żeby ktoś zamierzał ten bałagan posprzątać.
Nie ma chyba sensu ciągnąć dalej tej wyliczanki. Nasza scena polityczna jest jak szambo, do którego co chwila ktoś wrzuca kamień i zawartość opryskuje każdego z nas. Moja wykładowczyni powiedziała mi niedawno, że ją ciągłe kryzysy polityczne zwyczajnie męczą, tak fizycznie i psychicznie. Sądzę, że wielu z nas reaguje podobnie, obserwując notoryczne bijatyki polityków, przypominające walki wściekłych buldogów pod dywanem. Inną reakcją na te nieustanne walki nadambitnych politykierów jest zwyczajne zobojętnienie.
I to jest właśnie najsmutniejsze. Bo to, że w demokracji rządy przemijają, to rzecz naturalna. Władza PiS do spółki z LPR i Samoobroną też sie skończy. Pytanie tylko - co dalej? Bo chyba nikt nie ma złudzeń, że jeśli rząd utworzy np. PO czy LiD, to całe zło nagromadzone podczas rządów poprzedników uleci na pstryknięcie palcem.
Obecne rządy doprowadziły do tego, że podziały polityczne idą nawet w poprzek rodzin. Oczywiście, polityczność sama w sobie nie jest zła. Podziały między partiami powinny być zaznaczone wyraźnie, żeby wyborca mógł wiedzieć, że jego głos oznacza jasne opowiedzenie się za daną ideologią, a nie zbitką mało ważnych haseł. Polityka nie może opierać się na mickiewiczowskim "Kochajmy się".
Ale przemiana dyskusji politycznej (nawet ostrej) w stan permanentnego chaosu i traktowanie oponenta jak wroga do eliminacji jest drogą w bardzo złą stronę. Polskie społeczeństwo od dawna plasuje się w tyle, jeśli chodzi o kapitał zaufania. W epoce globalizacji, ponowoczesnego kapitalizmu i wolnego rynku, bez zaufania zaś nowoczesnego państwa zbudować się nie da. Tymczasem w Polsce codziennie do uszu milionów Polaków sączy się jad nienawiści.
Parafrazując Józefa Piłsudskiego, polityka to nie romans. Ale na pewno nie musi też być kupą g... Ciekawe, co powiedziałby Piłsudski, gdyby na jeden dzień wrócił z zaświatów i spędził czas oglądając wydarzenia w TVN 24.
Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)
Na zdjęciu: bijatyka w tureckim parlamencie. Czy w Polsce będzie podobnie?