Nie chcę im dokopać! Chcę tylko żeby NASI wygrali!
2008-06-08 00:49:54Ja - piłkarski fanatyk, Polak, Europejczyk, katolik, który nie akceptuje Radia Maryja i niekoniecznie twierdzi, że antykoncepcja to wytwór szatana - kategorycznie protestuję! Protestuję przeciwko traktowaniu meczu Polska-Niemcy jako rewanżu za germanizację, II wojnę światową lub robieniu z niego drugiej bitwy pod Grunwaldem.
Nie zgadzam się na krwawe wyrywanie głów niemieckim trenerom czy piłkarzom, na ubieranie Ballacka w krzyżacką pelerynę, na wręczanie Beenhakkerowi miecza, który ma spaść na napastników naszych rywali. Protestuję przeciwko nieprzemyślanym wypowiedziom, które oświadczają, że „niemieccy piłkarze są 16 razy mniej inteligentni niż nasi". Nie życzę sobie dostawać na gadu-gadu pierwszą zwrotkę Roty, w której słowa „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" zamienia się na „Nie będzie Klose strzelał nam". Nie mam też ochoty „dokopywać Niemcom". Ja chcę po prostu z nimi wygrać.
Tak, jestem fanatycznym kibicem. Gdy nasi grają krzyczę, skaczę, trzaskam drzwiami. Czasem stoję przed telewizorem i śpiewam razem z biało-czerwonymi Mazurka Dąbrowskiego. W dniu meczu maluję sobie na twarzy flagę narodową. Po porażce zarzekam się że „już nigdy więcej" a potem i tak siadam i znów mam nadzieję. Z całym szacunkiem dla futbolu - który kocham i który wielbię za hipnotyzującą prostotę: to tylko futbol. Nie róbmy z niego bezwzględnego poligonu, frontu krwawej wojny. I chociaż dla piłki jestem w stanie zrezygnować z piwa, seksu i z talerza spaghetti, to czytając poniższy fragment Umberto Eco, zawsze czuję się histerycznie bezsilny.
„Teraz jednak muszę wyjaśnić, że nie jestem wrogiem futbolowych namiętności. Wręcz przeciwnie, aprobuję je i uważam za opatrznościowe. Te tłumy zagorzałych kibiców, których ścina z nóg zawał serca na trybunach, sędziowie, którzy za jedną niedzielę sławy płacą poważnymi uszczerbkami ciała, wycieczkowicze, którzy wysiadają z autokarów zakrwawieni, poranieni odłamkami szyb rozbitych kamieniami. Ci świętujący młodziankowie, którzy wieczorami jeżdżą pijani po placach i ulicach, wystawiając flagę swej drużyny przez okienko przeciążonego małego fiata, żeby potem jedno zderzenie z TIR-em zrobiło z nich miazgę. Sportowcy wykończeni psychicznie przez bolesną abstynencje seksualna, rodziny zrujnowane finansowo przez ustępliwość wobec szaleńczych żądań koników. Entuzjaści, którym wybuchła w rękach odpalona dla uczczenia zwycięstwa petarda, oślepiając ich na zawsze... Wszyscy oni przepełniają mi serce radością.
Jestem zwolennikiem futbolowych namiętności, tak jak jestem zwolennikiem wyścigów na złamanie karku, gonitw motorowych nad skrajem przepaści, zwariowanych skoków spadochronowych, mistycznego alpinizmu, przepływania oceanów na gumowym pontonie, rosyjskiej ruletki oraz używania narkotyków. Wyścigi przyczyniają się do poprawy ras, wszystkie te zabawy zaś przyczyniają się szczęśliwie do śmierci najlepszych osobników, pozwalając ludzkości spokojnie prowadzić dalej swoje sprawy przy udziale normalnych i średnio rozwiniętych jednostek. W pewnym sensie mógłbym chyba zgodzić się z futurystami, że wojna jest jedynym rodzajem higieny dla świata, z jedną wszakże poprawką: byłaby nią, gdyby wolno było uczestniczyć w niej tylko ochotnikom. Niestety wciąga ona także i tych, którzy są jej oporni i z tego powodu moralnie stoi niżej od widowisk sportowych."
U.Eco, Mundial i jego uroczystości [w: U. Eco, Semiologia życia codziennego, Warszawa 1999], str. 225.
Jakub Guder
(jakub.guder@dlastudenta.pl)