Nasze komentarze - Naszym zdaniem

Monolog dzisiejszy o nocy wczorajszej

2005-12-19 00:00:00
fot. Krystian Janczyński

To była jedna z najcięższych i najdłuższych nocy, jakie jestem sobie w stanie przypomnieć…Tak blisko ukochanej osoby a jednocześnie tak daleko. Odtrącony, odrzucony, niechciany.


Nie twierdzę, ż ta noc była inna niż wszystkie i dlatego tak się czuję… Z Nią każda noc jest do siebie niepodobna, ale łączy je coś wspaniałego. Potrzeba bliskości, dotyku, ciepła. Potrzeba zasypiania i budzenia się przy osobie, do której czuje się… Potrzeba ukojenia i spokoju, jaki można znaleźć tylko w ramionach bliskiej osoby. I nagle ta potrzeba znika…Czy to obudziły się demony przeszłości, które tak naprawdę nigdy nie spały, tylko czekały na odpowiedni moment, aby zaatakować, wzbudzając lęk i niepokój? Czy może to Jej irracjonalne przeświadczenie, że niszczy wszystko, czego się tylko dotknie, że cierpią przez nią osoby jej najbliższe? Tych pytań, w miarę przelewania przeze mnie myśli na papier, będzie się pojawiać coraz więcej… czy pojawią się jakieś odpowiedzi? Tego nie wiem.

Wczorajsza noc, jedna z tych, których nigdy nie chcemy przeżywać.
Dziwne, ale sen tak jasno nakreślił scenariusz tego, co się dzisiaj wydarzyło, że aż trudno mi w to uwierzyć (…obudziłem się w nocy, odruchowo szukałem Jej obok siebie, ale nikogo tam nie było. Podniosłem się na łóżku, ale ciemność była tak nieprzenikniona, że nie widziałem nic…nagle dostrzegłem zarys postaci. To była Ona. Razem z ukojeniem pojawiło się tysiące pytań. Co się dzieje, dlaczego nie śpi, może miała zły sen? Czemu będąc na wyciągnięcie ręki wydaje się być tak daleko? I dlaczego Jej oczy wpatrzone we mnie, zwykle uśmiechnięte i pełne radości, teraz wydają się płakać? Skąd ten smutek?
Po chwili nie widziałem już nic poza jej oczami, które patrzą przed siebie ale nie widzą… które nie chcą dzisiaj już pamiętać, co mówiły…).
Ten sen przewijał się w mojej głowie całą wczorajszą noc. Czy naprawdę można coś takiego przewidzieć, wyśnić? Może to była projekcja moich największych obaw, które właśnie się ziszczają? A może to tylko ostrzeżenie? Może w tym, co wydarzyło się wczoraj jest całkiem sporo mojej winy?

Z tym ostatnim muszę się chyba zgodzić…było mnie za dużo, zbyt często. Po prostu nie zostawiłem jej miejsca na samotność, intymność, które przecież każdej osobie są potrzebne tak samo jak miłość i bliskość. To wszystko i jeszcze cała masa rzeczy, o których pewnie nawet nie mam pojęcia sprawiły, że Ona zaczęła zamykać się we pancerzu, w magmie trosk, rozmyślań…
Czasem waląc głową w mur udaje mi się w nim zrobić maleńki otwór i przez chwilę jest jak kiedyś. Ta wyrwa szybko jest jednak naprawiana, lecz takie przebłyski uczuć w Jej spojrzeniu, geście, słowie dają mi nadzieję. Widzę jej walkę z samą sobą o to czy kochać czy być wolną…czy dać szansę komuś, kto może okazać się kimś wspaniałym i ważnym, ale równie dobrze może okazać się kolejną pomyłką, na którą już brak sił i czasu…

Tę walkę widziałem wczorajszej nocy… Podczas snu, gdy umysł się wyłącza nie ukrywamy tego, co czujemy. Gdy Jej umysł zasypiał, ciało domagało się bliskości (…Tylko ciało? Myślę, że także jej serce skołatane i porozrywane na kawałki potrzebowało ukojenia. Skamieniałe za dnia teraz budziło się do życia….) Pod wpływem mojego dotyku reagowała znów, przyjaznym ruchem, Jej dłonie nawet przez sen zaciskały się na moich z ogromną siłą…I kiedy myśli o tym jak jest cudownie i bezpiecznie stawały się zbyt głośne, budziła się i byłem karcony jak dzieciak, który ściągał na klasówce.

Skąd taka wielka chęć zniszczenia w sobie uczucia? Wbrew sobie? Wbrew temu, czego się tak naprawdę oczekuje? Czy bardziej nie powinno nas przerażać to, że odrzucimy osobę, która kocha nas bezinteresownie, za to, jacy jesteśmy naprawdę? Osobę, która rozumie nas bez słów, która ufa bezgranicznie i jest darzona takim samym zaufaniem? Czy przyjazne dłonie, uśmiech i spojrzenie dające spokój są tak mało ważne? Czy naprawdę obawa przed wszystkimi zmianami ma uczynić nas samotnikami, czy mamy do końca życia żałować tego, że nie daliśmy szansy miłości?
Jeśli robi to, żeby ochronić mnie przed swoją destrukcyjną naturą, to czy nie jest to przejaw troski i miłości? Tylko dlaczego nikt nie zapyta się mnie czy ja tego chcę? Dla mnie te kilka osobowości, które miotają Jej uczuciami to tylko oznaka, że jest żyjącą, czującą i kochającą kobietą. Człowiekiem, który nie chce się angażować, żeby nie skrzywdzić drugiej osoby… to, że właśnie ze mną dzieli się swoimi troskami i myślami jest dla mnie ważniejsze niż tysiące słów KOCHAM CIĘ.

Zakochałem się w niej nie dlatego, że była czuła, słodka czy przesadnie miła… zakochałem się dlatego, że była prawdziwa, nie grała kogoś kim nie jest, nie starała się zrobić na mnie jakiekolwiek wrażenia. Dzięki niej poznałem lepiej samego siebie. Umie nie tylko patrzeć, ale też widzieć. I nie znałem chyba osoby, w której jest tyle dobroci i serdeczności dla każdego, bez względu na to czy go lubi czy nie.

Czy strach i przeszłość mogą to wszystko przekreślić? Strach można przecież pokonać a to, co było, powinno nas motywować do unikania w przyszłości takich samych błędów… Wiem, że łatwo jest o tym mówić a to, że przeżyliśmy coś strasznego wcale nie oznacza, że już nie wplączemy się w podobne układy i zależności. Ale jeśli wszyscy zaczniemy myśleć, że musimy zamknąć się na uczucia, bo może nas ktoś zranić to kim będziemy?
Musimy wierzyć w to, że jest na tym świecie brakująca część nas samych w postaci drugiej osoby, która boi się tak samo jak my. W każdym spojrzeniu, dotyku, słowie i geście tej osoby odnajdziemy miłość i cząstkę siebie… dlatego warto szukać. A kiedy stwierdzicie, że znaleźliście lepszą wersję was samych to będziecie wiedzieć, co robić…

 

Po co w ogóle ten tekst - zapyta pewnie niejeden z was? Prawda jest taka, że sam nie wiem… Nie napisałem nigdy nic ot tak, dla siebie, od siebie. Poza wypracowaniami w szkole i paroma tekstami na studiach nie pisałem nic… nigdy… Ale czuję, że to, co przelewam teraz na papier układało się w mojej głowie jak rozrzucone elementy puzzli…
Od momentu, kiedy wstała i zostawiła mnie samego w łóżku, aż po dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza…
Widocznie tego właśnie potrzebowałem.
Nie sądziłem, że pisanie może dać taki wewnętrzny spokój i mimo wszystko dać nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Właśnie dzięki temu przekonaniu, że po burzy zawsze musi pojawić się słońce zasnę dziś spokojnie…
Sam czy z Nią, nie ma znaczenia i tak cały czas czuję, że jest mi najbliższą osobą.

Krystian Janczyński
(
mysli@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • ??? [0]
    Wojtek
    2005-12-19 12:38:09
    Bardzo fajnie. napisales jezykiem XVIII wiecznego, dworskiego (polsko - szlacheckiego) romantyzmu, utwór, który masz nadzieje przeczyta dziewczyna, która Cie zostawila bo byles zbyt zaborczy, zanurzony w idealach owego romantyzmu. Nie krytykuje tego. Kazdy pisze o tym co go boli i co uwaza za w danym momencie interesujace dla potencjalnych czytelnikow. NIe widze jednak sensu wywnetrzania sie na oczach ludzi z jakiegos dramatu milosnego, ktory za pol roku bedzie sie dla Ciebie wydawal jakims nieporozumieniem. podobnie jak ten ten tekst. Jesliz a pol roku bedziesz dalej w takim stanie, to nie dlatego ze tak czujesz tylko dlatego ze chchesz tak czuc. Nie widze wiec powodu dla ktorego ten tekst sie tu znalazl. moze lepiej by bylo zamiescic go w dziale DlaStudentki. W jakiejs rubryce dla dziewczyn, ktore chca wplesc w proze dnia codziennego, zapozyczone od grocholi idealy milosci romantycznej dwoch osob ktore poza checiami, nie maja ze soba nic wpsolnego. Mam nadzieje ze nie poczujesz sie urazony tym komentarzem. Jesli uwazasz ze jest za ostry, to win za to miejsce umieszczenia swojego artykolu. Internet jest polem wyladowywania frustracji i agresji w komentarzach. pewnie nie udalo mi sie tego uniknac. Nie podaje mejla. Jak chchesz jakos skomentowac moja wypowiedz zrob to tutaj. Moze bedzie to nowa forma wypowiedzi literackiej.
Zobacz także
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.

Naród idiocieje na potęgę
Naród idiocieje na potęgę

Już wkrótce nazwisko Wołodyjowskiego poznamy z pieśni na meczach siatkówki, a Soplicę skojarzymy tylko z nazwą wódki.

Polecamy
Ostatnio dodane
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?