Komu służy Macierewicz?
2006-08-23 13:23:51Antoni Macierewicz, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny w rządzie za likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych, udzielił w niedzielny wieczór wywiadu w Telewizji Trwam. Wywiad jak wywiad, dla polityka to chleb powszedni. Jednakże jedną wypowiedzią Macierewicz wprawił w głęboką konfuzję cały świat polskiej polityki, nie mówiąc już o zachodnich partnerach Polski.
Jakież to słowa padły z ust ministra? Otóż, Macierewicz - z nieodłącznym uśmiechem na twarzy i z błyskiem jakobina w oczach - stwierdził, że większość (jako nie-agenta Macierewicz miał na myśli chyba tylko Władysława Bartoszewskiego, bo osobie o tak pięknym życiorysie nijak nie da się przypiąć łatki szpiega) szefów polskiej dyplomacji po 1989 roku było agentami KGB. - Część z tych osób to są byli członkowie PZPR, czyli partii komunistycznej, tego sowieckiego namiestnictwa. Większość spośród nich w przeszłości była agentami sowieckich służb specjalnych. Nie wszyscy, ale kilku - powiedział.
Macierewicz odniósł się w ten sposób do listu byłych ministrów spraw zagranicznych, w którym krytykowali oni przesadzoną reakcję prezydenta Lecha Kaczyńskiego na obraźliwy felieton w niemieckim „Die Tageszeitung". - Byli ministrowie SZ, pisząc ten list, tak naprawdę reprezentowali interes struktur postsowieckich - dodał, nadal się uśmiechając.
Po tych słowach w polskiej polityce zawrzało. Aleksander Kwaśniewski skomentował wypowiedź Macierewicza jako „igranie z polską racją stanu". Kolega Macierewicza z ław rządowych, Zbigniew Wassermann, określił jego słowa jako „niepotrzebne", a szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło nazwał słowa ministra Macierewicza „szarżą słowną". Premier Jarosław Kaczyński wezwał ministra - gawędziarza na dywanik, obeszło się jednak bez specjalnych konsekwencji. Opozycja zaś domaga się, by Macierewicz przedstawił dowody, a jeśli tego nie uczyni (bo ich nie ma?) - powinien zostać pozbawiony stanowiska.
Bartoszewski, Cimoszewicz, Geremek, Meller, Olechowski, Rosati, Rotfeld, Skubiszewski... byli agentami? Z tej listy, do współpracy z SB przyznał się Andrzej Olechowski, lecz była to praca w wywiadzie gospodarczym (co skądinąd nie umniejsza w żaden sposób jego moralnej odpowiedzialności, oczywiście, ale Macierewicz miał jednak chyba co innego na myśli). Wszyscy ci panowie włożyli wiele wysiłku, by zakotwiczyć Polskę w strukturach Unii Europejskiej i NATO. Dzięki ich pracy, determinacji i międzynarodowym kontaktom, nasz kraj zdołał uzyskać spokojną sytuację geopolityczną (jakiej nie miał od prawie 200 lat!) i reputację solidnego partnera, członka europejskiej rodziny.
A teraz Macierewicz twierdzi, że każdy z nich to agent radzieckiego wywiadu. A że mieli oni dostęp do tajnych dokumentów NATO? Błahostka, szpiegostwo przecież się zdarza. Ważne, by w porę szpiegów wykryć...
Że wypowiada te słowa jako członek rządu Rzeczypospolitej Polskiej, nadając im tym samym rangę oficjalnego stanowiska polskich władz? Nieważne, przecież Zachód tonie w oparach relatywizmu - ergo mają tam manię podważania wszelkich pewników, więc da się im wszystko jakoś wytłumaczyć. A my tu odkrywamy prawdę, drwa rąbiemy, więc wióry muszą lecieć! Kiedyś nadrobimy.
Kiedy Antoni Macierewicz był „zwykłym politykiem" i jednocześnie redaktorem naczelnym ultraprawicowego „Głosu", mógł sobie pozwolić na oskarżanie kogokolwiek. Nie lubił Geremka - nazywał go członkiem ubeckiej dynastii. Nie lubił Adama Michnika (albo raczej - miał obsesję na punkcie Adama Michnika), więc publikował na jego temat tak plugawe teksty, że wg kodeksu honorowego z XIX wieku Michnikowi pozostałoby tylko wyzwać go na pojedynek. Ale - summa summarum - te kalumnie można zrzucić na karb demokratycznej wolności słowa. Pewnie byli ludzie, którzy zgadzali się z tekstami publikowanymi na łamach "Głosu" w całej rozciągłości. A kto chciał, mógł pozwać Macierewicza do sądu. Tak to jest pomyślane w demokracjach.
Ale teraz kontekst jest nieco inny - Antoni Macierewicz jest wysokim funkcjonariuszem państwa polskiego. Jego słowa są dla zachodnich partnerów odbiciem oficjalnego stanowiska polskich władz. Jakże więc Polska ma być krajem traktowanym poważnie, skoro wiceszef ważnego resortu nazywa byłych szefów polskiej dyplomacji agentami zdradzającymi własny kraj? Za granicą nikt nie przejmuje się tym, że Macierewicz cierpi na szpiegomanię. Nikt nie wpatruje się w wewnętrzne subtelności naszego kraju - minister locuta, casa finta. Proste, ale prawdziwe.
Jaki więc z tego wniosek? Że minister Macierewicz, oskarżając byłych szefów polskiej dyplomacji o szpiegostwo, ewidentnie szkodzi polskim interesom i racji stanu naszego kraju. Sam więc zachowuje się jak szpieg. Rodzi się więc pytanie: Czy minister Macierewicz jest na żołdzie obcego mocarstwa?
Jak szpiegomania, to na całego...
Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)