Komórkowy zawrót głowy
2006-11-08 15:46:22Miasta stały się pustyniami włóczących się smętnie po ulicach istot z aparatami niemalże przyrośniętymi do uszu. Scenariusz z nieudanego horroru? Jedynie polska rzeczywistość.
Technika całkowicie zawładnęła naszym życiem. Prawdziwy mężczyzna nie wyruszy na siłownię bez odtwarzacza mp3, a w obowiązkowym zestawie torebkowym każdej szanującej się dziewczyny obok błyszczyka i lusterka musi znaleźć się „wszystkomający" telefon komórkowy. Nawet babcie, które według ustawy konstytucyjnej zobowiązane są do pieczenia szarlotek i powtarzania bez końca „Ubierz się ciepło", obecnie więcej czasu poświęcają na śledzenie z zapartym tchem kolejnego odcinka „M jak miłość" na swych plazmowych ekranach.
Z założenia rozwój to zjawisko pozytywne. W naturę człowieka wpisane jest pragnienie poznania i chęć samodoskonalenia. Gdyby Kolumb zaprzestał swych planów morskiej eskapady, prawdopodobnie do dziś nie znalibyśmy (o zgrozo!) smaku kawy. Zdobywanie wiedzy i umiejętność jej pożytecznego wykorzystania czynią z nas istoty rozumne, zaradne, zdolne do wielkich czynów. Co jednak, jeśli pozornie trwała władza nad naturą wymknie się nam z rąk? Już teraz sprzęty i wynalazki techniczne działają na nas z siłą używek. Internet i telefonia komórkowa - narkotyki XXI wieku, powoli pochłaniają nasze myśli, słowa i czyny, opanowują mentalność. Świat techniki podstępnie wkrada się we wszystkie aspekty życia, przejmuje kontrolę nad kulturą, sztuką, moralnością.
Nasze Nokie i Motorole to prawdziwy fenomen. Są nie tylko najbardziej wyczekiwanymi prezentami na pierwszą Komunię Świętą, ale także niezbędnymi przyrządami, bez których, nie zważając na groźbę raka mózgu, czujemy się niemalże jak bez ręki. Jak bardzo wynalazek telefonu komórkowego ułatwił nam życie i uwolnił sumienie z moralnego więzienia! Teraz bez skrupułów możemy spóźnić się na spotkanie, usprawiedliwiając się smsem o treści „Będę za pół h". Troszczymy się o stan nerwów rodziców, uprzednio dzwoniąc do nich ze zdawkowym „Nie martwcie się, wrócę rano". Łatwiej skłamać w krótkiej wiadomości, udać, że nie zauważyło się smsa, zmyć z siebie podejrzenie, zwalając winę na przeciążenie sieci. Elektroniczne kłamstwo nie boli aż tak bardzo. Ile stresów oszczędzamy sobie, rozstając się telefonicznie z ukochanym, nie musząc oglądać jego zatroskanej twarzy. I wszystko jest już w zupełnym porządku: sumienie czyste, wyrzuty sumienia uśpione relaksującą partyjką w komórkowego węża.
Jak głębokie piętno odbił ten „telefoniczny" styl życia w naszej mentalności? Czy hegemonia operatorów sieci będzie trwać wiecznie, przynosząc im bajońskie dochody, a nas pozostawiając usatysfakcjonowanych zakupem aparatu za jedyne 1 zł?
Musimy nauczyć się wyczuwać tę cienką granicę pomiędzy pozostaniem człowiekiem eksploatującym rozsądnie dobra nauki, a metamorfozą w marionetkę w rękach technokratów. Zachowanie równowagi pomiędzy starym a nowym, znanym a tym, czego do końca nie rozumiemy, jest warunkiem koniecznym bycia istotą ludzką. W przeciwnym przypadku, to, co miało być dla nas błogosławieństwem, przerodzi się w największy koszmar. W sieć zależności od czegoś, co sami stworzyliśmy. A to nie będzie nowy, wspaniały świat.
Joanna Nowakowska
(joanna.nowakowska@dlastudenta.pl)
(fot. Magdalena Ziaja)