Polityka bez ściemy - Naszym zdaniem

Kim pan jest, panie Komorowski?

2010-06-29 12:10:44
 Kampania prezydencka oraz debata niczego nie zmieniły - wybory prezydenckie są niczym innym niż plebiscytem "jesteś za Jarosławem Kaczyńskim czy przeciw niemu?", bo o Bronisławie Komorowskim wiemy tylko tyle, że ma wąsy i okulary. Szkoda, że nie ma poglądów.

Ole Bronek, na prezydenta tylko ty
To miała być wspaniała, zbudowana zgodą droga do Pałacu Prezydenckiego na plecach autorytetów moralnych, aktorów i obiektywnych publicystów, którzy dla swojego kandydata polecieliby nawet na drzwiach od stodoły. Niektórzy, jak Tomasz Lis, zdążyli już go obwołać prezydentem i zaczęli zastanawiać się, czy jego kadencja będzie dla Polski okresem przełomowym, a może nawet wielkim. Bronisław Komorowski robi jednak wszystko, aby z funkcją, jak sam to kiedyś określił, strażnika żyrandoli, zaznajomić się jedynie dzięki Wikipedii. Prezydentem zaś zostanie, gdy kupi sobie wódkę o tej nazwie i wychyli nią toast. Najlepiej razem z Januszem Palikotem.

Od czasu, gdy Komorowski został oficjalnym kandydatem Platformy Obywatelskiej na najwyższy urząd w państwie, a następnie w tragicznych okolicznościach objął funkcję p.o. (zabawna koincydencja) prezydenta, udowodnił ponad wszelką miarę, że nie jest właściwą osobą na to stanowisko. Złudzeń nie można było mieć już od momentu, gdy podpisał nowelizację ustawy o IPN. Później mieliśmy do czynienia z festiwalem jego mniej lub bardziej spektakularnych wpadek, spośród których można wymienić chęć wyjścia z NATO, nazwanie odkrycia kolejnych szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej "wcale nie tak wielkim problemem", stwierdzenie, że powodzianie już się oswoili z żywiołem, korzystanie z internetowej encyklopedii jako jedynego źródła informacji czy słynne już kaszaloty. Oczywiście, możemy mówić o tym, że Lech Kaczyński również popełniał gafy, jednak czy jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie były one o wiele bardziej eksponowane i nadawano im znaczenie ponad rzeczywistą miarę? Z różnych stron odezwą się głosy, że oczywiście nie - Kaczyński ośmieszał Polskę! Brzmi to bardzo dziwnie zwłaszcza w ustach wyborców zamykających się w ramach "młodzi, wykształceni, z wielkich miast", którzy na każdym kroku podkreślają swoją europejskość i kosmopolityzm, a nie chcą zauważyć, że to właśnie obawa "co o nas pomyślą na Zachodzie" jest przejawem tak niechętnej im polskości (w negatywnym tego słowa znaczeniu) i zaściankowości. Pod względem talentu do gaf zdecydowanie lepiej byłoby więc dla Komorowskiego, gdyby w ogóle nic nie mówił. Ale wtedy też nie dowiedzielibyśmy się, jak ma wyglądać jego prezydentura ani jakie są jego poglądy.

Kim pan jest, panie Komorowski?
W amerykańskiej polityce od lat krąży słynna opowieść na temat 29. prezydenta USA Warrena Hardinga sprawującego swój urząd w latach 20. Całą jego kampanią wyborczą kierował wpływowy boss Partii Republikańskiej, który zdając sobie sprawę z mankamentów swojego kandydata zabronił mu wystąpień publicznych innych niż oficjalne, mówiąc "nie puszczajcie nigdzie Warrena, bo jeżeli ktoś zada mu pytanie, on jest na tyle głupi, że będzie próbował na nie odpowiedzieć". Harding mówił jedynie sloganami, nie wikłał się w debaty z przeciwnikami i wybory bez problemu wygrał. Później zasłynął wyłącznie jako jeden z najgorszych prezydentów w historii Stanów. W Polsce na szczęście nie da się zostać prezydentem bez jednego słowa, choć niektóre media swoją retoryką prowadziły zaawansowane działania, aby namaścić Komorowskiego na prezydenta - najlepiej przez ich aklamację. Sprawa natomiast wygląda tak, że w tej kampanii wszystko poszło nie po ich myśli. Komorowski nie może mieć tu pretensji do siebie - choć poprzez brak charyzmy jest towarem trudnym do sprzedania, ale do swojego sztabu, którego nieudane decyzje zaprzepaściły (lub jak kto woli, odwlekły) niemal niezagrożony wyborczy sukces.

 Niedźwiedzią przysługę zwajdała Komorowskiemu całkowicie bezkrytyczna wobec samej siebie rada starszych, która usilnie go promowała, nie przebierając w żadnych środkach. Język, który członkowie komitetu honorowego Komorowskiego nazywali językiem agresji i IV RP od kwietnia padał tylko i wyłącznie z ich ust. Czy naprawdę trzeba przypominać, kto podczas tej kampanii używał sformułowań "wojna domowa", "nekrofilia","psychopatia" i "patroszenie przeciwnika", żeby wziąć tylko teksty pierwsze z brzegu? W tak ważnym momencie nie zostały rozpoznane nastroje całego narodu. Zatopieni w formalinie i samozadowoleniu zwolennicy Komorowskiego nie zauważyli, że Polacy po smoleńskiej traumie nabrali do polityki poważniejszego stosunku i nie będą na krótką metę tolerować prowokowania do kłótni, a na dłuższą - jechania na samych obietnicach. Platforma u władzy jest już 2,5 roku i ludzie doszli najzwyczajniej w świecie do wniosku, że nie można dłużej podcierać się własnym programem wyborczym i bezradnie rozkładać ręce w stylu "panie, co ja mogę". Bronisław Komorowski w dotychczasowej kampanii chciał przypodobać się wszystkim - i liberałom, i socjalistom, którym to momentami autentycznie był, wobec czego nie dowiedzieliśmy się, jaki jest naprawdę. Może boi się powiedzenia głośno swoich poglądów, najprawdopodobniej jednak nie ma ich wcale. W połączeniu ze sztuczną kreacją jego osoby na lidera środowisk postępowych, artystycznych i Bóg wie jakich jeszcze, wszystko to pokazuje jawną sztuczność całej kampanii. Jak to, stereotypowy wręcz Polak-katolik, chodzący do kościoła, ojciec piątki dzieci, szczycący się swoim sarmackim pochodzeniem i równie szlacheckim wąsem ma być idolem ludzi, którzy niejako z góry te wartości odrzucają? Oczywiście odrzucają, ale tylko jeśli dotyczą Jarosława Kaczyńskiego. Przy Bronku wszystko jest tip-top i panuje ogólny nastrój yes, we can. Tyle tylko, że ten niczego nieświadomy Bronek staje się w tym momencie dystyngowaną, ale jednak pacynką, a koniec końców dwururka gajowego niebezpiecznie blisko zbliżyła się do jego własnej głowy.

 Co gryzie Donalda Tuska
Od początku było wiadomo, ze Komorowski nie ma szans na prezydenturę bez wsparcia Donalda Tuska, który go wymyślił na to stanowisko. Ba, nie tylko wymyślił, gdyż w pewnych kręgach popularna była anegdotka, że premier powiedział kiedyś o Komorowskim, że ten bez niego w polityce nie byłby w stanie znaleźć przyrodzenia w spodniach. Kończąca się kampania opinię tę potwierdziła. Wydawało się, że przez długi czas premierowi wcale nie zależy na tym, żeby miało się stać to, co dla niektórych jest nieuniknione i niezbędne oraz słuszne i zbawienne. Tusk unikał jednoznacznego opowiedzenia się za swoim kandydatem, co zmieniło się dopiero w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Warto jednak zwrócić uwagę, że i wtedy premier robił to, co powinien robić sam Komorowski. Atakował Jarosława Kaczyńskiego, w swoich wypowiedziach stawiał na konfrontację, a to przecież chyba samemu potencjalnemu prezydentowi powinno zależeć na tym, żeby mieć choć odrobinę więcej wigoru od ameby i wykazać, czym się różni od jedynego konkurenta. Jest jednak jeden powód, dla którego akcja odkomorzająca była Tuskowi na rękę.

Przy zwycięstwie Komorowskiego trzeba będzie bowiem wziąć się ostro do roboty. Przy pełni władzy nie będzie już koronnego argumentu w postaci Kaczyńskiego, który wetuje nam wszystkie ustawy, a my nic nie możemy zrobić. Nie będzie można się lenić, uśmiechać się i liczyć na Szkło Kontaktowe, jeśli nie będzie wymiernych efektów tych rządów, bo można wtedy skończyć jak SLD w 2005 roku. Gdyby Jarosław Kaczyński został prezydentem, można powtarzać to samo przez następne pięć lat. Wmówi się ludziom, że Kaczyński na nic nie pozwala, a ludzie, jak to ludzie - w wyborach parlamentarnych zapomną o Smoleńsku i związanych z nim emocjach i znowu pójdą głosować na PO.

Kaczyński nie musi, Komorowski tak
Charakterystycznym zwrotem powtarzanym przez zwolenników Bronisława Komorowskiego jest tekst, iż Jarosław Kaczyński jest człowiekiem chorym na władzę i zrobi wszystko, aby zdobyć prezydenturę. Otóż, proszę państwa, wcale tak nie jest. Jarosław Kaczyński już osiągnął ogromny sukces. Partia, którą zbudował wraz z bratem powstała po strasznym nokaucie i to o wiele silniejsza niż mogłoby się wydawać. Ludzie, którzy nie są w stanie zrozumieć, dlaczego Kaczyński wystartował w wyborach nie widzą czysto politycznego aspektu tej sprawy. Bez tej kandydatury PiS leżałby już pogrzebany na smoleńskim lotnisku, a jaki inny hołd Jarosław mógł dać bratu niż kontynuowanie  własnej sprawy? Ponad sześciomilionowy wynik w pierwszej turze daje nadzieję na zbudowanie solidnego elektoratu, którego główna mobilizacja ma nastąpić w przyszłym roku. Kaczyński nie jest zdeterminowany do tego, aby zasiąść na miejscu swojego tragicznie zmarłego brata, co zresztą widać. Przez długi czas kampanii milczał, nie robił zbędnych ruchów, nie wdawał się w pyskówki,co działało na jego korzyść. Z drugiej strony znamy doskonale jego poglądy, odkąd bierze udział w życiu publicznym - jest więc politykiem na tyle wyrazistym, że wcale nie musiał się pokazywać. Wiemy, jakim byłby prezydentem. Wiemy, że zrobiłby wszystko, żeby wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane z katastrofą smoleńską oraz nie kładłby się przed Rosją i Unią Europejską. Kawał doskonałej roboty wykonał tutaj jego sztab, gdyż przez cały czas trwania kampanii nie zanotowaliśmy żadnego kontrowersyjnego incydentu z jego udziałem. Kto więc podsyca wrogość między Polakami, jeżeli Jarosław jak na siebie jest wyjątkowo ugodowy i skłonny do kompromisów?

Nagonkę przeciwko Kaczyńskiemu akceptują ci sami ludzie, którzy w prezydenckim wyścigu tak gorąco dopingują Komorowskiego. Kaczyński musiał się mierzyć z zarzutami, że tak naprawdę udaje ból po utracie najbliższej rodziny, a jego przemiana jest nieprawdziwa. Ci sami ludzie, którzy tak dociekliwie domagają się uwzględnienia tzw. ludzkiego aspektu choćby w sprawie lustracji, teraz ochoczo odmawiają prawa do ludzkich uczuć Kaczyńskiemu. Czekają tylko na to, co zrobi albo czego nie zrobi, co powie albo czego nie powie. Zawsze jest okazja do tego, żeby coś się mogło nie spodobać. Całkiem słusznie - przy bezbarwnym Komorowskim jest on jedynym rasowym politykiem, który pozostał w stawce. Ciągłe manipulacje i wmawianie non stop tych rzeczy na siłę zazwyczaj mają jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Ludzie są przekorni i dlatego ekipa Bronka niemile się zdziwiła, że wyniki wyborów wcale nie są takie, jak pokazywała im "Gazeta Wyborcza". Ludzie nie zapomną też tak szybko o największej tragedii w historii suwerennej Polski, może będą jechać na sentymentach i współczuciu, ale przede wszystkim nie darują wciskania ciemnoty. A im dłużej ktoś gdacze, tym bardziej działa to na jego niekorzyść. Dlatego też tak naprawdę to właśnie Bronisław Komorowski walczy o życie w tych wyborach i wraz ze swoim otoczeniem chwyta się wszystkich możliwych środków. W wypadku porażki zostanie strącony w polityczny niebyt. Bez zbędnych sentymentów i ze strony swoich politycznych przyjaciół, i wspierających go środowisk. Te odwrócą od niego głowę od razu, gdyby tylko się okazało, że żyrandole poogląda sobie w TVN  albo na sondażach SMG/KRC.

Jerzy Ślusarski

(jerzy.slusarski@dlastudenta.pl)
Kampania prezydencka oraz debata niczego nie zmieniły - wybory prezydenckie są niczym innym niż

plebiscytem "jesteś za Jarosławem Kaczyńskim czy przeciw niemu?", bo o Bronisławie Komorowskim wiemy tylko

tyle, że ma wąsy i okulary. Szkoda, że nie ma poglądów.

Ole Bronek, na prezydenta tylko ty
To miała być wspaniała, zbudowana zgodą droga do Pałacu Prezydenckiego na plecach autorytetów moralnych,

aktorów i obiektywnych publicystów, którzy dla swojego kandydata polecieliby nawet na drzwiach od stodoły.

Niektórzy, jak Tomasz Lis, zdążyli już go obwołać prezydentem i zaczęli zastanawiać się, czy jego kadencja

będzie dla Polski okresem przełomowym, a może nawet wielkim. Bronisław Komorowski robi jednak wszystko,

aby z funkcją, jak sam to kiedyś określił, strażnika żyrandoli, zaznajomić się jedynie dzięki Wikipedii.

Prezydentem zaś zostanie, gdy kupi sobie wódkę o tej nazwie i wychyli nią toast. Najlepiej razem z

Januszem Palikotem.

Od czasu, gdy Komorowski został oficjalnym kandydatem Platformy Obywatelskiej na najwyższy urząd w

państwie, a następnie w tragicznych okolicznościach objął funkcję p.o. (zabawna koincydencja) prezydenta,

udowodnił ponad wszelką miarę, że nie jest właściwą osobą na to stanowisko. Złudzeń nie można było mieć

już od momentu, gdy podpisał nowelizację ustawy o IPN. Później mieliśmy do czynienia z festiwalem jego

mniej lub bardziej spektakularnych wpadek, spośród których można wymienić chęć wyjścia z NATO, nazwanie

odkrycia kolejnych szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej "wcale nie tak wielkim problemem", stwierdzenie,

że powodzianie już się oswoili z żywiołem, korzystanie z internetowej encyklopedii jako jedynego źródła

informacji czy już kaszaloty. Oczywiście, możemy mówić o tym, że Lech Kaczyński również popełniał gafy,

jednak czy jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie były one o wiele bardziej eksponowane i nadawano im

znaczenie ponad rzeczywistą miarę? Z różnych stron odezwą się głosy, że oczywiście nie - Kaczyński

ośmieszał Polskę! Brzmi to bardzo dziwnie zwłaszcza w ustach wyborców zamykających się w ramach "młodzi,

wykształceni, z wielkich miast", którzy na każdym kroku podkreślają swoją europejskość i kosmopolityzm, a

nie chcą zauważyć, że to właśnie obawa "co o nas pomyślą na Zachodzie" jest przejawem tak niechętnej im

polskości (w negatywnym tego słowa znaczeniu) i zaściankowości. Pod względem talentu do gaf zdecydowanie

lepiej byłoby więc dla Komorowskiego, gdyby w ogóle nic nie mówił. Ale wtedy też nie dowiedzielibyśmy się,

jak ma wyglądać jego prezydentura ani jakie są jego poglądy.

Kim pan jest, panie Komorowski?
W amerykańskiej polityce od lat krąży słynna opowieść na temat 29. prezydenta USA Warrena Hardinga

sprawującego swój urząd w latach 20. Całą jego kampanią wyborczą kierował wpływowy boss Partii

Republikańskiej, który zdając sobie sprawę z mankamentów swojego kandydata zabronił mu wystąpień

publicznych innych niż oficjalne, mówiąc "nie puszczajcie nigdzie Warrena, bo jeżeli ktoś zada mu pytanie,

on jest na tyle głupi, że będzie próbował na nie odpowiedzieć". Harding mówił jedynie sloganami, nie

wikłał się w debaty z przeciwnikami i wybory bez problemu wygrał. Później zasłynął wyłącznie jako jeden z

najgorszych prezydentów w historii Stanów. W Polsce na szczęście nie da się zostać prezydentem bez jednego

słowa, choć niektóre media swoją retoryką prowadziły zaawansowane działania, aby namaścić Komorowskiego na

prezydenta - najlepiej przez ich aklamację. Sprawa natomiast wygląda tak, że w tej kampanii wszystko

poszło nie po ich myśli. Komorowski nie może mieć tu pretensji do siebie - choć poprzez brak charyzmy jest

towarem trudnym do sprzedania, ale do swojego sztabu, którego nieudane decyzje zaprzepaściły (lub jak kto

woli, odwlekły) niemal niezagrożony wyborczy sukces.

Niedźwiedzią przysługę zwajdała Komorowskiemu całkowicie bezkrytyczna wobec samej siebie rada starszych,

która usilnie go promowała, nie przebierając w żadnych środkach. Język, który członkowie komitetu

honorowego Komorowskiego nazywali językiem agresji i IV RP od kwietnia padał tylko i wyłącznie z ich ust.

Czy naprawdę trzeba przypominać, kto podczas tej kampanii używał sformułowań "wojna domowa",

"nekrofilia","psychopatia" i "patroszenie przeciwnika", żeby wziąć tylko teksty pierwsze z brzegu? W tak

ważnym momencie nie zostały rozpoznane nastroje całego narodu. Zatopieni w formalinie i samozadowoleniu

zwolennicy Komorowskiego nie zauważyli, że Polacy po smoleńskiej traumie nabrali do polityki

poważniejszego stosunku i nie będą na krótką metę tolerować prowokowania do kłótni, a na dłuższą -

jechania na samych obietnicach. Platforma u władzy jest już 2,5 roku i ludzie doszli najzwyczajniej w

świecie do wniosku, że nie można dłużej podcierać się własnym programem wyborczym i bezradnie rozkładać

ręce w stylu "panie, co ja mogę". Bronisław Komorowski w dotychczasowej kampanii chciał przypodobać się

wszystkim - i liberałom, i socjalistom, którym to momentami autentycznie był, wobec czego nie

dowiedzieliśmy się, jaki jest naprawdę. Może boi się powiedzenia głośno swoich poglądów,

najprawdopodobniej jednak nie ma ich wcale. W połączeniu ze sztuczną kreacją jego osoby na lidera

środowisk postępowych, artystycznych i Bóg wie jakich jeszcze, wszystko to pokazuje jawną sztuczność całej

kampanii. Jak to, stereotypowy wręcz Polak-katolik, chodzący do kościoła, ojciec piątki dzieci, szczycący

się swoim sarmackim pochodzeniem i równie szlacheckim wąsem ma być idolem ludzi, którzy niejako z góry te

wartości odrzucają? Oczywiście odrzucają, ale tylko jeśli dotyczą Jarosława Kaczyńskiego. Przy Bronku

wszystko jest tip-top i panuje ogólny nastrój yes, we can. Tyle tylko, że ten niczego nieświadomy Bronek

staje się w tym momencie dystyngowaną, ale jednak pacynką, a koniec końców dwururka gajowego

niebezpiecznie blisko zbliżyła się do jego własnej głowy.

Co gryzie Donalda Tuska
Od początku było wiadomo, ze Komorowski nie ma szans na prezydenturę bez wsparcia Donalda Tuska, który go

wymyślił na to stanowisko. Ba, nie tylko wymyślił, gdyż w pewnych kręgach popularna była anegdotka, że

premier powiedział kiedyś o Komorowskim, że ten bez niego w polityce nie byłby w stanie znaleźć

przyrodzenia w spodniach. Kończąca się kampania opinię tę potwierdziła. Wydawało się, że przez długi czas

premierowi wcale nie zależy na tym, żeby miało się stać to, co dla niektórych jest nieuniknione i

niezbędne oraz słuszne i zbawienne. Tusk unikał jednoznacznego opowiedzenia się za swoim kandydatem, co

zmieniło się dopiero w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Warto jednak zwrócić uwagę, że i wtedy premier

robił to, co powinien robić sam Komorowski. Atakował Jarosława Kaczyńskiego, w swoich wypowiedziach

stawiał na konfrontację, a to przecież chyba samemu potencjalnemu prezydentowi powinno zależeć na tym,

żeby mieć choć odrobinę więcej wigoru od ameby i wykazać, czym się różni od jedynego konkurenta. Jest

jednak jeden powód, dla którego akcja odkomorzająca była Tuskowi na rękę.

Przy zwycięstwie Komorowskiego trzeba będzie bowiem wziąć się ostro do roboty. Przy pełni władzy nie

będzie już koronnego argumentu w postaci Kaczyńskiego, który wetuje nam wszystkie ustawy, a my nic nie

możemy zrobić. Nie będzie można się lenić, uśmiechać się i liczyć na Szkło Kontaktowe, jeśli nie będzie

wymiernych efektów tych rządów, bo można wtedy skończyć jak SLD w 2005 roku. Gdyby Jarosław Kaczyński

został prezydentem, można powtarzać to samo przez następne pięć lat. Wmówi się ludziom, że Kaczyński na

nic nie pozwala, a ludzie, jak to ludzie - w wyborach parlamentarnych zapomną o Smoleńsku i związanych z

nim emocjach i znowu pójdą głosować na PO.

Kaczyński nie musi, Komorowski tak
Charakterystycznym zwrotem powtarzanym przez zwolenników Bronisława Komorowskiego jest tekst, iż Jarosław

Kaczyński jest człowiekiem chorym na władzę i zrobi wszystko, aby zdobyć prezydenturę. Otóż, proszę

państwa, wcale tak nie jest. Jarosław Kaczyński już osiągnął ogromny sukces. Partia, którą zbudował wraz z

bratem powstała po strasznym nokaucie i to o wiele silniejsza niż mogłoby się wydawać. Ludzie, którzy nie

są w stanie zrozumieć, dlaczego Kaczyński wystartował w wyborach nie widzą czysto politycznego aspektu tej

sprawy. Bez tej kandydatury PiS leżałby już pogrzebany na smoleńskim lotnisku, a jaki inny hołd Jarosław

mógł dać bratu niż kontynuowanie własnej sprawy? Ponad sześciomilionowy wynik w pierwszej turze daje

nadzieję na zbudowanie solidnego elektoratu, którego główna mobilizacja ma nastąpić w przyszłym roku.

Kaczyński nie jest zdeterminowany do tego, aby zasiąść na miejscu swojego tragicznie zmarłego brata, co

zresztą widać. Przez długi czas kampanii milczał, nie robił zbędnych ruchów, nie wdawał się w pyskówki,co

działało na jego korzyść. Z drugiej strony znamy doskonale jego poglądy, odkąd bierze udział w życiu

publicznym - jest więc politykiem na tyle wyrazistym, że wcale nie musiał się pokazywać. Wiemy, jakim

byłby prezydentem. Wiemy, że zrobiłby wszystko, żeby wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane z katastrofą

smoleńską oraz nie kładłby się przed Rosją i Unią Europejską. Kawał doskonałej roboty wykonał tutaj jego

sztab, gdyż przez cały czas trwania kampanii nie zanotowaliśmy żadnego kontrowersyjnego incydentu z jego

udziałem. Kto więc podsyca wrogość między Polakami, jeżeli Jarosław jak na siebie jest wyjątkowo ugodowy i

skłonny do kompromisów?

Nagonkę przeciwko Kaczyńskiemu napędzają ci sami ludzie, którzy w prezydenckim wyścigu tak gorąco

dopingują Komorowskiego. Kaczyński musiał się mierzyć z zarzutami, że tak naprawdę udaje ból po utracie

najbliższej rodziny, a jego przemiana jest nieprawdziwa. Ci sami ludzie, którzy tak dociekliwie domagają

się uwzględnienia tzw. ludzkiego aspektu choćby w sprawie lustracji, teraz ochoczo odmawiają prawa do

ludzkich uczuć Kaczyńskiemu. Czekają tylko na to, co zrobi albo czego nie zrobi, co powie albo czego nie

powie. Zawsze jest okazja do tego, żeby coś się mogło nie spodobać. Całkiem słusznie - przy bezbarwnym

Komorowskim jest on jedynym rasowym politykiem, który pozostał w stawce. Ciągłe manipulacje i wmawianie

ludziom pewnych rzeczy na siłę zazwyczaj mają jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Ludzie są przekorni

i dlatego ekipa Bronka niemile się zdziwiła, że wyniki wyborów wcale nie są takie, jak pokazywała im

"Gazeta Wyborcza". Ludzie nie zapomną tak szybko o największej tragedii w historii suwerennej Polski, może

będą jechać na sentymentach i współczuciu, ale przede wszystkim nie darują wciskania ciemnoty. A im dłużej

ktoś gdacze, tym bardziej działa to na jego niekorzyść. Dlatego też tak naprawdę to właśnie Bronisław

Komorowski walczy o życie w tych wyborach i wraz ze swoim otoczeniem chwyta się wszystkich możliwych

środków. W wypadku porażki zostanie strącony w polityczny niebyt. Bez zbędnych sentymentów i ze strony

swoich politycznych przyjaciół, i wspierających go środowisk. Te odwrócą od niego głowę od razu, gdyby

tylko się okazało, że żyrandole poogląda sobie w TVN.Kampania prezydencka oraz debata niczego nie zmieniły - wybory prezydenckie są niczym innym niż plebiscytem "jesteś za Jarosławem Kaczyńskim czy przeciw niemu?", bo o Bronisławie Komorowskim wiemy tylko tyle, że ma wąsy i okulary. Szkoda, że nie ma poglądów.

Ole Bronek, na prezydenta tylko ty
To miała być wspaniała, zbudowana zgodą droga do Pałacu Prezydenckiego na plecach autorytetów moralnych, aktorów i obiektywnych publicystów, którzy dla swojego kandydata polecieliby nawet na drzwiach od stodoły. Niektórzy, jak Tomasz Lis, zdążyli już go obwołać prezydentem i zaczęli zastanawiać się, czy jego kadencja będzie dla Polski okresem przełomowym, a może nawet wielkim. Bronisław Komorowski robi jednak wszystko, aby z funkcją, jak sam to kiedyś określił, strażnika żyrandoli, zaznajomić się jedynie dzięki Wikipedii. Prezydentem zaś zostanie, gdy kupi sobie wódkę o tej nazwie i wychyli nią toast. Najlepiej razem z Januszem Palikotem.

Od czasu, gdy Komorowski został oficjalnym kandydatem Platformy Obywatelskiej na najwyższy urząd w państwie, a następnie w tragicznych okolicznościach objął funkcję p.o. (zabawna koincydencja) prezydenta, udowodnił ponad wszelką miarę, że nie jest właściwą osobą na to stanowisko. Złudzeń nie można było mieć już od momentu, gdy podpisał nowelizację ustawy o IPN. Później mieliśmy do czynienia z festiwalem jego mniej lub bardziej spektakularnych wpadek, spośród których można wymienić chęć wyjścia z NATO, nazwanie odkrycia kolejnych szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej "wcale nie tak wielkim problemem", stwierdzenie, że powodzianie już się oswoili z żywiołem, korzystanie z internetowej encyklopedii jako jedynego źródła informacji czy już kaszaloty. Oczywiście, możemy mówić o tym, że Lech Kaczyński również popełniał gafy, jednak czy jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie były one o wiele bardziej eksponowane i nadawano im znaczenie ponad rzeczywistą miarę? Z różnych stron odezwą się głosy, że oczywiście nie - Kaczyński ośmieszał Polskę! Brzmi to bardzo dziwnie zwłaszcza w ustach wyborców zamykających się w ramach "młodzi, wykształceni, z wielkich miast", którzy na każdym kroku podkreślają swoją europejskość i kosmopolityzm, a nie chcą zauważyć, że to właśnie obawa "co o nas pomyślą na Zachodzie" jest przejawem tak niechętnej im polskości (w negatywnym tego słowa znaczeniu) i zaściankowości. Pod względem talentu do gaf zdecydowanie lepiej byłoby więc dla Komorowskiego, gdyby w ogóle nic nie mówił. Ale wtedy też nie dowiedzielibyśmy się, jak ma wyglądać jego prezydentura ani jakie są jego poglądy.

Kim pan jest, panie Komorowski?
W amerykańskiej polityce od lat krąży słynna opowieść na temat 29. prezydenta USA Warrena Hardinga sprawującego swój urząd w latach 20. Całą jego kampanią wyborczą kierował wpływowy boss Partii Republikańskiej, który zdając sobie sprawę z mankamentów swojego kandydata zabronił mu wystąpień publicznych innych niż oficjalne, mówiąc "nie puszczajcie nigdzie Warrena, bo jeżeli ktoś zada mu pytanie, on jest na tyle głupi, że będzie próbował na nie odpowiedzieć". Harding mówił jedynie sloganami, nie wikłał się w debaty z przeciwnikami i wybory bez problemu wygrał. Później zasłynął wyłącznie jako jeden z najgorszych prezydentów w historii Stanów. W Polsce na szczęście nie da się zostać prezydentem bez jednego słowa, choć niektóre media swoją retoryką prowadziły zaawansowane działania, aby namaścić Komorowskiego na prezydenta - najlepiej przez ich aklamację. Sprawa natomiast wygląda tak, że w tej kampanii wszystko poszło nie po ich myśli. Komorowski nie może mieć tu pretensji do siebie - choć poprzez brak charyzmy jest towarem trudnym do sprzedania, ale do swojego sztabu, którego nieudane decyzje zaprzepaściły (lub jak kto woli, odwlekły) niemal niezagrożony wyborczy sukces.

Niedźwiedzią przysługę zwajdała Komorowskiemu całkowicie bezkrytyczna wobec samej siebie rada starszych, która usilnie go promowała, nie przebierając w żadnych środkach. Język, który członkowie komitetu honorowego Komorowskiego nazywali językiem agresji i IV RP od kwietnia padał tylko i wyłącznie z ich ust. Czy naprawdę trzeba przypominać, kto podczas tej kampanii używał sformułowań "wojna domowa", "nekrofilia","psychopatia" i "patroszenie przeciwnika", żeby wziąć tylko teksty pierwsze z brzegu? W tak ważnym momencie nie zostały rozpoznane nastroje całego narodu. Zatopieni w formalinie i samozadowoleniu zwolennicy Komorowskiego nie zauważyli, że Polacy po smoleńskiej traumie nabrali do polityki poważniejszego stosunku i nie będą na krótką metę tolerować prowokowania do kłótni, a na dłuższą - jechania na samych obietnicach. Platforma u władzy jest już 2,5 roku i ludzie doszli najzwyczajniej w świecie do wniosku, że nie można dłużej podcierać się własnym programem wyborczym i bezradnie rozkładać ręce w stylu "panie, co ja mogę". Bronisław Komorowski w dotychczasowej kampanii chciał przypodobać się wszystkim - i liberałom, i socjalistom, którym to momentami autentycznie był, wobec czego nie dowiedzieliśmy się, jaki jest naprawdę. Może boi się powiedzenia głośno swoich poglądów, najprawdopodobniej jednak nie ma ich wcale. W połączeniu ze sztuczną kreacją jego osoby na lidera środowisk postępowych, artystycznych i Bóg wie jakich jeszcze, wszystko to pokazuje jawną sztuczność całej kampanii. Jak to, stereotypowy wręcz Polak-katolik, chodzący do kościoła, ojciec piątki dzieci, szczycący się swoim sarmackim pochodzeniem i równie szlacheckim wąsem ma być idolem ludzi, którzy niejako z góry te wartości odrzucają? Oczywiście odrzucają, ale tylko jeśli dotyczą Jarosława Kaczyńskiego. Przy Bronku wszystko jest tip-top i panuje ogólny nastrój yes, we can. Tyle tylko, że ten niczego nieświadomy Bronek staje się w tym momencie dystyngowaną, ale jednak pacynką, a koniec końców dwururka gajowego niebezpiecznie blisko zbliżyła się do jego własnej głowy.

Co gryzie Donalda Tuska
Od początku było wiadomo, ze Komorowski nie ma szans na prezydenturę bez wsparcia Donalda Tuska, który go wymyślił na to stanowisko. Ba, nie tylko wymyślił, gdyż w pewnych kręgach popularna była anegdotka, że premier powiedział kiedyś o Komorowskim, że ten bez niego w polityce nie byłby w stanie znaleźć przyrodzenia w spodniach. Kończąca się kampania opinię tę potwierdziła. Wydawało się, że przez długi czas premierowi wcale nie zależy na tym, żeby miało się stać to, co dla niektórych jest nieuniknione i niezbędne oraz słuszne i zbawienne. Tusk unikał jednoznacznego opowiedzenia się za swoim kandydatem, co zmieniło się dopiero w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Warto jednak zwrócić uwagę, że i wtedy premier robił to, co powinien robić sam Komorowski. Atakował Jarosława Kaczyńskiego, w swoich wypowiedziach stawiał na konfrontację, a to przecież chyba samemu potencjalnemu prezydentowi powinno zależeć na tym, żeby mieć choć odrobinę więcej wigoru od ameby i wykazać, czym się różni od jedynego konkurenta. Jest jednak jeden powód, dla którego akcja odkomorzająca była Tuskowi na rękę.

Przy zwycięstwie Komorowskiego trzeba będzie bowiem wziąć się ostro do roboty. Przy pełni władzy nie będzie już koronnego argumentu w postaci Kaczyńskiego, który wetuje nam wszystkie ustawy, a my nic nie możemy zrobić. Nie będzie można się lenić, uśmiechać się i liczyć na Szkło Kontaktowe, jeśli nie będzie wymiernych efektów tych rządów, bo można wtedy skończyć jak SLD w 2005 roku. Gdyby Jarosław Kaczyński został prezydentem, można powtarzać to samo przez następne pięć lat. Wmówi się ludziom, że Kaczyński na nic nie pozwala, a ludzie, jak to ludzie - w wyborach parlamentarnych zapomną o Smoleńsku i związanych z nim emocjach i znowu pójdą głosować na PO.

Kaczyński nie musi, Komorowski tak
Charakterystycznym zwrotem powtarzanym przez zwolenników Bronisława Komorowskiego jest tekst, iż Jarosław Kaczyński jest człowiekiem chorym na władzę i zrobi wszystko, aby zdobyć prezydenturę. Otóż, proszę państwa, wcale tak nie jest. Jarosław Kaczyński już osiągnął ogromny sukces. Partia, którą zbudował wraz z bratem powstała po strasznym nokaucie i to o wiele silniejsza niż mogłoby się wydawać. Ludzie, którzy nie są w stanie zrozumieć, dlaczego Kaczyński wystartował w wyborach nie widzą czysto politycznego aspektu tej sprawy. Bez tej kandydatury PiS leżałby już pogrzebany na smoleńskim lotnisku, a jaki inny hołd Jarosław mógł dać bratu niż kontynuowanie własnej sprawy? Ponad sześciomilionowy wynik w pierwszej turze daje nadzieję na zbudowanie solidnego elektoratu, którego główna mobilizacja ma nastąpić w przyszłym roku. Kaczyński nie jest zdeterminowany do tego, aby zasiąść na miejscu swojego tragicznie zmarłego brata, co zresztą widać. Przez długi czas kampanii milczał, nie robił zbędnych ruchów, nie wdawał się w pyskówki,co działało na jego korzyść. Z drugiej strony znamy doskonale jego poglądy, odkąd bierze udział w życiu publicznym - jest więc politykiem na tyle wyrazistym, że wcale nie musiał się pokazywać. Wiemy, jakim byłby prezydentem. Wiemy, że zrobiłby wszystko, żeby wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane z katastrofą smoleńską oraz nie kładłby się przed Rosją i Unią Europejską. Kawał doskonałej roboty wykonał tutaj jego sztab, gdyż przez cały czas trwania kampanii nie zanotowaliśmy żadnego kontrowersyjnego incydentu z jego udziałem. Kto więc podsyca wrogość między Polakami, jeżeli Jarosław jak na siebie jest wyjątkowo ugodowy i skłonny do kompromisów?

Nagonkę przeciwko Kaczyńskiemu napędzają ci sami ludzie, którzy w prezydenckim wyścigu tak gorąco dopingują Komorowskiego. Kaczyński musiał się mierzyć z zarzutami, że tak naprawdę udaje ból po utracie najbliższej rodziny, a jego przemiana jest nieprawdziwa. Ci sami ludzie, którzy tak dociekliwie domagają się uwzględnienia tzw. ludzkiego aspektu choćby w sprawie lustracji, teraz ochoczo odmawiają prawa do ludzkich uczuć Kaczyńskiemu. Czekają tylko na to, co zrobi albo czego nie zrobi, co powie albo czego nie powie. Zawsze jest okazja do tego, żeby coś się mogło nie spodobać. Całkiem słusznie - przy bezbarwnym Komorowskim jest on jedynym rasowym politykiem, który pozostał w stawce. Ciągłe manipulacje i wmawianie ludziom pewnych rzeczy na siłę zazwyczaj mają jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Ludzie są przekorni i dlatego ekipa Bronka niemile się zdziwiła, że wyniki wyborów wcale nie są takie, jak pokazywała im "Gazeta Wyborcza". Ludzie nie zapomną tak szybko o największej tragedii w historii suwerennej Polski, może będą jechać na sentymentach i współczuciu, ale przede wszystkim nie darują wciskania ciemnoty. A im dłużej ktoś gdacze, tym bardziej działa to na jego niekorzyść. Dlatego też tak naprawdę to właśnie Bronisław Komorowski walczy o życie w tych wyborach i wraz ze swoim otoczeniem chwyta się wszystkich możliwych środków. W wypadku porażki zostanie strącony w polityczny niebyt. Bez zbędnych sentymentów i ze strony swoich politycznych przyjaciół, i wspierających go środowisk. Te odwrócą od niego głowę od razu, gdyby tylko się okazało, że żyrandole poogląda sobie w TVN.

Słowa kluczowe: kampania wyborcza bronisław komorowski jarosław kaczyński wybory 2010 bronek wpadki komentarz
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Prawda [0]
    rekin
    2012-05-26 06:00:57
    Żeby troszkę więcej myślał o gospodarce
  • http://lukaszpiotrstrzelczyk.blog.onet.pl/ [0]
    Łuaksz
    2010-09-26 23:04:39
    http://lukaszpiotrstrzelczyk.blog.onet.pl/
  • niewygodna opinia [0]
    stary_bez_wiary
    2010-07-05 23:32:28
    bo prawda w oczka kole. billy został prezydentem to i duck rączki zaciera. ale nie długo, gwóźdź do trumy niePOradnej partii przyłożony. I bardzo dobrze!
  • Re: Młody Publicysto ! [0]
    Odpowiedź na: Młody Publicysto !
    stary_bez_wiary
    2010-07-05 23:22:54
    twojej gazety i tak nie czyta nikt inteligentny.
  • Re: zaciskanie zębów i rączki w piąstki [0]
    Odpowiedź na: zaciskanie zębów i rączki w piąstki
    Suwał
    2010-07-02 17:47:11
    A wiesz, żeby ci zrobić na złość za te drydymały, to na niego zagłosuje, choć mi jego program nie dopowiada! Zobaczyć twoją minę po drugiej turze w takim scenariuszu-bezcenne! Jeść nie będę co miał, ale zobaczyć jak cię pałują na godzinie policyjnej-godne to każdego poświęcenia!
  • Re: Młody Publicysto ! [0]
    Odpowiedź na: Młody Publicysto !
    Suwał
    2010-07-02 17:43:44
    oh, ojej, jakie osobistości czytają ten ogórkowy portalik... ale wie pani, wydaje mi się że autor tekstu, studencik jakiś, nawet jakby go przypiekali to by w TWOJEJ gazecie pracować nie chciał.
  • Re: Ciekawe [0]
    Odpowiedź na: Ciekawe
    Sakramentos
    2010-07-02 17:36:00
    Panie socjologu! Miło się czyta pański komentarz, jest on doprawdy świetnie napisany. Pragnę jednak zauważyć, że jest on nieco naiwny i nie mniej niż tekst Jerzego Ślusarskiego skupiony na prezentowaniu jednej opcji, nie widząc wszystkich kolorków. A tych jest zaiste wiele. Po pierwsze "odmeldownaie o wykonaniu zadania" było dowcipem, niefortunnym, który urósł do rangi nie wiem czego-programu PiS? Niby co on ma udowadniać oprócz tego, że PiS umie walnąć gafę a'la Komorowski również i że poczucie humoru jego członków jest różne od poczucia humoru reszty kraju? Dalej pisze pan, że PiS tkwi w PRLu i z tego PRLu wynika jego nieeuropejskość, bo partia ta nie spełnia warunków europejskich. Tak, to prawda, że u nas partie nie mają takiej tradycji ani takiego elektoratu jak na zachodzie, nie są zagnieżdżone w takich społeczeństwach i nie przystają w żaden sposób do realiów zachodnich. Ale jest nieporozumieniem próba ich dezawuowania z tego tytułu. Skoro u nas ważna jest spuścizna PRL, której to nie było na Zachodzie, wpływ komunizmu na naród i stosunek do tego wpływu, to chyba-idąc logiką demokracji-to dobrze, że mamy partie na tym oparte i tym się zajmujące? Gorzej by było gdyby tego nie było, świadczyło by to bowiem o oddzieleniu elit od zwykłych ludzi i ignorancji tychże elit w stosunku do potrzeb, oczekiwań i pragnień obywateli. Poza tym faktycznie, słusznie pan zauważa, że PiS jest skupiony na rozliczeniach i przeszłości. Ale nie jest tak, że te rozliczenia są jakieś abstrakcyjne i nieistotne-jak na przykład to, kto komu jakie miecze na bitwę w średniowieczu posłał. Mimo bowiem dwudziestu lat przemian, dziedzictwo PRL jest silnie obecne. Nie tylko w strukturze społecznej, ale i w jego funkcjonowaniu-i pan to, jako socjolog, doskonale wie. By zbudować przyszłość, trzeba się rozliczyć z przeszłością by nie wyskakiwała ona w najmniej odpowiednich momentach i by nie przeszkadzała budować. To prawda, że jest mocno późno na tego typu rzeczy. Ale może warto zrobić choć tyle, ile się da-i tu chyba znajdziemy jakieś pole kompromisu, bo wtedy PiSowi wbito by osinowy kołek, wybijając jednocześnie jedyną broń z reki i główne hasło wyborcze. Otwierając archiwa IPN i tworząc przejrzyste życie publiczne nareszcie skończyłaby się gra z teczkami, gra która ośmiesza Polskę bo nasi sąsiedzi-Czesi, Niemcy, Litwini-dokonali lustracji i odtajnienia archiwów lata temu, na samym początku transformacji/zjednoczenia. Była bolesna, ale odchorowali to i teraz mają się znacznie lepiej od nas-także gospodarczo (przypadek?). To może warto? Tak samo warto odchorować zaciskanie pasa i wprowadzenie liberalnych reform gospodarczych. Z korupcją, z administracyjnym państwem w państwie czy nadużyciami władzy można sobie poradzić. Skoro nie da się rozbić mitycznych układów bo albo są za głęboko zakorzenione, albo przestały być istotne albo po prostu się rozmyły zastąpione nowymi i nieuchwytnymi powiązaniami biznesowo-politycznymi które są problemem wszystkich rozwiniętych państw demokratycznych; to może warto chociaż pozbyć się tych patologii które powstały na świeżo i nie są wynikiem tylko li PRLu. A zaręczam panu, że jest co robić-skala korupcji w Polsce jest niezmienna od lat czego dowodzą wszelkie rankingi które zapewne pan zna. Tak więc Polska jest naprawdę toczona układem, czy raczej jego rojami. To wręcz truizm. Czy zaś akurat prezes Kaczyński jest dobrym wyborem by sobie z nimi poradzić-kwestia dyskusyjna. Jednak, jak widać, wielu Polaków jest skłonnych ponownie dać kredyt zaufania panu Jarosławowi i po tych kilku latach z perspektywy czasu nie oceniają go już tak źle. A przecież on był straszny! Dlaczego więc wolą go teraz? Parę lat temu mieli inne zdanie! jako socjolog powinien pan się zajmować właśnie tym, jakże interesującym, problemem i próbować go objaśnić. Nie zaś pisać komentarze, które każą się zamknąć nielicznym źródłom tłumaczącym popularność Kaczyńskiego a będących niechętnych PO i wręcz nie znoszących Komorowskiego. Bogatsi o tą wiedzę, moglibyśmy bowiem wyciągnąć jakieś ogólne wnioski i naprawić to, co sknocono. Nie mamy więc do czynienia z amnezją autora, ani amnezją Polaków, tylko z wyborem, ciężkim wyborem mniejszego zła. Doprawdy, nie zazdroszczę ludziom idącym na wybory, bo ocenienie który z kandydatów jest gorszy-bo żaden nie jest dobry-jest nie lada wyzwaniem, zważywszy na listę porażek, wpadek, oszustw i kłamstw, których się dopuściły obie formacje w walce o władzę. POzdrawiam wszystkich PISmaków.
  • Ciekawe [1]
    k.o.
    2010-07-02 16:15:44
    ciekawe ,że na portalu studenckim mozna znaleźć prezentowanie tego typu opinii. Naiwne i smieszne wydają się wiara w "ugodowość" Kaczyńskiego oraz w to, że jest :"jedynym faktycznym męzem stanu". Autor zaprzecza sam sobie, pisząc, że od Komorowskiego nie mozna dowiedzieć się nic ( w domysle, oczekując "co powie i zrobi"), przy jednoczesnym, krytycznym ocenieniu sytuacji analogicznej, w stosunku do Kaczyńskiego :"Czekają tylko na to, co zrobi albo czego nie zrobi, co powie albo czego nie powie. Zawsze jest okazja do tego, żeby coś się mogło nie spodobać". Brak logicznej spójności to jednak kwestia drugorzędna. Zastanawia rownież krytyka odnośnie poparcia premiera dla Komorowskiego. Czyzby amnezja napadła Autora, i nie pamięta On o "odmeldowaniu wykonania zadania" bratu, albo o fikcyjnym de facto stanowisku Kazimierza Marcinkiewicza w rzadach Pis-u? W demokracji potrzebna jest silna opozycja, konserwatyści, liberałowie, partie lewicowe. Z tym tylko zastrzeżeniem - że Kaczyński nie prezentuje polityki w stylu europejskim , tkwiąc swymi strukturami myslowymi wciąz w czasach PRL-u i ciągłej walce (teraz już trudno stwierdzić przeciw czemu, komu?), które nie pozwolą polskiej polityce iśc w kierunku rozwoju sytemu demokratycznemu i budowaniu przyszłości kraju. Wciąz skupiny na rozliczaniu nie widzi i nie chce zzmieniac przyszłości. Przykro czytac takie teksty na portalu "światłych" studentów, bo przesycone są jedynie fanatyzmem ideologicznym. socjolog.
  • świetnie napisane! [0]
    jacek
    2010-07-02 12:37:28
    Sama prawda.
  • Młody Publicysto ! [2]
    Janina P
    2010-07-02 11:18:20
    Bądż pewny ,że przenigdy nie opublikujesz nic w MOJEJ gazecie !
  • Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [0]
    Odpowiedź na: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    Iśka
    2010-07-01 21:30:26
    Zabawne, ja natomiast kiedyś byłam stałą bywalczynią tego portalu, ale poziom jaki zaczął sobą reprezentować odkąd poszerzył swoją działalność o amatorskie teksty bardzo wielu autorów, którzy zamiast na blogu uzewnętrzniali się tutaj, zdruzgotał mnie. Długi czas zastanawiałam się, czy naprawdę studenci- grupa docelowa tego portalu naprawdę chcą tego, co oferowano na jego łamach- artykułów niczym z tanich, popularnych gazetek młodzieżowych albo brukowców, w których wiedzy na poruszany temat widać nie było, natomiast plotki i przesądy- tak. Dzisiaj weszłam tu przypadkiem, muszę powiedzieć że jestem mile zaskoczona. Wreszcie tematy artykułów mają jakiś poziom, polityka, wydarzenia kulturalne,zniżki dla studentów, ekonomia, nauka, nowinki techniczne, wiadomości, wszystko osadzone w realiach studenckich-takich rzeczy oczekuję od portalu dlastudenta. Ciekawym pomysłem byłoby napisanie artykułu odnośnie tego, co dla studentów oferują kandydaci- może rozjaśniłoby w głowach co niektórym niezdecydowanym, jak wynika z sondażu przedwyborczego, osobom. Nie odnoszę się bezpośrednio do treści tego artykułu, ponieważ ma on charakter bardzo subiektywny,bo to felieton. Bardzo ograniczona osoba może oczywiście utożsamiać portal i osobistą opinię autora tekstu, podobnie jak utożsamiać bezpośrednio kandydata na prezydenta z pewnymi mediami i "obciachem". Jeśli to na tej podstawie ktoś dokonuje decyzji co do kandydata, na którego odda swój głos w wyborach prezydenckich, to nie wiem czy takich wyborców chciałby mieć Pan Komorowski. Brawo dla dlastudenta.pl za niezależność i różnorodność, bo każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, jeśli potrafi to zrobić tak składnie i zręcznie, podając rzeczowe argumenty i ubierając w poprawną językowo, lekką formę.
  • brabo [5]
    stivness
    2010-07-01 16:33:02
    brawo, panie jerzy, ma pan racje
  • :) [0]
    nocna_zmora
    2010-07-01 03:01:18
    wreszcie jakiś porządny artykuł:)aż miło się czyta.
  • Re: DO Stałej Bywalczyni [0]
    Odpowiedź na: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    naphta
    2010-06-30 19:34:44
    Szanowna Stała Bywalczyni, czy zastanawiałaś się kiedyś nad parareligijnym wymiarem twojego światopoglądu? Reagujesz tak, jakbyś uczestniczyła w sporze religijnym w IV-V w. lub w XVI-XVII w. Tyle tylko, że ówcześnie ludzie naprawdę dyskutowali o sprawie ważnej, czyli wierze i religii, ty natomiast równą gorliwość wykazujesz w sprawach politycznych. Jakieś anatemy w dodatku rzucasz. To takie yntelygenckie.
  • zaciskanie zębów i rączki w piąstki [1]
    antykrzykacz
    2010-06-30 16:57:19
    Czytając ten artykuł przez moment myślałem że czytam o politykach z innego kraju. p. Jarosław nie daj Boże byłby prezydentem zamkniętej republiki polskiej. Z powodu zbyt wyimaginowanej pseudo wielkości, walcząc o wielkość "Polski" zamknie nasz kraj gospodarczo na długie lata. Przecież nasz wielki oby nie prezydent p. J. Kaczyński z nikim nie porozmawia jak równy z równym bo jest najlepszy, najmądrzejszy ... co mu tam dobre kontakty z Rosją co z tego że to mocarstwo my mamy je za nic. Niemcy no tak Niemcy nie zasługują na bycie naszym sąsiadem przecież Niemcy to Niemcy i właśnie dlatego. Białoruś o to już zupełnie inna sprawa z nimi nie ma co rozmawiać, jak się coś chce od Białorusi trzeba rozmawiać z Rosją (O ZGROZO!!!) Fakt Bronisław Komorowski nie jest tak barwnym jasnym (czytaj prostym i nieskomplikowanym) kandydatem jak szanowny p. Kaczyński i dzięki Bogu. Nie dogaduje się z każdym z kim tylko się da byle rządzić (Lepper to przekręt ale i poprzedni koalicjant PIS czyli Jarusia Kaczyńskiego czy nikt tego już nie pamięta!!!). Chcemy wstydu, zaściankowości, Korei Polskiej, policji politycznej, godziny policyjnej głosujmy na p. Kaczyńskiego
  • Jarosław na prezydenta [0]
    studentPWr24
    2010-06-30 09:26:12
    Bardzo dobry artykuł, cała prawda, opisana w bardzo przyjazny sposób, bez inwektyw tylko fakty. Jest jeszcze wiele niewyjaśnionych kwestii w życiorysie Pana Bronisława...
  • Doskonały artykuł [0]
    atracyt
    2010-06-30 08:37:58
    Gratuluję inteligentnej analizy i wnikliwości. Być może taki artykuł jest w stanie oświecić 'inteligentnych' polaczków, dla których rozum stał się towarem na sprzedaż w środkach masowego przekazu i prostych sztuczkach PR.
  • Re: głupota [0]
    Odpowiedź na: głupota
    Suwał
    2010-06-30 00:45:56
    A jakby napisał, że kaczynski to kłamca, przefarbował sie i jedzie na trumnach to co? Tak samo byś piał panie JA-po?
  • Re: Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [0]
    Odpowiedź na: Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    Suwał
    2010-06-30 00:43:40
    "poważny portal" ha ha ha ha...!
  • głupota [1]
    ja
    2010-06-30 00:16:35
    Zgadzam się z "Dagmarą i przyjaciółmi". Ten artykuł jest zupełnie bez sensu. Jeśli autor ma coś na celu pisząc i przedstawiając swoje zdanie to uważam, ze nie słusznie został powołany na to stanowisko. Artykuł ewidentnie pokazuje za kim opowiada się a ten portal nie jest w tym celu stworzony. Jeśli Pan Autor chce wyrazić swoje zdanie to niech podzieli się nim ze swoimi przyjaciółmi a nie wypisuje tu te głupoty.
  • Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [1]
    Odpowiedź na: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    dora
    2010-06-29 19:33:13
    hahaha no nie ma to jak szantażyk ;) zapewne gdyby artykuł sławił pod niebiosa B.K nikt nie zwróciłby na to uwagi, bo przecież 'wszyscy tak twierdzą' , jednak prawda jest taka jak opisana w artykule. Dlatego dziękuję autorowi, za dobre, merytoryczne spisanie głosu również innych ludzi, którzy potrafią obiektywnie spojrzec na rzeczysistośc. PS- jeden czy dwóch stałych bywalców mniej w niczym portalowi nie zaszkodzi, poza tym mamy wolnośc słowa, więdz radzę zapoznac się z Konstytucją i miec to na względzie, a nie bezsensownie szantażowac poważny portal. cześc i pa !
  • Trafna analiza. [4]
    Andrzej
    2010-06-29 17:54:26
    Szkoda że z takimi tekstami na tym poziomie nie mamy do czynienia w środkach masowego przekazu, w których ludzie za potężną kasę wciskają nam ciemnotę. Gratuluję i pozdrawiam.
  • Re: prawda [0]
    Odpowiedź na: prawda
    piegowata
    2010-06-29 16:51:24
    Zgadzam się, bardzo dobry artykuł.
  • Re: Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [0]
    Odpowiedź na: Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    a.
    2010-06-29 15:27:55
    "...uważam, że Jarosław Kaczyński jest najbardziej wyrazistym kandydatem na prezydenta" - ZAŁAMAŁAM SIĘ. ś.p. Lech - "bohater narodowy", też był identycznie wyrazisty...
  • Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [0]
    Odpowiedź na: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    max
    2010-06-29 14:53:41
    hmmm... po pierwsze wydaje mi się, że nie do końca ty i twoi przyjaciele zrozumieliście artykuł... po drugie jest coś takiego jak wolność wypowiedzi i jeśli wypowiedź polityczna kogokolwiek w Ciebie godzi, to mimo wszystko powinieneś uszanować zdanie kogoś o odmiennych poglądach od Twoich... chociaż mimo wszystko wydaje mi się iż problemem w tej sprawie jest "po pierwsze".... ;)
  • Re: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [1]
    Odpowiedź na: DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!!
    Michał
    2010-06-29 14:52:27
    Pamiętaj Droga Dagmaro, że jesteś wolnym człowiekiem i możesz dokonywać świadomych wyborów tak więc szanuję Twoje poglądy. Jednak uważam, że takie samo prawo ma portal Dlastudenta.pl. Chwała Wam za to że nie boicie się zamieszczać odważnych artykułów politycznych. Dagmaro, powiem Ci że najczęściej ludzie którzy używają argumentów "poglądy rodem z Radia Maryja" nie wiedzą za bardzo co mówią dlatego że prawdopodobnie nigdy nie mieli z tym do czynienia. Pewnie gdzieś usłyszałaś jakiegoś krzykacza i teraz tylko powtarzasz to samo. Sam także podzielam główną myśl Pana Ślusarskiego i uważam, że Jarosław Kaczyński jest najbardziej wyrazistym kandydatem na prezydenta. Musimy wreszcie poczuć swoją wartość a nie ciągle wysprzedawać nasz rodzimy przemysł za grosze żeby potem pracować na korzyść Europy. Polsce potrzebna jest silna i nieskorumpowana ręka, nie marionetka. Dagamara i Przyjaciele rezygnują - ich strata, trudno. Ja natomiast staję się nowym fanem portalu i zamierzam także wciągnąć w to moich Przyjaciół. Pozdrawiam Michał
  • DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU!!! [5]
    Stała Bywalczyni
    2010-06-29 14:11:05
    DO OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA TREŚĆ TEGO ARTYKUŁU-NIE MAM NA MYŚLI AUTORA! Portal dlastudenta.pl odwiedzamy: ja i moi znajomi regularnie, by dokonywać na nim, w nim tak nieznaczących czynności, jak sprawdzenie repertuaru kin i teatrów, zabicie nudy w ciągu dnia i poczytanie często ciekawych artykułów. Jednak dokonujemy tu też czynności poważniejszych (dzięki którym portal dlastudenta.pl zarabia rzeczywiste pieniądze) - zamieszczamy ogłoszenia dotyczące wynajmu pokoi,czy mieszkań, które posiadamy,ja np. swoje ostatnie ogłoszenie dodałam ok. tydzień temu płacąc za nie 50zł, a poprzednie ok. 2 tygodnie temu płacąc za nie również 50zł (jest to oczywiście informacja sprawdzalna). Po przeczytaniu artykułu Pana Jerzego Ślusarskiego postanowiliśmy PRZESTAĆ ODWIEDZAĆ TEN PORTAL I DAWAĆ MU NA SOBIE ZARABIAĆ. Propagowanie wśród studentów oraz poststudentów (tak jak my, przyzwyczajeni do portalu) poglądów rodem z Radia Maryja, ambony, czy Telewizji Trwam godzi w nasze przekonania polityczne i ideowe. Nie chcemy współfinansować, ani w żaden inny sposób przykładać ręki do promowania 'dzieł' Pana Jerzego Ślusarskiego. Z poważanem, Dagmara i Przyjaciele.
  • prawda [0]
    grzech
    2010-06-29 13:53:44
    .
  • prawda [1]
    sebastian
    2010-06-29 13:19:34
    bardzo dobry tekst. pozdrawiam
Zobacz także
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]
W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]

„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatni przedwyborczy sondaż. Jak się okazuje, faworytami w wyścigu o tytuł prezydenta miasta są dotychczasowi gospodarze.

Ostatnio dodane
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.