Internauci biorą się za krwawego zbrodniarza
2012-03-09 10:09:11Po zaledwie 3 dniach od pojawienia się w sieci, 30-minutowy film organizacji Invisible Children "KONY 2012" obejrzało ponad 33 miliony internautów. W sieci zawrzało od głosów krytyki twórców kampanii, wielu ludzi jednak głośno ją popiera.
Wszystko zaczyna się w 2003 roku, kiedy amerykański podróżnik i dokumentalista Jason Russell spotyka Jacoba, dziecko-żołnierza LRA - Armii Bożego Oporu, która od 25 lat sieje postrach w Ugandzie, Sudanie i Demokratycznej Republice Konga. Dowodzi jej Joseph Kony, zbrodniarz zajmujący od wielu lat pierwsze miejsce na liście ludzi ściganych przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Uważający się za mesjasza zaprowadzającego boży porządek Kony ma na koncie śmierć tysięcy cywilów w kilku krajach Centralnej Afryki, gwałty, niewolnictwo seksualne i wcielanie do armii dzieci. Jacob opowiada w filmie o tym, co robi się z dziećmi, które próbują wydostać się z LRA.
- Mój brat próbował uciec. Skręcili mu kark za pomocą maczety - mówi chłopak, nie mogąc powstrzymać łez. Russel obiecuje, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby powstrzymać Kony'ego. Wtedy rodzi się organizacja "Invisible children", która rozpoczyna rozmowy z władzami, negocjacje z politykami, a także społeczne kampanie promocyjne, których celem jest rozsławienie Kony'ego i spowodowanie jego ujęcia, a co za tym idzie - powrotu dzieci do rodzin. Mimo interwencji amerykańskiego wojska, zbrodniarza wciąż nie udaje się jednak złapać. Jego armia ciągle zmienia miejsce swoich działań, a poza samymi dziecięcymi żołnierzami cierpią także ci, którzy zostali - w zniszczonych wojną miastach nie ma pieniędzy na naukę.
Poza pozytywnymi głosami wsparcia mówiącymi o słuszności idei działań Invisible Children w sieci pojawiło się wiele zarzutów pod adresem organizacji. Mówi się, że nierzetelnie wykorzystuje zebrane pieniądze, które służą jej twórcom na finansowanie swoich podróży po świecie i kampanie promocyjne, które niewiele mają wspólnego z faktyczną pomocą. Organizacja tłumaczy się tym, że dla niej właśnie takie kampanie są najważniejsze, ponieważ tylko głośny problem może być skutecznie rozwiązywany przez władze. Invisible children zarzuca się także, że chce pokonać Kony'ego za pomocą współpracy z ugandyjskim rządem, który sam nie jest "czysty" i ma na sumieniu wiele zbrodni. Jak mówią internauci, niszczenie jednego zła i tworzenie miejsca dla rozwoju następnego, nie rozwiązuje problemu.
Czy organizacja robi słusznie, czy też nie, trudno stwierdzić, bo głosy w dyskusji na ten temat są podzielone, a każda ze stron logicznie argumentuje swoje stanowisko. Pewne jest jedno - mamy do czynienia z bezprecedensowym sposobem prowadzenia kampanii społecznej w internecie. Akcja nakręca się sama za sprawą użytkowników sieci, jest wyrazista, a jej popkulturowa struktura trafia do grupy docelowej - osób młodych. Dzięki niej wielu ludzi po raz pierwszy usłyszało nazwisko Joseph Kony, które mimo swojego "zaszczytnego", pierwszego miejsca na liście poszukiwanych przez MTK, było do tej pory prawie nieznane. Dla porównania można dodać, że Muammar Kaddafi, o którym każdy Europejczyk potrafi powiedzieć kilka słów zajmował do niedawna na tej liście dopiero 25. pozycję.
Marcelina Szondelmajer
(marcelina.szondelmajer@dlastudenta.pl)