Europa boi się Czechów
2009-01-27 16:16:18Jak wieść gminna niesie, w Brukseli panuje wielka trwoga, bo od 1 stycznia Unii Europejskiej przewodzą przez pół roku Czesi. Ponoć to już nie nas uznaje się za zakałę "Europy", ale właśnie Czechów.
Scysja na Hradczanach, kiedy to panowie europosłowie zrugali prezydenta Vaclava Klausa i pouczali go, co ma robić - to tylko fragment większej całości. Owszem, Klaus od dawna znany jest w Brukseli jako jej wróg, ale z tym zdążono się już oswoić. Gorsze jest to, że cały czeski rząd i większość Czechów do entuzjastów UE też się nie zalicza. Nic więc dziwnego, że głównym celem Pragi jako przewodniczki UE będzie przetrwać ten czas. Nie ma ona ani wielkich planów, ani oczekiwań. Tak naprawdę, nie bardzo wie, co z tym unijnym pasztetem zrobić.
Skąd się bierze ów brak entuzjazmu? Odpowiedź daje historia. Czechy co prawda bardzo szybko stały się częścią Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (w przeciwieństwie do Polski), ale czuły się tam źle. Taka niemiecka "Europa" im nie odpowiadała. No i się zbuntowali. 30 lipca 1419 wyrzucili przez okno ratusza praskiego siedmiu katolickich rajców, utożsamianych z "Europą". Potem przez ładnych parę lat zaciekle wojowali (wojny husyckie).
Znamienne, że jeden z czeskich filmów o wojnach husyckich nosi tytuł "Przeciwko wszystkim". I tak było, Czesi nie mieli ani jednego sojusznika (no, może trochę sprzyjał im Władysław Jagiełło), ich ziemie stały się terenem krucjat całego europejskiego rycerstwa (głównie jednak niemieckiego). Co po nich zostało w ich świadomości - poczucie osamotnienia i obcości. Nic więc dziwnego, że w 200 lat później z okna Zamku Królewskiego na Hradczanach wyrzucili dwóch cesarskich namiestników - Jarosława Booita z Martinitz i Wilhelma Slavatę - bo uznali, że są przez cesarza dyskryminowani.
Tym razem wojna była krótka, a pod Białą Górą wyginęła czeska szlachta. Jako naród odrodzili się w XIX wieku, ale poczucie samotności nie minęło. Wystarczy przeczytać "Przygody dzielnego wojaka Szwejka". Przecież autor tego dzieła, Jarosław Haszek, szydzi w nim ze wszystkich. Polacy to niechluje i prymitywy, Węgrzy gwałtownicy, Austriacy i Niemcy to zwyczajni tępacy, no może trochę lepsi są Rosjanie, ale tylko dlatego, że ich nie ma w pobliżu. A potem? Monachium 1938 i znowu cała Europa jest przeciwko Czechom, zdradza ich, zostawia sam na sam z paranoikiem Hitlerem.
Tak, historia jest jednoznaczna - Czesi lubią samotność i nikomu nie ufają. Nie rozbijają się, tak jak my po całym świecie, nie uprawiają żebractwa i masochizmu. Siedzą w swoich piwiarniach, jedzą parówki i jest im dobrze we własnym sosie. A tu jakaś Unia, jakieś uniwersalizmy, jakaś urawniłowka. To nie dla nich. Owszem, to już nie te czasy, kiedy można wyrzucić przez okno takiego np. Daniela Cohn-Bendita, ale przecież można to wszystko przeczekać przy piwie i parówkach. I pewnie tak zrobią - i bardzo dobrze.
Jan Engelgard
na zdjęciu: Praskie Hradczany (fot. Wikipedia).