Nasze komentarze - Naszym zdaniem

Elo ziomale! - rzecz o slangu

2005-12-17 00:00:00

Jadę ci ja ostatnio tramwajem, a mieszkam bardzo, ale to bardzo nie w centrum, toteż w środkach komunikacji publicznej spędzam dużą część życia i tak mnie natchnęło do napisania tego właśnie felietonu.

Cóż było moją inspiracją?  Pewna grupka młodych ludzi płci męskiej, a dokładniej rozmowa, jaka toczyła się między nimi..  Stwierdziłam, że praktycznie ich nie rozumiem…

 Teraz naukowo będzie:  Zaglądam do Słownika Języka Polskiego PWN. I znajduję: „slang -  gwara miejska, język jakiejś grupy społecznej, środowiskowej, zwłaszcza w odniesieniu do języka angielskiego i amerykańskiego; żargon”

Tyle nauki. Teraz przejdźmy do rzeczywistości. Może mi ktoś wyjaśni jak się porozumieć z kimś, kto mówi do mnie tak, że mam wrażenie, że to po chińsku?

Uważam, że język polski wcale nie jest taki straszny. Rozumiem oczywiście, że wśród młodych ludzi tworzących jakieś grupy, subkultury itp. istnienie takiej odrębności językowej jest jakimś tam sposobem na pokazanie przynależności do wspomnianych grup. Bardzo proszę, niech sobie będzie, ale litości!
Nie każcie mi tego wysłuchiwać. Czasem czuje się po prostu jak stara, zacofana matrona prosząc jakiegoś, przykładowo hip hopowca o przetłumaczenie „ z ichniego na polski”.

Nie przeszkadza mi samo istnienie slangu. Był jest i zawsze będzie. Denerwuje mnie tylko to, że grupy ludzi posługujące się różnego rodzaju żargonem zupełnie nie maja baczenia na zwyczajnych zjadaczy chleba, którzy zazwyczaj nie „kąsają fabułki”. Co innego używanie slangu wewnątrz grupy, a co innego wychodzenie z tym „do ludzi”… Nasze społeczeństwo przestaje się w ogóle porozumiewać na drodze zwyczajnych rozmów. Wypiera je rzeczywistość wirtualna, e-maile, smsy… I jeśli jeszcze teraz nie będziemy się mogli ze sobą dogadać, to marnie naszą przyszłość widzę.. Ostatnio rozmawiałam o tym z mym przyjacielem…

Poginaliśmy  w nocy przez most na hawire z dżamprezy i nawijka szła o slangu właśnie. Biszkopt był masakryczny na dworze, wiatr rozwiewał mi pióra i dermoszpanem szarpał. I wyszło nam z tej jakże fascynującej rozmowy, że trzeba by przy sobie słownik nosić.. Bo, proszę o wybaczenie, kto będzie wiedział, co znaczy na przykład „szpachla”, „jorgać”, „szlampa” lub „malyna”, nie używając owych zwrotów na co dzień?

 Inna sprawa to naleciałości z języka angielskiego. Czepiam się! Oczywiście, że się czepiam, ale nie mogę znieść tego faktu. Denerwuje mnie, że nagle namnożyło się „shopów”  wszelkiej maści i rodzaju, denerwują mnie „biforki” i „afterki” oraz wszystko „za free”, tudzież za jeszcze bardziej nieznośne „friko”. Nie da się przejść ulicą, żeby nie zostać zaatakowanym przez „last minute” lub „sale” . W każdej gazecie, telewizji, radiu.. wszędzie „newsy” i „news- flashe”. Mogę na to rzecz tylko: HELP! Nie wytrzymuję już tego preszer’u.

Już nawet nie wspomnę o naszym od dawna zadomowionym w języku polskim „ok” lub „cool” Sama kiedyś widziałam na własne me oczy jak znajoma pewna, jeszcze w liceum na niemieckim stwierdziła, że „'wunderbar' to po polsku cool” Chyba nie muszę pisać, że ręce opadły mi do kostek.

Co jeszcze da się zauważyć, to to, że młodzi ludzie popełniają wręcz kardynalne błędy w mowie i piśmie. Nie każdy oczywiście musi od razu być mistrzem elokwencji i gramatycznym geniuszem, ale własny język wypada znać, przynajmniej tak by nie doprowadzać innych ludzi do załamania. Wtórny analfabetyzm się szerzy. Kiedy słyszę z ust jakiegoś młodzieńca: „poszłem”, „wziełem”, „wziąść” i tym podobne „perełki” to zastanawiam się czy się załamać czy może roześmiać. (Młodych dam też to tyczy, żeby nie było, że kogoś dyskryminuję).

Przyznaję, że ostatnio już wyzbyłam się wszelkich skrupułów i kiedy ktoś uraczy mnie  właśnie taką „perełką”, to po prostu go poprawiam.  Zauważyłam też, że mamy coraz uboższy zasób słownictwa. Społeczeństwo czyta coraz mniej i widać od razu, że średnio pół książki rocznie nie wystarcza… 

Przykład? Proszę bardzo. Byłam ostatnio w Urzędzie Stanu Cywilnego. Siedzę na korytarzu, grzecznie wypełniam podanie o dokumenty, aż tu moją uwagę zwróciła grupka osiemnastolatków stojących opodal. Przybyli do USC celem otrzymania aktów urodzenia potrzebnych im do wyrobienia dowodu osobistego. Pół urzędu o tym wiedziało, gdyż wspomniane towarzystwo prawdopodobnie doszło do wniosku, że to bardzo wzniosłe zdarzenie i powinno o tym wiedzieć jak najwięcej ludzi w promieniu stu metrów. Toteż zachowywali się cokolwiek głośno.
Miła pani urzędniczka wręczyła młodzianom blankiety podań i zaleciła wypełnić. Filozofia wielka to nie była, wszystko czarno na białym: „wnioskodawca”, „potrzebny dokument”, „cel złożenia podania”  itd. W pewnym momencie słyszę: „Ty, a co to jest k**** ten wnioskodawca???”

Przykład drugi. Jadę pociągiem (tam też sporo czasu spędzam). Naprzeciw para znajomych. Ona i on. Czytają gazety. Ja mam nos w książkę wsadzony, gdy dociera do mych uszu pytanie owej studentki skierowane do jej partnera podróży: „Ej, a wiesz co to jest ta.. no.. i.. iii.. inwigilacja?” Na co kolega po dłuższej chwili namysłu stwierdził: „No to takie to.. prześladowanie będzie chyba, nie?”

 Pozostawię to wszystko bez komentarza. Słyszałam gdzieś, że „polska język, trudna język” i wyciągając wnioski z moich obserwacji jestem skłonna się z tym zgodzić. Powiem nawet więcej: nasz język, podobno ojczysty jest widocznie tak niemożliwy do opanowania, że usiłujemy zastąpić go innym.. Ciekawe jakiego „polskiego” będą uczyć się moje wnuki.. Ciekawe czy będzie jak u Orwella w „1984”…

PS. Niechudo się nahetałam przy pisaniu tego felietonu. Wybaczcie niedociągnięcia slangowe;)
I „dziekówa za atenszyn” 

Marta Mielczarek
(
marta.mielczarek@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • Z perspektywy czasu [0]
    Autorka
    2006-02-20 16:21:52
    No właśnie. Ja już dziś, po roku i trochę od napisania tekstu nie mam pojęcia, co oznaczają niektóre słowa w nim użyte. A gdy pisałam to wiedziałam.
Zobacz także
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.

Naród idiocieje na potęgę
Naród idiocieje na potęgę

Już wkrótce nazwisko Wołodyjowskiego poznamy z pieśni na meczach siatkówki, a Soplicę skojarzymy tylko z nazwą wódki.

Ostatnio dodane
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?