| fot. Ruda |
Jakiś czas temu znajomy poznał dziewczynę poprzez jeden z serwisów randkowych dużego portalu.
Najpierw wiadomości poprzez system randek, potem maile na prywatne konta, telefony… Zdjęcie zamieszczone w jej profilu zapierało dech w piersiach, więc gdy nasz bohater wybierał się w sprawach służbowych do stolicy, postanowił obowiązkowo spotkać się ze śliczną koleżanką z Internetu.
Wszystko pięknie. W Warszawie pozałatwiał co trzeba, taksóweczka i pod dom dziewczyny. Obowiązkowo kwiaty (w końcu to pierwsze spotkanie i chciał zrobić dobre wrażenie), uśmiech na twarzy i podniecenie… Jak się łatwo domyślić, drzwi otworzyła panna niższa, szersza i delikatne mówiąc mniej atrakcyjna niż ta na zdjęciu. Kolega poczuł się oszukany, wziął nogi za pas i tyle ze znajomości...
Po powrocie do Wrocławia, pokazał zdjęcie dziewczyny przyjacielowi…i cóż się okazało? Jeniffer Lopez we własnej osobie! (autentyk!).
Wiemy, ze Polak mądry po szkodzie. Kolejna próba. Jest! Anioł nie dziewczyna! Zdjęcia niczym z ostatniego numeru ELLE, a dziewczyna miła, inteligentna.. Podejrzane. Udał się znów do przyjaciela. Ponieważ ten w osobie ze zdjęcia nie rozpoznał żadnej z gwiazd kina czy muzyki rozrywkowej, nasz bohater przygotowany na ewentualne rozczarowanie, postanowił umówić się na randkę. Jesienne popołudnie, sporo osób na Rynku, a pod pomnikiem Fredry czeka anioł z Internetu.
Cud! Rozmowa szła gładko; po paru minutach mieli wrażenie, że znają się od wieków. Bawiły ich te same żarty, oboje uwielbiali pierogi z kapustą i grzybami, głosowali na te same stronnictwa polityczne… Dziewczyna nie tylko atrakcyjna fizycznie, ale przede wszystkim bystra, oczytana, zabawna, zna się na komputerach, zna wynik ostatniego meczu…no i ten błysk w oczach! Ideał ! Z małym tylko wyjątkiem….ma chłopaka.
Jak widać po wzrastającej liczbie internetowych serwisów randkowych zainteresowanie jest ogromne. Są one niezwykłym wydarzeniem e-biznesu. Ten format rozrywkowy sprawdził się za granicą, a także u nas. Jak wiadomo najłatwiej sprzedać to, bez czego klientowi trudno żyć. Każdy ma jakąś swoją wizję tego, czego (i dlaczego?) szuka na stronach randek. Są tacy, którzy poszukują łatwego seksu (i pewnie znajdują podobnych sobie), flirtu, rozrywki w czasie godzin pracy biurowej. Są też tacy, którzy próbują w ten sposób coś sprzedać, namówić na odwiedzenie swojej strony, czy poznać frajera, który doładuje im konto w Tak Taku.. Prawdopodobnie jest też grupa osób poszukująca miłości, oderwania od monotonii, chwilowej ucieczki od nieudanego związku (nieplanowana ciąża, decyzja o ślubie, wielkie rozczarowanie..), leku na samotność.
Kilka dni temu inny kolega celnie zauważył, że na randkach internetowych albo można poznać nieatrakcyjne dziewczęta ukryte za ślicznymi zdjęciami, prowadzące gierki przez net, unikając spotkań na żywo, albo bardzo ładne i mądre panny, ale niestety zajęte. Te ostatnie potrzebują się dowartościować, bo chłopak nie zawsze traktuje je dobrze. Poflirtują, pójdą do kina, na kawę, a potem podadzą rękę, grzecznie podziękują za spotkanie i zasną przy boku swego Misia Pysia Tyrana.
Zapewne często tak jest, ale jak wiemy życie ma dla mnóstwo niespodzianek. Mój przyjaciel z AE prowadził blog przez kilka lat, poznał sporo dziewcząt. Związki trwały różnie; miesiąc, dwa, pół roku. Czasem był związany z kilkoma dziewczynami jednocześnie.. Nie było to takie trudne, bo miał panny we Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu i Nysie… I do wszystkich mówił Skarbie, żeby nie pomylić imienia. Żartuję, nie był aż tak wyrachowany.
W każdym razie, po wielu przygodach poznał te Jedyną. Przez kilka miesięcy komentowali swoje blogi, potem gadu-gadu, telefon, w końcu wybrał się w odwiedziny do Łodzi. To zmieniło całe jego życie. Skończył studia we Wrocławiu, przeniósł się do Łodzi, gdzie mieszka z dziewczyną, dostał dobrą pracę, planują ślub, a rodzice i przyjaciele cieszą się jego szczęściem. Nie raz przekonałam się na własnej skórze, że w życiu nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego chcieli. Jednak warto próbować. Od około sześciu lat moje zdjęcie znajduje się w pewnym portalu. Byłam chyba na kilkudziesięciu randkach umówionych przez Internet. Nie znalazłam tam miłości mego życia (nigdy nawet nie zakładałam, iż jest to możliwe), ale poznałam wiele wspaniałych, wartościowych osób. Bardzo sobie cenię te znajomości i je pielęgnuję. A moich ostatnich trzech chłopaków poznałam w akademiku. Emilia Śledziona (mysli@dlastudenta.pl) |