Nasze komentarze - Naszym zdaniem

Dług spłacony

2005-12-21 00:00:00
filmweb.pl

Każdy miał w swoim życiu dług, mniejszy lub większy i każdy będzie musiał go kiedyś spłacić, czasami z nawiązką. Oni też mieli dług, wymyślony, który spłacają do dziś. Chwilę, w której odchodzi obecny prezydent można z pewnością nazwać czasem ułaskawień. Jedne są bardziej kontrowersyjne,
np. ułaskawienie, a raczej złagodzenie kary dla Zbigniewa Sobotki, inne sprawiedliwe, takie jak łaska dla Sławomira Sikory, którego w filmie Krzysztofa Krauze grał Jacek Borcuch. Lecz nie o prawie łaski będzie ten tekst. Będzie on
o dwóch mężczyznach, którzy zabili z premedytacją
.

„Nazywam się Sławomir Artur Sikora. Urodziłem się 3 października 1964 roku, w roku Smoka, w Warszawie”. Taki tekst możemy przeczytać na stronie internetowej, która pomogła Sikorze wyjść na wolność. Swojego późniejszego kompana w doli i niedoli, poznał w klubie Stodoła. Okazał się nim Artur, który zachwycił go nie tylko tańcem, ale także sposobem bycia, wyglądem. Spadli sobie z nieba. Obaj młodzi, ambitni, mający plany na przyszłość. W tamtych czasach wielu było takich. Mieli już swoje małe interesy i powodziło im się całkiem nieźle, lecz chcieli otworzyć coś dużego, ustawić się na przyszłość. Dobrym pomysłem okazał się kontrakt na sprowadzanie z Ameryki kosmetyków opartych na żeń-szeniu. Mieli chęci, zapał, biznesplan, lecz nie mieli jednego – solidnego zabezpieczenia, który pozwolił by bankowi udzielić im kredytu. Pewnym zbiegiem okoliczności spotkali Grzegorza, filmowego Gerarda, starego znajomego Sławka, który zaoferował pomoc. Myśleli, że złapali Boga za nogi. Zaufali mu. I tak zaczęła się ich gehenna.

DŁUG

Kredytu nie dostali, lecz mieli dług w wysokości 1000 dolarów, plus odsetki za zwłokę. Za co? Za to, że zorientowali się, iż Grzegorz prowadzi nieczyste interesy i zrezygnowali z jego pomocy. Zaczęły się nocne telefony, zapałki wkładane w przycisk domofonu, nachodzenie i groźby. Następnie były pobicia. Żeby oddać fikcyjny dług musieli realizować weksle bez pokrycia. Problemy się nawarstwiały. Pewnego dnia kazano Sławkowi załatwić tzw. „bileciaka”, czyli fałszerza biletków MZK. Prześladowca miał się potem odczepić. Był tak samo przyjacielski jak na pierwszym spotkaniu po latach. Oprawca nie był jednak zadowolony z usług fałszerza, jego też zaczął straszyć. Ten dla własnego spokoju oddał mu plik podrobionych paszportów. Znowu było jak dawniej. Nie mieli nic do stracenia, ukrywali się, matka Sławomira zmarła na zawał... Wtedy powstał plan...

ZBRODNIA

Mieli zwabić Grzegorza i jego ochroniarza Mariusza, filmowego „Młodego”, do ich mieszkania. Zakneblować, przetrącić nogi, wywieźć do lasu i zostawić. Początek realizacji planu był taki jak oczekiwali. Dzięki pomocy kolegi, którego również oszukał bandyta, brata, oraz innego znajomego, powalili ich na ziemię i zaczęli krępować. Związany pyta: O co chodzi? 'Przeszkadzasz nam żyć koleś, przeszkadzasz pracować. O to chodzi' – odpowiedział Sławek. Wywieźli ich do lasu, już tylko w trójkę. Na szantażyście nie robiło to żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie, jeszcze się odgrażał. Pozostało im jedno. Zabić. Zwłoki powkładali do worków. Osobno ciała i głowy. Ciała wrzucili do Wisły. „W nocy 8/9 marca 1994 r. zabiłem Grzegorza Gmitrzaka i Mariusza Kłosa. Uczyniłem to doprowadzony do ostateczności trwającym ponad rok prześladowaniem mnie przez nich” - napisał później Artur na swojej stronie internetowej. „Gerard był zły - mówił Adam - ale to nie uspokaja mojego sumienia. Obaj mieli szansę na poprawę, a ja im tę szansę odebrałem”.

KARA

Przyznali się do winy. Gdyby tego nie zrobili prawdopodobnie nie trafili by za kraty. Nie było wystarczających dowodów. Nie mogli jednak z tym żyć. Prasa krzyczała wtedy tytułami z pierwszych stron gazet: „Barbarzyńska zbrodnia. Prokurator żąda dożywocia”, następnie „Kary surowe, ale sprawiedliwe”. Zostali skazani na 25 lat więzienia. „Na ich miejscu rzuciłbym się chyba pod pociąg” - mówił na rozprawie biegły psycholog, lecz to nie przeszkodziło mu aby uznać, iż sprawcy nie działali w afekcie. W więzieniu się nie złamali, gdyż: „od maleńkiego nigdy się nie żalił i nie skarżył na nikogo, co zostało mu do dzisiaj. Jako trzylatek zaczął chodzić do przedszkola. Nawet nie wiedziałam, że nie lubił tam chodzić, tylko, że każdego ranka zwykle nie mogłam go znaleźć. Nigdy też nie żalił się na swoich kolegów, nawet jak miał ku temu powody” - napisała  mama Artura. Spędzali czas na nauce, czytaniu. Sławek napisał książkę „Mój dług”. Nie sprawiali żadnych kłopotów. „Z lektur w więzieniu zapamiętałem maksymę: nie zakotwiczaj statku na jednej kotwicy. Nie trzymaj życia na jednej nadziei.” Ich losem zainteresował się reżyser – Krzysztof Krauze, który nakręcił o nich film. „Dług' obejrzało ponad 100 tys. widzów. Na przedpremierowy pokaz na Uniwersytecie Warszawskim w Auditorium Maximum zabrakło biletów. Po projekcji pełna sala dyskutowała dwie godziny. 'Dług' stał się filmem studentów, uczniów starszych klas licealnych, absolwentów uczelni. Założyli własne strony internetowe, ku przestrodze, ale także żebym pomóc samym sobie, podzielić się swoimi losami z innymi. 'Proszę nie mieć wyrzutów sumienia, nie zabiliście człowieka, zabiliście kreaturę, bestię, robaka, który z tym co ludzkie nie miał nic wspólnego, sprzątnęliście trochę świat' – tak pisali ludzie całkowicie im obcy. Wstawili się za nimi profesorowie prawa, pracownicy resocjalizacji, pisarze, posłowie, psychologowie. „Dum spiro, spero”, czyli nie tracę nadziei. Cytat ten widnieje na stronie głównej Sławomira Sikory, który tej nadziei nie stracił. „6 grudnia 2005 r. o godzinie 13.20 obudziłem się na nowo. Do końca życia będę obchodził jako urodziny nie dzień z dowodu osobistego, ale właśnie ten”. Tego dnia prezydent Polski, Aleksander Kwaśniewski, wykorzystał prawo łaski. Artur Bryliński nadal odsiaduje swoją karę. Do wyjścia pozostało mu 4833 dni, gdyż za kratami spędził ich już 4302. Apel o  wstawienie się za nim i prośbę o łaskę poparło już 13,5 tysiąca internautów.


Przedstawione losy nie dają pełnego obrazu tej makabrycznej zbrodni. Nie przedstawiają także motywów jakimi kierował się Grzegorz. Są jednak początkiem dyskusji o dobru, złu, prawie. Prawie, które w rękach różnych ludzi, może być batem lub lekarstwem... na całe zło.


Mirosław Matusiak
(
miras@dlastudenta.pl)

Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
  • kurwa! [0]
    yo
    2006-01-11 01:18:51
    ... Sobotke mozna bylo ulaskawic :///
  • good [0]
    Rice
    2005-12-29 00:48:46
    Tekst włącza wyobraźnie, zmusza do tego, żeby zobaczyć ten film i poznać całą historię oraz do refleksji nad prawem, wyborem i tym co jest gorszym, a co lepszym złem.
  • no comment [0]
    md
    2005-12-23 11:11:42
    Mirek, jak zwykle pokazales klase. Naprawde gratuluje kolejnego udanego arta
  • Dostojewskiego brak [0]
    Sir_Przemo
    2005-12-22 00:56:54
    brakuje mi nawiazan do jakze bliskiej tym zdarzeniu historii Raskolnikova z "Zbrodni i kary", bo to wspaniale dzielo :)
Zobacz także
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.

Naród idiocieje na potęgę
Naród idiocieje na potęgę

Już wkrótce nazwisko Wołodyjowskiego poznamy z pieśni na meczach siatkówki, a Soplicę skojarzymy tylko z nazwą wódki.

Ostatnio dodane
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze
Komunistyczne pomniki mają się w Polsce dobrze

Czy niszczenie paskudnych reliktów przeszłości zasługuje na miano przestępstwa?

Max, nie daj się
Max, nie daj się

Mariusz Max Kolonko znienawidzony przez media głównego nurtu, bo skłania ludzi do myślenia.