Wszyscy wiemy, jak wygląda sfinks, jednorożec, smok czy gryf, choć nikt z nas – a przynajmniej zdecydowana większość – ich nie widział. Pozostańmy na chwilę przy smoku. Oto fragment definicji rodem ze Słownika Języka Polskiego (PWN): „(…) potwór, zwykle wielogłowy, skrzydlaty, mający szpony i potężny ogon, podobny do wielkiej jaszczurki.” Nie ujmując niczego tej krótkiej notatce, chciałam zauważyć, że smok to według niej taka duża (a właściwie ogromna) jaszczurka, z tą drobną różnicą, że na karku dźwiga jeszcze kilka zapasowych, uzbrojonych w ostre zęby głów, ma potężny ogon, błoniaste skrzydła i (o czym definicja milczy) w większości przypadków zionie ogniem. Zatem główna cecha, która łączy potężnego smoka z maleńką jaszczurką, to przynależność do rzeczywistego bądź fantastycznego świata gadów.
Słownikowa charakterystyka smoka to typowy przykład opisywania stworzeń mitycznych, przedstawianych najczęściej przez porównanie do jednego lub kilku prawdziwych zwierząt, np.: sfinks to skrzydlaty lew o głowie kobiety, a jednorożec to taki koń z rogiem na czubku głowy. Wiele z tych mitycznych potworów dotrwało do naszych czasów dzięki tzw. bestiariuszom. Były to średniowieczne księgi służące „właściwemu” objaśnianiu świata. Zawierały one opisy i ilustracje przedstawiające realne i wyimaginowane zwierzęta. Część pierwsza takiego opisu dotyczyła zwykle wyglądu i zachowań stworzenia, a część druga – znacznie ważniejsza – interpretowała te zachowania w duchu chrześcijańskim. W ten sposób np. odradzający się z popiołów feniks stawał się dla autorów bestiariuszy zwierzęciem pozytywnym, gdyż jego powtórne narodziny symbolizowały zmartwychwstanie Chrystusa.
Warto zaznaczyć także, iż dla naszych średniowiecznych przodków: feniks czy smok był nie mniej realny niż np. lis (a czasem znacznie prawdziwszy od lwa lub słonia), z tą jedną różnicą, że zdecydowanie trudniej było go spotkać. Prapradziadowie naszych prapradziadków wiedzieli bowiem, że „jest wiele rzeczy na niebie i ziemi”, których sami nie widzieli, a które mimo to istnieją.
Dziś chyba nikt już nie wierzy w rusałki, południce i gryfy. Mityczne zwierzęta nie wyginęły jednak całkowicie. Wciąż wiele ich na kartach powieści, na obrazach czy w filmach. Pozostawiły one także swój ślad w języku. Mówi się przecież: „pić jak smok”, „odrodzić się z popiołów jak feniks”, a także „wzrok bazyliszka”, „sfinksowa zagadka”… Monika Szafrańska (nika@dlastudenta.pl)
|