Polityka bez ściemy - Naszym zdaniem

Będą wybory. Czy to powód do radości?

2007-09-10 15:01:40

 W piątek Sejm zdecydowaną większością głosów przegłosował skrócenie swojej kadencji. Przyspieszone wybory do parlamentu odbędą się już 21 października. Wielu z nas odebrało tę decyzję Sejmu z wielką ulgą. Po prawie dwóch latach politycznych bijatyk chyba tylko osoba pozbawiona nerwów mogłaby nadal patrzyć na polską politykę bez odruchu wymiotnego. Czy jednak wybory przyniosą poprawę sytuacji?

Polska polityka nigdy nie należała do zajęć czystych i dumnych. Afer w naszym kraju po 1989 roku było tyle, że spokojnie część z nich można by "wyeksportować" do innych państw, a i tak Polacy mieliby sporo powodów do oburzenia i konsternacji. Nie bez kozery Tomasz Lis w swojej książce "Polska, głupcze!" napisał, że "polska polityka ma się tak do brytyjskiej czy francuskiej jak izba wytrzeźwień do Izby Lordów".

W ciągu ostatnich dwóch lat, podczas rządów PiS wszelkie patologie polskiej polityki nabrzmiały. Obserwowaliśmy upodlenie języka debaty publicznej, ze wszystkimi "łże-elitami", "wykształciuchami", "opozycją stojącą tam, gdzie kiedyś stało ZOMO"; w rządzie doczekaliśmy się Samoobrony, która może spokojnie czuć się rekordzistką świata, jeśli chodzi o partię z największą liczbą będących na bakier z prawem polityków, oraz Ligę Polskich Rodzin - ugrupowanie fundamentalistów katolickich, którzy m.in. ścigali Teletubisia za jego rzekomo homoseksualne skłonności i otwarcie kwestionowali teorię ewolucji Darwina, przenosząc debatę publiczną wprost w XIX wiek; mieliśmy otwartą wojnę wszystkich ze wszystkimi, dziki atak na spółki państwowe; stykaliśmy się z wykładanymi otwartym tekstem zakusami rządzących do zawłaszczania państwa i podważaniem reguł demokratycznego państwa (vide słowa Przemysława Gosiewskiego o "udoskonalaniu wolności słowa" czy szybkim podboju Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przerobionej w stricte rządowe ciało); widzieliśmy rosnący wpływ tajemniczego duchownego z Torunia, Tadeusza Rydzyka, który - korzystając z potrzeb politycznych PiS - zdobył solidne przyczółki w polityce i państwie; widzieliśmy wreszcie walkę z mitycznym układem, który - choć na jego istnienie przez 2 lata nie pokazano żadnych dowodów - miał być winien wszelkiego zła w Polsce, a walka z nim usprawiedliwiała wszelkie polityczne niegodziwości.

O "popisach" w polityce zagranicznej nie ma nawet co wspominać. Dość powiedzieć, że mieszkańcy krajów Zachodu na wieść o kolejnych słowach czy czynach polskich polityków pukali się z politowaniem w czoła.

Kiedy akcja Centralnego Biura Śledczego w Ministerstwie Rolnictwa, mająca na celu aresztowanie za (rzekome, bo po akcji wyszło na jaw, że mogła to być zwykła prowokacja uwieńczona aresztowaniem Leppera, rozbicie Samoobrony i rozwiązanie kłopotliwej dla PiS koalicji, przy zachowaniu poparcia posłów) ówczesnego szefa resortu Andrzeja Leppera za łapówkarstwo, spaliła na panewce - w polskiej polityce zrobiło się gorąco na dobre. Ruszyła lawina, której premier Kaczyński nie był w stanie powstrzymać. Pojawiły się doniesienia byłego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka o inwigilowaniu dziennikarzy i szukaniu haków na opozycję. PiS, zmuszony się tłumaczyć, zareagował agresywnie - Kaczmarek, a wraz z nim były szef policji Konrad Kornatowski, szef CBŚ Jarosław Marzec oraz prezes PZU Jaromir Netzel, znalazł się w areszcie pod zarzutem przecieku o akcji CBA, przez co Lepper zdołał wymknąć się z pułapki.

W sprawę według PiS zamieszany był też Ryszard Krauze, jeden z najbogatszych Polaków. To właśnie on, wspólnie z Kaczmarkiem, Kornatowskim, Marcem i Netzlem, mieli być źródłem przecieku. PiS twierdzi, że to niezbity dowód na istnienie układu, opozycja zaś krzyczy, że to próba tworzenia państwa policyjnego i zamykanie ust osobom, które wiedzą zbyt dużo o patologiach rządów Jarosława Kaczyńskiego i jego ekipy.

Po aferze z Kaczmarkiem, kryzys państwa nabrał takich rozmiarów, że dla wielu stało się jasne - nowe wybory są konieczne. PiS nie miał szans na jakąkolwiek koalicję, a wszelkie pomysły rządu mniejszościowego byłyby bezlitośnie deptane przez opozycję, czyli krótko mówiąc - przez cały poza PiS Sejm. Dlatego partia Jarosława Kaczyńskiego zdecydowała się poprzeć rozwiązanie parlamentu.

Czy nowe wybory będą lekiem na zło w polskiej polityce? Czy nowy Sejm i układ rządowy sprawi, że Polacy nie będą musieli włączać wieczornych wiadomości ze strachem, co oni znów narobili, co głupiego powiedzieli? Czy nasi rodacy za granicą nie będą musieli się wstydzić, zapytani przez obcokrajowców, o co w ogóle chodzi w polskiej polityce? Śmiem wątpić.

Dlaczego? Po pierwsze, z powodu kampanii wyborczej, która na pewno będzie wyjątkowo brutalna. PiS deklaruje, że będzie walczył o zdecydowane zwycięstwo. I, patrząc na sondaże, nie są to tylko czcze deklaracje. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma wysokie poparcie społeczne, oscylujące wokół 30 procent. PiS jest pierwszą partią w III RP, która sprawując władzę nie "zgrała się" całkowicie, w przeciwieństwie do AWS czy SLD. Więc zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości - może nie tak okazałe, by dać ponad 50% głosów w Sejmie, ale mniejsze - wcale nie jest nierealne. Sęk w tym, że po wyborach inne partie nie stracą pamięci i PiS będzie miało spory problem ze stworzeniem koalicji. Zostanie mu więc stworzenie rządu mniejszościowego, a więc i ciąg dalszy politycznych rąbanek.

O wysoką stawkę walczy też Platforma Obywatelska. PO nie może sobie pozwolić na trzecią - po przegranej w poprzednich wyborach parlamentarnych i prezydenckich - porażkę, bo to grozi realnym rozpadem partii, a co najmniej całkowitą zmianą przywództwa. Lider PO Donald Tusk wie, o co gra i ma świadomość, że w kampanii Wersalu być nie może, bo jego partia znów rozminie się z upragnioną władza.
Także Lewica i Demokraci w wypadku słabego wyniku wyborczego (bo jednak, patrząc realistycznie, LiD na zwycięstwo szans nie ma) staną w obliczu poważnego kryzysu. LiD może się rozpaść na frakcję socjalliberalną i eseldowską, skupioną wokół takich polityków jak Leszek Miller czy Lech Nikolski.
Efekt? Rozdrobnienie, a co za tym idzie - marginalny wpływ na wydarzenia polityczne.

Margines polityczny grozi również Lidze Polskich Rodzin oraz Samoobronie. Jak widać, każdy ma o co grać, a porażka może mieć nieobliczalne skutki. Kampania wyborcza będzie więc popisem ciężkich dział partyjnych.

A co po samych wyborach? Jeśli rząd utworzy PiS, wątpliwe, by był to gabinet koalicyjny. Prawo i Sprawiedliwość będzie więc pod ostrzałem całej opozycji, a wojenki polityczne nadal będą toczone z upodobaniem. Jeśli wygra PO, to stworzy raczej koalicję z LiD. Wtedy PiS, będący największą partią opozycji, będzie atakował rząd jako gabinet restauracji patologii III RP, samą PO jako kolaborantów z postkomunizmem i zdrajców etosu Solidarności. Nie mówiąc już o tym, że prezydent Lech Kaczyński zapowiedział rządowi PO ciężkie życie, łącznie z wetowaniem wszelkich ustaw niezgodnych z hasłami PiS.

Nawet koalicja PO - PiS wydaje się być wariantem dalekim od idealnego. Bo wątpliwe, by Prawo i Sprawiedliwość - które na pewno ma na sumieniu sporo grzechów (niemożliwe, by wszystkie relacje Janusza Kaczmarka mijały się z rzeczywistością) - było dla PO koalicjantem łatwym i ugodowym.

Wychodzi więc na to, że nowe wybory - choć jak najbardziej potrzebne, bo nowe rozdanie zawsze przynosi choć minimalne pozytywne efekty - niekoniecznie muszą zmienić polską rzeczywistość polityczną. W rachubę wchodzi też powołanie komisji śledczych ds. akcji CBA oraz zeznań Janusza Kaczmarka. Wtedy może nawet dojść do tego, że niedawne bijatyki polityczne wydadzą się nam jedynie dziecinnymi igraszkami...

Łukasz Maślanka
(lukasz.maslanka@dlastudenta.pl)


Słowa kluczowe: polityka Polska PiS PO LiD wybory Kaczyński
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]
W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]

„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatni przedwyborczy sondaż. Jak się okazuje, faworytami w wyścigu o tytuł prezydenta miasta są dotychczasowi gospodarze.

Polecamy
Ostatnio dodane
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?