Myśli nieuczesane - Naszym zdaniem

Bardzo śmieszny film

2007-11-27 14:00:39

 Opowiem wam film. O śmiesznym narodzie, człowieku i jeszcze śmieszniejszym idealizmie błądzącym gdzieś w krainie cienia. O człowieku, który ciągle się bał, choć może był tylko trochę niespokojny?

Niech będzie na nasz użytek, że jednak się bał. Bał się wielu rzeczy, ale nie mówił o tym głośno, a to dlatego, że się bał, jak sądzę, a ze strachu człowiek robi wiele bzdur, albo, co gorsza, nie robi ich w ogóle. Wiem, że to śmieszne, ale on był właśnie takim śmiesznm człowiekiem.

W gruncie rzeczy to już nie był jego świat, bo naraz z kosmosu, jak się potem okazało, przyszło Nowe. Jakoś tak po cichutku, marketingową bocznicą ludzkiej nadziei przyjechało i może dlatego demokratyczną legitymacją się wszem i wobec zasłaniało. Ci, co krzyczeli, że kłamstwem to i naiwnością zdobyte były epolety, szybko milkli i odpuszczali, z trudem rehabilitując autobiografie ubabrane szpakowatymi sieciami i zmartwychwstałymi zbrodniami przodków.

Nowe było nowe, więc koniecznie wymagało nazwania, bo bez to jakoś bezbarwnie i bez sensu w ogóle. Nazwano mądrze i z patosem - Świętą Prawdą. System ten miał tylko jedną wadę, i wadę tę, słabostkę ową immanentną przezornie w imieniu swym zawarł. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się przecież z Prawdy naigrywał, jak sądzono, atoli ku przestrodze i na wszelki wypadek wytoczono Centralne Biuro Krzywdzenia, krucyfiks i Krupskiego. CBK to była instytucja, a Krupski to była kanalia. Demonstracją siły i fanatycznej skuteczności było brawurowe pojmanie pewnego niebywale zelżywego bezdomnego menela. No, a że rewolucja moralna to my, ale nie nas, jęło skutkować. Zaczęto się strofować jakby i chichoty nie tak już głośne jak ongiś. Ot - sztuka przestrachu.

Ale nasz bohater się nie przejmował. Jeśli wrażliwość cynicznie zdefiniowana podatnością na ciosy jest dzisiaj, to powinien był chyba nie żyć, a co najmniej znajdować się pod precyzyjną opieką mitycznych łódzkich konsyliarzy, choć to na to samo wychodzi. Nie, nie dlatego, że anestezjolodzy, skiny i retorta z Pavulonem, nie o to mi chodzi, bo to już było i nie wróci więcej. Pomimo, że to był tylko film przecież, a w filmie wiele rzeczy jest możliwych, nawet te pozornie niemożliwe. Ale to akurat niemożliwe było jakoby absolutnie i nawet w filmie nie mogło wrócić i się przydarzyć, no chyba, żeby wróciło i się przydarzyło, ale to by już była przesada w sztuce. Więc, ostatecznie-nie wróciło - tak, jak nie wrócili pozostali spece od sezonówek bądź długodystansowi pomywacze. Nie wrócili penitencjariusze truskawkowych obozów pracy oraz siostry i ich baseny, teraz na wyspach pływają fabrykanci. Bracia, niestety, zostali.

Wracając... Wprowadzono ład, spokój i Świętą Prawdę, którą dla niepoznaki sklasyfikowano jako czwartą, bo to liczba ładna, już bez ideologicznej nadbudowy. W skrócie IV ŚP, nigdy odwrotnie, bo by wyglądało jak epitafium. Ale wciąż pojawiały się drwiny. Ktoś na murze napisał: „przychodzi baba do lekarza, a lekarz w Irlandii". No i po bajzlu w NFZ-cie, dali radę. Albo jeszcze na sklepie rybnym: „Na bezrybiu to i Minister Zagranicy ryba. Płotka". A dzieci i ryby, jak powiadają, głosu nie mają. Szkoda Fotygi, jakby to w górach powiedzieli, choć może wcale by tak nie powiedzieli, ale pasuje mi to do kontekstu. Jeszcze inni namawiali: „pij mleko, będziesz Giertych", jeszcze inni reklamowali: „nie bądź już gburem, opal się lepiej, kup se koszule, zrób to jak Lepper". Bywały i sporty ekstremalne: „co będzie, gdy Kalafior się uśmiechnie? Gawliński zaśpiewa: pogasły światła i zamknęli niebo", albo hardcore: „co będzie, gdy Kalafior weźmie udział w programie „Łabędziem być"? Łabędź wytoczy mu proces"...

A wszystkim sterował Cappo. Podobnie jak Kalafior stał się i dopiął swego dzięki ciemnym mocom i jeszcze ciemniejszym umysłom narodu, któremu potem było strasznie wstyd i nikt się do wtopy nie chciał przyznać. W rubryce „pochodzenie" coś pisał niejasno o alchemikach mrocznych jakichś niezidentyfikowanych, co to takie małe ludziki, jeśli z czymś nie mylę, potworzyli. Potworzyli, jakby to Przyboś napisał, choć może wcale by tak nie napisał, ale pasuje mi to do kontekstu.

W każdym razie pewne jest, że za krótkowzroczność powinno się tych magów zdekomunizować. Dzieła ich, ludziki owe jednojajowe, zapalczywe i nieufne, fajne były z tym swoim politycznie nieodzownym zacięciem do defraudacji, zakorzenionym głęboko w dziecięcych podrygach aktorskich, przegapionych fatalnie przez reżysera Lucasa. Defraudacji racji. Bo Święta Prawda to my i nasze księgi zbójeckie ubeckie, nie będzie prawa ni sprawiedliwości w nawie państwowej jakoż i Prawda Prawdą nie będzie, póki bankier Moro, a także geje i fabrykanci zipać będą.

Moro trzymał się mocno i uparcie twierdził, iż plotki o tym, jakoby miał odejść, są zdecydowanie przesadzone, jakby to powiedział Twain, choć może wcale by tak nie powiedział, ale pasuje mi to do kontekstu. Po czym Moro odszedł. Z fabrykantami już gorzej - sami wychodzili, z obrad Centrum Dowodzenia głównie, ale ja im się wcale nie dziwię. Nie było w nich typowego spokoju wisielca. Nie chcieli na taczkę czekać pobożnie. Wszakże jak to wygląda - fabrykanci na taczce wywiezieni? To tak, jakby krasnale splądrowały ogrodniczy.

Tak - system panicznie bał się własnej karykatury, mimo, że znajdywali się tacy, co twierdzili, że system ów sam tę karykaturę stworzył. Dekoder rozsądku mówi, że co śmieszy, to śmieszy, a co nie, to nie i groźbą nie przeskoczysz, ale mogłem się gdzieś pomylić, to przecież ludzkie. Wiadomo za to, że system destabilizował na domiar fakt, że to system się bał, a nie bano się systemu. W mocy zasady, że tonącego o kartę pływacką pytać niestosownie, na ratunek ustrojowi przyszli zawezwani Obcy i ramię w ramię z Cappo (lis pod przykrywką „nie chcem z wami, ale muszem") urządzili pokazowe halloween w samym Centrum Dowodzenia.

Film, o którym się rozwodzę arcydziełem w sztuce swojej eklektycznej jest. Drugoplanowców ma zaiste wyśmienitych z tym, że ktoś im naściemniał, że będą na plakatach, a oni to sobie wzięli na poważnie. Ich wspólnym mianownikiem była furiacka reakcja na wydymanie oraz chęć waloryzacji własnych ambicji. Innymi słowy zaczęli hulać, nowelizować i psocić, przymykać oko na nieuctwo i rozdawać zielone dolce z czarnej teczki brązową dłonią.. Chwile wolnego pożytkując na reprywatyzację i sztorcowanie, subsydiowanie, egzekwowanie i rewolucjonizowanie. Uładzanie, pouczanie i restytuowanie zagubionej w burdelu transformacji moralności i przyzwoitości. Nie udało się nic, bo Cappo - choć wyrozumiały i po ojcowsku pobłażliwy dla odchyłów Obcych - nie pozwolił im na gmeranie w swoim ogródku. Tropem Twardowskiego - za późno jest na veto, kiedy pakt podpisany. Tak rządzili dwa lata.

Generalnie - dalej było już tak samo, i coraz nudniej. Zakończenia nie podam, bo nie będzie niespodzianki.

Okazało, że w filmie chodziło o deja vu, czego widownia nie pokumała ewidentnie, i nawet po kolejnych wyborach się do tego nie przyznała. Piętnaście z górką lat bawili się duzi chłopcy tymi samymi słowami i na tych samych nudnych septymolach, które każdy, kto aktualnie płakał i był w opozycji do niepłaczących chciał zmienić, ale nigdy nic z tego nie wychodziło.

Film przedłuża się, a nasz bohater żyje i fakt ów niezmiernie go dziwi. Stąd wniosek, że nie ma wcale powodów do obaw jakichś większych, dopóki sam sobie ich człowiek nie stworzy. Ze strachu człowiek robi wiele bzdur, albo, co gorsza, nie robi ich wcale. W zasadzie dzisiaj już nie mam pewności, czy to rzeczywiście gorzej, ale napisałem tak, bo pasowało mi do kontekstu.

Piotr Agnosiewicz


Słowa kluczowe: myśli nieuczesane felieton dlastudenta polityka opowieść
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Młodzi, wykształceni durnie z wielkich miast
Młodzi, wykształceni durnie z wielkich miast

W naszym pokoleniu liczba ludzi bezmyślnych, ślepo przyjmujących punkt widzenia innych bez jakiejkolwiek własnej refleksji jest po prostu przerażająca.

Mit wolności
Mit wolności

Jeśli każdy człowiek jest wolny, a człowiek wolny to człowiek szczęśliwy, to każdy człowiek jest szczęśliwy. Tak przynajmniej można by na to patrzeć z logicznego punktu widzenia. Teoria jednak nijak się ma do rzeczywistości. Ludzi wolnych dookoła co niemiara, jednak tych szczęśliwych - znacznie mniej.

Bardzo śmieszny film
Bardzo śmieszny film

Opowiem wam film. O śmiesznym narodzie, człowieku i jeszcze śmieszniejszym idealizmie błądzącym gdzieś w krainie cienia. O człowieku, który ciągle się bał, choć może był tylko trochę niespokojny?

Polecamy
Ostatnio dodane
Młodzi, wykształceni durnie z wielkich miast
Młodzi, wykształceni durnie z wielkich miast

W naszym pokoleniu liczba ludzi bezmyślnych, ślepo przyjmujących punkt widzenia innych bez jakiejkolwiek własnej refleksji jest po prostu przerażająca.

Mit wolności
Mit wolności

Jeśli każdy człowiek jest wolny, a człowiek wolny to człowiek szczęśliwy, to każdy człowiek jest szczęśliwy. Tak przynajmniej można by na to patrzeć z logicznego punktu widzenia. Teoria jednak nijak się ma do rzeczywistości. Ludzi wolnych dookoła co niemiara, jednak tych szczęśliwych - znacznie mniej.