2008 - to był rok!
2008-01-07 15:34:50Ponieważ znudziły mi się już wszystkie podsumowania 2007 roku, postanowiłem wybiec myślą wprzód i od razu podsumować rok 2008. Oto i podsumowanie.
Choć cudu w roku 2008 nie było, Polakom generalnie wiodło się nieźle. Wzrost gospodarczy był mniejszy niż przed rokiem, ale tylko trochę mniejszy - 5,3%. Niewielka, a dokładniej żadna nie była w tym zasługa rządu, który w ciągu roku nie zrobił nic istotnego. Ot, Polacy robili swoje. To wystarczyło. Ale po traumie rządów PIS-u naród docenił święty spokój zapewniany im przez nową ekipę i nagrodził ją całkiem wysokimi notowaniami. Poparcie dla rządu - 43%, dla premiera - 46%. Nawet prezydent trochę zyskał i skończył rok z poparciem 44%. Z kolejnych sondaży wynikało, że optymizm Polaków nie ma granic - rośnie i rośnie, jakby sufitu nie znał. Bezrobocie też spadło, do 11-tu procent i tylko inflacja trochę wzrosła, ale nie ponad normę bezpieczeństwa.
To był ciekawy rok w sporcie. Nasi piłkarze pierwszy raz w historii wygrali z Niemcami. I chociaż potem przegraliśmy z Chorwacją, to w ostatnim meczu grupowym EURO 2008 pokonaliśmy Austrię. Nic to, że w ćwierćfinale przegraliśmy z Hiszpanią. Tak daleko w mistrzostwach Europy nigdy nie zaszliśmy. A za cztery lata gramy u siebie i będzie tylko lepiej. Chyba, że na czas nie zbudujemy autostrad, bo nowy rząd w ich budowaniu na razie jest równie nieskuteczny co rząd poprzedni. Agnieszka Radwańska doszła do półfinału Wimbledonu. Rewelacja. W półfinale poległa z Sereną Williams, ale w światowym rankingu i tak wskoczyła do pierwszej 15-tki. Robert Kubica zakończył mistrzostwa w Formule 1 na czwartym miejscu. Też super. Klęskę ponieśliśmy natomiast na igrzyskach. Jedno złoto Otylii to mało, oj bardzo mało. A występy siatkarek i siatkarzy były kompromitujące. Człowiekiem roku tygodnika Wprost został Leo Beenhakker. W ten sposób znany z nie podlizywania się władzy tygodnik uniknął chociaż raz wchodzenia w pewną część ciała aktualnie panującym.
W kulturze nie zdarzyło się nic wielkiego. Powstało kilka wartościowych filmów, których nikt nie chciał oglądać i kilka potwornych knotów, na które waliły tłumy. Wszystko zgodnie z obowiązującą u nas regułą- ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio.
W telewizji bez zmian. Królowały tańce - z gwiazdami, na parkiecie, na lodzie, w marach, indywidualne i inne. Nic nie wskazywało wcześniej na to, że nasz naród taki roztańczony, ale może naród lubi po prostu oglądać ludzi, którzy zostają na lodzie. W show - biznesie też bez wielkich zmian. Mimo 365-ciodniowych starań nie udało się uzyskać odpowiedzi na dręczące wszystkie warstwy społeczeństwa pytanie - czy Doda rozeszła się do końca z Radziem czy się nie rozeszła. Innych podobnych filozoficznych kwestii też nie udało się rozstrzygnąć, ale nie zmienia to faktu, że próby rozwikłania ich wygenerowały wielką pracę umysłową całego narodu.
Amerykańskim prezydentem została jednak pani Clinton. Cóż za triumf prawdziwej kobiecości i wielkiego wdzięku. Rosyjskim prezydentem, cóż za niespodzianka, został Dimitrij Medwiediew. Na świecie nie wybuchła żadna wojna. Świat nie zrobił też nic, by biedni stali się mniej biedni. Ogólnie, bez wielkich zmian na tym najwspanialszym ze światów.
Teraz, gdy wiecie już co czeka świat i Polskę, ze spokojem możecie ruszyć do swych zajęć. Uwaga - nadchodzi sesja! Powodzenia!
Tomasz Lis